the beaten, and the damned?

1.5K 158 75
                                    

in war time you stand alone
in war time you play alone
and I feel so tired, here I go
in war time you play alone
•••••••

— Ej ty, Trofonios, podaj mi picie.

Spojrzenie, jakie Nico posłał Percy'emu, mówiło "jeszcze raz mnie tak nazwiesz, gadzie, a jedynym, co dostaniesz, będzie sztylet między oczy", jednak młody Jackson zdawał się tą niemą groźbą nieszczególnie zaniepokojony. Może dlatego, że w mieszkaniu Grovera z tego, co mu było wiadomo, nie było żadnych sztyletów, a może przez wrodzoną beztroskę, w tamtym momencie dodatkowo wzmożoną przez zawartość zielnika przyjaciela. Kto to wie.

— Trofonios? — podchwycił Will "uciekłem ze Słonecznego Patrolu z moim cholernym ukulele, by zatruwać wam życia, frajerzy" Solace. Na niego jednak Włoch nie zamierzał nawet patrzeć. Jego obecność wystarczająco psuła mu i tak mający wiele do życzenia humor.

— No bo Nicoś do nas nie pasuje — wyjaśnił Percy bez większego uprzedzenia w stosunku do adresata w głosie.

"I ty, Brutusie, przeciwko mnie" pomyślał di Angelo, który odkąd przekroczył próg i odkrył, czyją roześmianą fizis będzie mu dane podziwiać w najbliższych godzinach, postanowił na resztę wieczoru zostać niemową.

— W sensie do mnie i do Jasona. Bo my jesteśmy greccy, łapiesz? Jazon, Perseusz, mitologia, nagie nimfy, ambrozja i ogólnie te klimaty. Więc jak zakładaliśmy zespół, postanowiliśmy też polecieć w coś w ten deseń. No musisz przyznać, że było to całkiem cwane posunięcie. Tylko okazało się, że mamy jeden mały problem.

— Pierdol się — odpowiedział niezwykle spokojnie ów problem, jednocześnie luzując sznurówki w glanach. — Wcale nie jestem mały.

Percy wzruszył ramionami.

— Faktycznie, wśród Pigmejów uchodziłbyś za olbrzyma. Wracając do tematu. — Wychylił zawartość szklanki, uprzednio mieszając jej zawartość kolistym ruchem dłoni. Odstawił naczynie na rozklekotany stolik, który pamiętał jeszcze czasy, gdy wraz z Groverem próbowali nauczyć się na zaliczenia z matematyki (nie poszło im co prawda najlepiej, czego skutkiem były poprawki w sierpniu, ale za to jakie wspomnienia...) — No po prostu to nie pasowało do naszego klimaciku. No bo sobie sam to spróbuj, Solass, zwizualizować. Ciemna sala koncertowa, tłum ludzi, nagle scenę przecinają światła reflektorów. BUM! BACH! Mamy zaszczyt powitać niesamowity zespół Argo II! BRZDĘK! TRACH! Jazon! Perseusz! I... Nico? Nico brzmi jak pieprzony renifer.

— Sam jesteś pieprzony renifer.

Widocznie sfrustrowany Percy opadł na kanapę.

— Mogę być nawet lamą, bylebyśmy nie robili za "Iliadę i Odyseję; christmas edition".

— O nie, nie, nie. Żadnej "Iliady i Odysei" — zaoponował Underwood, który właśnie przekroczył próg do swojej sypialni. Cisnął paczką ciastek w kierunku Willa, który niezbyt zgrabnie ją pochwycił, przez co prawie strącił na ziemie nieodłączne ukulele.

"Bardzo dobrze, Grover. Gdzieś tam w środeczku zawsze wiedziałem, że tak naprawdę jesteś po mojej stronie. W końcu porządny z ciebie gość. Dalej, rozwal temu kretynowi to rzęzidło" pomysł Nico.

— Nie wywołuj wilka i Hélène Madeleine z lasu, bo jeszcze każe nam to odgrywać. W zasadzie to dosyć prawdopodobne. W końcu te czubki z sekcji teatralnej nie grzeszą kreatywnością.

welcome to the black parade |•| solangelo AUWhere stories live. Discover now