the anthem won't explain it

971 106 39
                                    

misjudged your limits
pushed you too far
took you for granted
i thought that you needed me more
•••••

Will nie był szczególnie zaskoczony, gdy Nico dobrał się do stojącej w kącie pokoju gitary. W pewnym sensie nawet go to ucieszyło, bo już jakiś czas wcześniej dostrzegł, że chłopak, trzymając dłonie na instrumentach, zdaje się rozluźniać i uspokajać. Włoch przez chwilę majstrował przy kluczach, mrucząc coś o tym, że gitara jest bardziej rozstrojona niż jego nerwy, a to przecież wyczyn.

So I try to laugh about it. Cover it all up with lies! I try to laugh about it. Hiding the tears in my eyes!

— CAUSE BOYS DON'T CRY! — dokończyli wspólnie.

Nico parsknął szczerym śmiechem.

— No proszę, pan Solace zna muzykę. Kto by się spodziewał? — zakpił z niego, może trochę z przyzwyczajenia. Nie przestając brzdąkać znajomej piosenki, kontynuował. — Gdy Annabeth i Percy zerwali, graliśmy to w nieskończoność. Całkiem to było śmieszne; "chłopaki nie płaczą" i Percy ryczący jak zarzynane prosię.

Solace posłał mu spojrzenie pełne politowania, darując sobie kręcenie głową. Już od dłuższej chwili opierał policzek na wyprostowanej nodze bruneta i ta "poduszka" była sama z siebie wystarczająco niestabilna.

— Annabeth? Nie widziałem, że chodziła z Percy'm. Nie zgadłbym chyba. Są...dosyć... Dosyć — Will zawahał się, szukając odpowiedniego określenia na związek swojej koleżanki z klasy chemicznej i przyjaciela Nico.

— Dosyć niedopasowani? No są. Albo raczej byli. Właśnie przez to w sumie.

Solace wydał z siebie dźwięk mający zakomunikować, że rozumie, co Włoch miał na myśli. Nico zmienił piosenkę, której melodia ponownie wydała się blondynowi znajoma, ale nie miał pojęcia, czyja jest, jaki ma tytuł i jak leci tekst.

— Dużo macie takich piosenek "na jakąś okazję"? To całkiem ciekawe, gdy się tak na to spojrzy. Większość ludzi może mieć tylko muzykę do przesłuchania, ale muzycy mogą ją sami zagrać. Pewnie to całkiem inne przeżycie.

Ściągnięta z gitary dłoń Nico ułożyła się na głowie Willa, rozczochrując mu złote loki. Chłopak przytaknął, a potem na moment oboje zatopili się w zadumie. Brunet wspominając czasy, w których poznał Percy'ego Jacksona i jak tragicznie inne były one od tych, w jakich zaznajomił się ze swoją aktualną sympatią. W głowie owej sympatii natomiast ciągle wirowało wcześniej zadane pytanie oraz wrażenie, że czegoś jej w życiu brakuje.

— W zasadzie to w ten sposób się z Percy'm poznaliśmy. To było jakoś tuż po tym, jak mój ojciec się znowu ożenił, a Percy też miał przegwizdane w domu, bo to były jeszcze czasy, gdy jego ojczym alkoholik z nimi mieszkał. W każdy razie właśnie wtedy zaczęliśmy razem grać i graliśmy głównie te piosenki Cure'u. Zaraz po tym pan Brunner wywalczył nam wolną salę po lekcjach i tak w sumie zaczął się nasz zespół...? Od trzynastoletniego Percy'ego z tą chujową gitarą z marketu i Cure'u.

— Zespół z trafną nazwą — zauważył Will, lekko się uśmiechając.

— Nie to co nasz — gitarzysta sarknął w odpowiedzi, mimo to wciąż lekko się uśmiechając.

Argo II; załoga, która też szukała mitu, ale nie miała co liczyć na jego odnalezienie. Już za moment mieli wskoczyć do różnych szalup, popłynąć wpław ku innym wyspom albo rozbić się o te same skały i zatonąć. Nie było wersji wydarzeń, która prowadziłaby do odnalezienia skarbu. Nico to wszystko wiedział, a jednak nie potrafił pozwolić sobie przestać trzymać się kurczowo przekonania, że wciąż żeglują, wciąż zmierzają ku sukcesowi, że wcale nie utknęli na mieliźnie. Może to dlatego, że ich jedynym egzekutorem miał być czas; coś, z czym walczyć się nie dało. Można było tylko do końca przedstawienia stać z uniesioną głową, by po wszystkim zejść ze sceny nie ze złotym runem, a poczuciem straty i rozżalenia pod pachą.

welcome to the black parade |•| solangelo AUWhere stories live. Discover now