she's watchin' over me

1K 117 41
                                    

i spoke to god today and she said that she's ashamed
what have i become
what have i done
i spoke to the devil today and he swears he's not to blame
and i understood 'cause i feel the same
•••••

— Mieszkasz tu jeszcze? — usłyszał Nico, gdy powłócząc nogami, wtarabanił się do przedpokoju. Pytanie zostało zadane wręcz swobodnym tonem, podobnym do tego, jakim pyta się o pogodę albo samopoczucie, a jednak bez problemu wychwycił czającą się wśród tej prostoty ironię. Niechętnie spojrzał na opierającego się o balustradę schodów ojca. Na jego twarzy pojawił się lekki zarost, a wraz z nim wyraz bezdennego znużenia oraz cynizmu. Stał, z rękami wyłożonymi do kieszeni garniturowych spodni, które z winny niezałożonego paska znajdowały zdecydowanie zbyt nisko. Jedną nogę miał zgiętą w kolanie. Młodszy di Angelo przyglądał się temu z podobną pogardą. Znał kogoś, kto zwykł przybierać podobną postawę i mówić z tą samą pełną wyższości manierą w głosie. Obecności tej osoby też często nie mógł znieść – momentami naprawdę miewał wrażenie, że za moment rozerwie się od środka, porzuci tę obrzydliwą skórę niby wąż i popełźnie w końcu do czegoś, co będzie mógł nazwać nowym rozdziałem.

— Mógłbym zadać ci to samo pytanie — odbił piłeczkę, jednocześnie skopując z nóg buty. Zdecydowanie ostatnim, czego pragnął po konfrontacji z ojcem, była zirytowana macocha z pretensjami, że brudzi schody.

— Z tą różnicą, że kiedy mnie nie ma, zarabiam pieniądze, żebyś ty mógł się później szlajać i obijać.

— Stokrotne dzięki. Idę do siebie — sarknął Nico, po czym spróbował prześlizgnąć się koło swojego rodziciela na schody. O dziwo, Hades nie protestował. Pewnie ciągle był zmęczony po delegacji i wielogodzinnym siedzeniu w samochodzie. Jego zblazowana mina oraz wymęczone oczy tylko utwierdzały młodszego di Angelo, że ostatnim, co chce sobie zafundować, jest zawód, którego później będzie nienawidził i przez który będzie rujnował innym ludziom ich własne życia. Już i tak był wystarczająco oschły, trudny do przebywania. Z jednej strony nie czuł się z tym kompletnie źle, w końcu był to po prostu jego sposób bycia, reakcja na społeczeństwo, lecz z drugiej wrażenie, że wraz z biegiem lat staje się coraz to bardziej lustrzanym odbiciem człowieka, którym w dużej mierze gardził, napawało go obrzydzeniem.

— Zejdź za godzinę. Twoja matka zrobiła obiad.

— Tak? — zapytał z udawanym zdumieniem. — Nie wiedziałem, że przyleciała z Włoch.

Powiedział to po włosku – zawsze przestawiał się na język ojczysty swoich rodziców, gdy chciał zirytować ojca. Persefona i Hazel nie rozumiały w tym języku praktycznie niczego, a Hadesowi przypominał on chyba o minionych latach. Poza tym, kiedy jego matka się wyprowadziła razem z Biancą, a ojciec się zaręczył po raz drugi, przez cały rok posługiwał się praktycznie jedynie tym językiem, co miało być manifestacją jego buntu, złości i smutku, bo nic nie miało już być takie, jak dawniej.

— Nie bądź bezczelny — warknął Hades. Był tym rodzajem rodzica, który rzadko naprawdę podnosił głos, a i tak miało się wrażenie, że każda wypowiedziana przez niego sylaba jest krzykiem.

— To ty nie bądź i przestań nazywać tę kobietę ,,moją matką".

Tu nawet nie chodziło o to, że nie lubił swojej macochy. Może nie mógł nazwać jej swoją najbliższą powierniczką, ale naprawdę całkiem ją tolerował, była neutralnie w porządku. Z drugiej strony nie przepadał w takim stopniu za swoją biologiczną matką, by chcieć ją jakoś szczególnie bronić. Kochał ją jako dziecko, był tego pewien. Była dla niego taka dobra i ciepła. Zainteresowana. Tak mało ludzi w życiu Nico okazywało mu szczere zainteresowanie, że już nie potrafił patrzeć na to inaczej niż na podstęp. Bo przecież jego kochająca mama go zostawiła. Nie widział jej już tak dawno. Pewnie zdziwiłaby się na widok, jak wyrósł (albo raczej nie wyrósł, bo z jakiegoś powodu, gdy jego rówieśnicy strzelali w górę, jakby na stołówce żarli co najmniej drożdże, a nie hamburgery, on wciąż był żałosnym chuchrem). Zmienił się, uniezależnił od kochających go, "chcących dla niego najlepiej" ludzi albo raczej od tego, co ciągle próbowali mu wmówić. Dlatego nie chciał i nie mógł pozwolić, by słowa jego ojca zdołały skrzywić rzeczywistość w jego oczach, tak jak według niego była skrzywiona.

welcome to the black parade |•| solangelo AUWhere stories live. Discover now