15.2

347 12 8
                                    

Dzień po tym jak frajerzy zabili Pennywise'a, zaczęli szykować się do wyjazdu z Derry. Isabell zdecydowała się iść na spacer, żeby dokładniej zobaczyć czy Derry zmieniło się chociaż odrobinę. Po jakimś czasie, poszła do sklepu, żeby kupić jakąś, przekąskę.

- Isabell Bowers - powiedział mężczyzna za ladą. Isabell zmarszczyła brwi, nie mogąc go sobie przypomnieć. - Nie pamiętasz mnie?

- Nie - kobieta pokiwała głową z uśmiechem - Przepraszam.

- Nic nie szkodzi - mężczyzna machnął ręką. - Tyler Evans.

- No tak! Gdzie są twoje okulary? - zapytała z uśmiechem.

- Noszę soczewki już jakieś pięć lat. A co u ciebie? Dlaczego postanowiłaś odwiedzić miasto?

- Spotkanie frajerów - Isabell wzruszyła ramionami.

- Przyjechałaś z Richie'm?

- Nie, ale z nim wracam.

- Wiedziałem, że tak powiesz - Tyler parsknął śmiechem. - Pamiętasz jak byliście na tej wielkiej przerwie w ostatniej klasie i ty i ja zaczęliśmy wychodzić razem? - Isabell pokiwała twierdząco głową - Wiedziałem, że i tak do siebie wrócicie i wróciliście. Podobałaś mi się wtedy, wiedziałaś?

- Wiedziałam - Isabell uśmiechnęła się pewnie. - Rozpoznałam twoje pismo na walentynkach, które miały być od "czterech innych ludzi" - zrobiła nawiasy w powietrzu. - A co u ciebie tak w ogóle?

- Nic szczególnego. Żadnej żony, ani dzieci - mężczyzna wzruszył ramionami.

- U mnie to samo. Żadna żona mnie nie chce, ale pełno ryb w wodzie, może jakąś znajdę - powiedziała żartobliwie, rozbawiając Tylera. - Ile za wodę?

- Nic. Na koszt firmy - mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie. Isabell również się uśmiechnęła.

- Mogę jeszcze scyzoryk? - zapytała.

--

Kobieta powoli szła w stronę mostu pocałunków,

Zaczęło się ściemniać, kiedy doszli na miejsce. Isabell westchnęła delikatnie, szczelniej owijając się bluzą Richie'go.

- To nie są wakacje, jest ciemno i zimno - oznajmiła, podchodząc do swojego chłopaka. - Dlaczego nie możemy posiedzieć u mnie? Możemy tu przyjść jutro.

- Pójdziemy do ciebie później, a teraz możesz jeszcze chwilę wytrzymać. Nie masz siedemdziesięciu, tylko siedemnaście lat - Richie wzruszył ramionami.

- Zabiję cię - oznajmiła. Tozier uśmiechnął się sarkastycznie i razem zaczęli szukać wolnego miejsca na moście. - Tu jest - wskazała palcem na puste miejsce po środku mostu.

Isabell pochyliła się przy moście i wyciągnęła scyzoryk z kieszeni. Pochyliła się przy wyrytym R + I, ale szybko się zatrzymała, patrząc na literkę nad plusem. Mała literka E była wyryta idealnie w taki sposób, że łączyła się z innymi dwoma.

- To teraz już wiem dlaczego kiedyś się tak dziwnie zachowywałeś spagetti - parsknęła, poprawiając wszystkie trzy i wyryła kolejne pięć.

---

- Mam pocztę! - krzyknął Richie, wchodząc do domu. Do domu Isabell wróciła tydzień temu i od kilku dni, Richie był w trakcie przeprowadzki.

- Jestem w kuchni! - odkrzyknęła zirytowana Isabell. - No zjedz w końcu swoje marcheweczki - zaczęła błagać siostrzenicę Richie'go, która w odpowiedzi rzuciła w jej stronę marchewką.

- Jedz marchew - rozkazał Richie, a dziewczynka zaczęła jeść swój obiad.

- Bóg naprawdę ma ulubieńców - kobieta przewróciła oczami. - Dziękuję - powiedziała, kiedy Richie podał jej listy. Zaczęła je przeglądać, ale nie znalazła nic ciekawego. - O Boże - westchnęła Isa. - Richie chodź tutaj.

Oboje z zaszokowaniem wpatrywali się w nazwisko adresata. Patricia Uris. Isabell z zawahaniem otworzyła list.

Drodzy frajerzy.

Wiem jak to wygląda, ale to nie jest list samobójcy. Pewnie zastanawiacie się dlaczego to zrobiłem. Odpowiedź jest prosta, wiedziałem, że będę zbyt przerażony, żeby przyjechać... A gdyby kogoś zabrakło, gdyby ktoś żywy nie przyjechał, wszyscy byśmy umarli. Więc postanowiłem podjąć jedyną słuszną decyzję. Usunąłem pionek z planszy. Zadziałało? Jeśli to czytacie, macie odpowiedź. Całe życie się bałem... Tego co mnie czeka, tego co mogę stracić. Nie bójcie się. Bądźcie kim chcecie i badzie dumni. Jeśli poznacie kogoś wartościowego nigdy nie pozwólcie mu odejść. Idźcie własną drogą, nieważne dokąd. Niech ten list będzie obietnicą. Obietnicą którą macie złożyć dla mnie, dla siebie nawzajem. Przysięgą... Bo frajerzy mają tak mało, że mogą tylko zyskać. Także badzie sobą, bądźcie odważni, zacięci, niezłomni.

I nie zapominajcie, jesteśmy frajerami i tak już zostanie.

Isabell spojrzała na Richie'go ze łzami w oczach, więc mężczyzna szybko przyciągnął ją do uścisku.

--

Fluff kinda

Nie wiecie jak burzliwa była dyskusja w mojej głowie na temat tego czy Richie i Isabell powinni być razem

AND NOW Richie, Isabell i Eddie to moje kanoniczke bi dzieci więc FOOK YOU HOMOPHOBES

Prawdopodobnie dodam jeszcze epilog i wieczorem chyba ff o Harringtonie

Japa Richie! |TozierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz