11

1.1K 65 5
                                    

- Halo?- cisze przerwał słaby zmarnowany pozbawiony nadziei zachrypnięty dziewczęcy głos. - Pomocy! Proszę!

Ten sam głos, tym razem trzeba dodać że jeszcze płaczliwy, całą czwórką udali się na piętro skąd prawdopodobnie dobiegał głos.

Szli ciemnym korytarzem jak zahipnotyzowani w drzwiach kreowała się dokładniej sylwetka osoby która leżała na ziemi, jakby się dławiąc.

- Betty? - zapytała zdziwiona a jednocześnie coraz bardziej przerażona powagą tej sytuacji.

- Ripsom? - dokończył za nią Richie.

Dziewczyna popatrzyła na nich jakby chcąc coś powiedzieć, lecz coś pociągnęło ją do tyłu powodując pisk mrożący krew w żyłach. Szli teraz bardzo powoli w stronę pokoju w którym zniknęła Ripsom, w połowie drogi Bell złapała rękę Richie'go, chłopak ścisną ją chcąc dodać dziewczynie otuchy, choć sam był blady jak ściana. W środku było pełno brudu, i kurzu przez co Isa zaczęła kichać. Z pomieszczenia w którym teraz się znajdowali było bez drzwi wejście do drugiego, większego z poczarniałym od brudu materacem.

- Była tutaj. - powiedział poddenerwowany Richie.

- Wiem i to mnie najbardziej przeraża, a co jak tu gdzieś jest seryjny morderca? - Powiedziała coraz bardziej przerażona dziewczyna, ich rozmyślanie przewały zamekające się z hukiem drzwi, Isabell podskoczyła ze strachu i odwróciła się w ich stronę.

Krzyczący Eddie, chłopcy walący w drzwi, ten pieprzony nawiedzony dom! To wszystko przyprawia mnie o ból głowy!

Pomyślała Isabell wypuszczając ze świstem powietrze następnie przetarła twarz dłonią.

- Uspokójcie się! Paniką mu nie pomożecie! Eddie jesteś tam? - zapytała pukając pięścią w drewnianą podłogę. - Spróbujemy otworzyć drzwi, ale jeśli żartujesz osobiście ci przypierdolę. - rozejrzała się po pomieszczeniu po czym powiedziała do Bill'a. - Podaj mi tamtą deskę.

- M-m-myślisz że to w-wystar-rczy?

- Są stare, powinno się udać.

Wzruszyła ramionami uderzając parę razy w drzwi nawiasach i parę razy w klamkę i obok. Drzwi zabrzmiały złowrogo, jakby zaraz miały upaść, więc Bill , Isa i Richie odsunęli się na bezpieczną odległość. Kiedy nic się nie stało dziewczyna wyrzuciła deskę.

- Myślałam że zadziała. - powiedziała z rezygnacją w głosie.

- P-p-przynajmniej prób-o-owała-aś. Ja nie zrob-bił czegoś t-ta-akiego.

Zaśmiali się choć raz w tym durnym domu, Richie na ten widok prychnął, wchodząc do jakiegoś pomieszczenia. Nie był zazdrosny, on? On nie widział w tym niczego zabawnego, wcale nie chodziło o to, że to nie jego zapytała o podanie tej przeklętej deski.

- Gdzie Richie? - dziewczyna zauważyła go w pomieszczeniu pełnym jakiś rzeczy pod prześcieradłami. Dosłownie wbiegła po niego do środka ciągnąc go za ucho do wyjścia. - Richie. - Bill postawił krok w ich stronę , kiedy drzwi zamknęły się przed nosem Isy. - KURWA MAĆ!

Dziewczyna cała się trzęsła ze zdenerwowania i strachu, puściła ucho Richie'go dzięki czemu chłopak mógł się wyprostawać.

- NAJPIERW EDDIE TERAZ TO! CO JESZCZE DO CHUJA PANA!?

Zaczęła z okularnikiem szarpać bezskutecznie za klamkę. Kiedy to nie pomogło odwrócili się przodem do całego pomieszczenia. Zwykłe stare prześcieradła w ciemnym pokoju w nawiedzonym domu. Nic nadzwyczajnego.

Japa Richie! |TozierWhere stories live. Discover now