7

1.4K 77 12
                                    

Po dokładnym zamknięciu wszystkich szpar przez które dobiega światło i zamknięciu drzwi garażowych, Bill włączył projektor. Na ścianie mieli przypiętą mapę nowego Derry. Pożyczyli od Ben'a klisze ze starym zarysem miasta. Isabell lekko się zdziwiła gdy idealnie się pokrywały. Cała ta sprawa coraz mniej jej się podobała. Jeśli Derry miało jakieś swoje wewnętrze demony, to wolała o nich nie wiedzieć, ale jednocześnie nie chciała zostawić nowych przyjaciół samych.

- ...One z k-k-koleji do studni - powiedział Bill kiedy Eddie używał inhalatora.

Za bardzo się zamyśliła. Nie miała pojęcia o co mu teraz chodzi. Reszta zadawała się nad tym zastanawiać, poza Richie'm. On tupał cicho nogą do jakiejś piosenki, jednocześnie rozdrapując małego strupka z ręki. Oczywiście oberwał za to w dłoń od szatynki. Zaczęli się cicho kłócić o ranę na ręce. Ucichli razem z powstaniem Eddie'go z krzesła.

- Musimy się w to bawić?! Jest lato! Jesteśmy dziećmi, a ja nie chce jebanego ataku astmy! - zerwał mapkę ze ściany.

Bill strasznie się oburzył, więc nikt nie słyszał jak Isa gwizdnęła z podziwem na jego buntownicze zachowanie. Richie cicho zachichotał, ale przerwał kiedy slajd zmienił się sam z siebie. Wpatrywał się niepewnie w rzutnik jak reszta towarzystwa. Eddie jak poparzony doskoczył do Toziera i Bowers z samego tyłu. Slajd ponownie się zmienił. Rzutnik wyświetlał zdjęcia rodzinne Williama. Widząc swojego brata, Georgie'go, chłopakowi stanęły łzy w oczach. Zdjęcie przybliżyło się się na panią Denbrough, której rude włosy zasłaniały twarz. Kilka klatek później było widać coraz więcej twarzy. Nie jej twarzy. Zdjęcie zaczęło ruszać się jak na filmie rozwiewając rude pasma. Ukazał im się bok twarzy klauna. Wtedy wszystko się zatrzymało. Projektor się wyłączył. Włączył ukazując trochę więcej twarzy istoty. Wszystko powtórzyło się kilka razy, a gdy miał ukazać się prosto, zniknął z ekranu. Isabell mocno złapała przedramię Ritchie'go. Kompletnie zapomniała, że zatrzymała swoją dłoń na jego ranie, by nie mógł jej drapać.

Chłopcy próbowali szybko odłączyć urządzenie od prądu, ale kiedy się nie dało, Mike kopnął w wyświetlacz. Obraz pustego ekranu lekko się zakrzywił, wciąż się nie wyłączył. Wtedy ciemność nastała na dłuższą chwilę. Bowers podskoczyła lekko, drugą ręką łapiąc dłoń Richie'go. Nagle klaun wyskoczył przed nimi kilka razy większy niż na zdjęciu. Obnażył swoje ostre jak żyletki, pożółkłe zęby. Miał białe ubranie z czerwonymi wstawkami. Było bardzo ubrudzone. Również biała twarz, wyglądała szalenie przerażająco w tamtym momencie. Krzyk zastygł w gardle niebieskookiej. Nie mogła się ruszyć. Podobnie jak Stanley. Chłopcy zgarnęli tą dwójkę przed idącym w ich stronę klaunem. Beverly skuliła się pod ścianą z płaczem, więc teraz w jej stronę udała się ta kreatura. Na szczęście Bill w odpowiednim momencie otworzył garaż. Potwór zniknął. Młoda Bowers z wrażenia osunęła się na krzesło przy wyjściu. Puściła dłonie Toziera.

- D-d-dobra możemy iś-ść - oznajmił zdecydowany Bill.

- Iść gdzie?! - oburzył się Stanley.

- Na Neibolt - odpowiedział chłopak.

- Po czymś takim? - uniósł się Richie. Masował plecy Isabell kiedy ona miała pochyloną głowę pomiędzy nogami. Wyglądała jakby miała zaraz zwymiotować. Eddie trzymał jej włosy w razie czego.

- Mamy wakacje. Powinniśmy siedzieć na dworze i robić coś innego. - rzekł przerażony astmatyk. Odwrócił zdegustowany głowę kiedy Isabell gwałtownie wciągnęła powietrze.

- Powiec-c-cie w-w-w-wakacje jeszcze j-jeden raz - warknął Bill. - Nie musicie jechać.

Wsiadł na swój rower, a wszyscy wiedzieli gdzie się udał. Bowers zaklęła siarczyście, nakrzyczała na wszystkich i odjechała. Richie bardzo się zmartwił. Pojechał tuż za nią.

Japa Richie! |TozierWhere stories live. Discover now