and though you're dead and gone, believe me

993 124 46
                                    

what if i wanted to break
laugh it all off in your face
what would you do?
•••••

— Masz krzywo zapiętą koszulę — zauważył Nico półgębkiem, padając na posadzkę koło blondyna.

Westchnął, rozprostował ramiona, które strzeliły niczym łamane zapałki i z miną człowieka ciepiącego oparł głowę o ścianę. William spojrzał na niego, jak gdyby zobaczył ducha.

— Co? — zapytał niezbyt inteligentnie.

— Guziki.

Nico zmarszczył nos. Wydawał nie rozumieć celu zadanego pytania.

— No masz źle zapięte guzi...

— Na Boga, wiem, co to znaczy źle zapięta koszula — przerwał mu Solace.

Włoch tylko wzruszył ramionami. "Skoro wiesz, to co się ciskasz?" zdawały się mówić jego uniesione obojczyki, chociaż ich właściciel musiał doskonale zdawać sobie sprawę z owych powodów.

Innego dnia Will pewnie zacząłby się kłócić o to, jak zachowywał się Nico. W końcu świat tak nie działał. Nie można było po prostu udać, że coś się nie stało, unikać odpowiedzialności w nieskończoność, tylko po to, by na pewnym etapie stwierdzić, że wszystko cały czas jest normalnie i spokojnie. To tak jakby podpalić mieszkanie, wyjść z niego, a później wrócić, zauważając ze świetnie udanym zdziwieniem  "o, coś się spaliło?". Innego dnia pewnie Will poczułby się potraktowany jak śmieć, zdenerwowałby się tą całą dziecinadą, ale nie tym razem. Tym razem po prostu wbił otumaniony wzrok w dolną krawędź swojej koszuli, by przekonać się, że zaiste, źle ją zapiął i od dłuższej chwili wygląda pewnie jak skretyniały dekadent po zakrapianej nocce.

— Pierdolę tę próbę. Chyba pierwszy raz cieszę się na widok ćwiczących kretynów z sekcji teatralnej. Naprawdę jeszcze moment przy pianinie i odpadłyby mi palce.

Było to mocne przekoloryzowanie i Solace doskonale zdawał sobie z tego sprawę; w końcu Nico przywykł do o wiele dłuższego siedzenia przy instrumencie. Teraz mógł się co najwyższej piekielnie nudzić albo... próbować znaleźć temat do rozpoczęcia rozmowy. Will spojrzał na niego z ukosa. Miał co prawda ciągle ochotę wykitować na miejscu, ale ta anomalia nieco go zaciekawiła.

W czarnej koszuli i spodniach leżący na nieco brudnej posadzce Nico wyglądał trochę, jak gdyby czekał na własny pogrzeb. "Z tym, że zdecydowanie ubierała go na niego mama, a nie przyjaciele" dokończył w myślach Will. Był przekonany, że gdyby na to wydarzenie szykowali go Percy z Jasonem, zapewne nie obyłoby się bez glanów do kolan, kurtki motocyklówki i oczywiście gitary. Leon pewnie całokształt określiłby przymiotnikiem "fancy" wypowiedzianym w bardzo specyficzny sposób.

— A więc? — zapytał Nico, chociaż nie mówił wcześniej nic, na co jego towarzysz mógłby odpowiedzieć.

— A więc co?

— A więc, jak się bawisz na próbie?

Pierwszy raz tamtego dnia William parsknął śmiechem. Antytalent di Angelo do zaczynania rozmów naprawdę go rozbrajał. Zresztą brak tej umiejętności nie powinien szczególnie go dziwić – w końcu, jak już historia zdarzyła pokazać, Nico częściej ucinał dyskusje, niż je zaczynał.

welcome to the black parade |•| solangelo AUWhere stories live. Discover now