33. unsteady

611 40 33
                                    

Ręce, nogi i usta miałam skrępowane grubą i mocną taśmą, tak samo jak Kiba, który znajdował się tuż obok mnie. Każdy niewielki ruch powodował promieniujący ból w moim ciele i nie byłam pewna, jak długo będę go jeszcze w stanie znosić. Wykończona, zasypiałam co chwilę, by się zaraz zbudzić, przerażona, przez koszmary, które dopadały mnie podczas drzemek. Inuzuka nie spuszczał ze mnie wzroku, a jego pełne emocjonalności oczy, wywoływały we mnie miliony uczuć, o których już dawno zapomniałam. Żałowałam, że brązowowłosy został w to wszystko wplątany z mojego powodu, a co gorsza, całkowicie przypadkowo. Gdyby nie to, może nie spotkalibyśmy się. Może nie powiedzielibyśmy sobie całej prawdy, jaka w nas była przez lata, a już na pewno moje uczucia nie byłby tak niestabilne jak w tym momencie. Potrzebowałam ciepła i miłości, ale nie chciałam, by zapewnił mi je Kiba. Mimo wszystko jego obecność przywoływała we mnie mnóstwo wspomnień i prawdą jest to, że trzymanie się tych szczęśliwych pozwalało, bym nie zatraciła się w smutku.

    Znajdowaliśmy się w jakieś piwnicy, skrępowani, odwodnieni i nasze stan fizyczny wymagał oględzin profesjonalisty. W głębi serca nadal miałam nadzieję, że ktoś nas odnajdzie, ale ten mroczniejszy scenariusz coraz częściej pojawiał się w mojej głowie. Groźba blondwłosej wisiała nade mną, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Miałam tylko nadzieję, że Hinacie udało się uciec. Spojrzałam z powrotem na Kibę, przymykając oczy. Może tak miało właśnie być. Ucieczka przed przeszłością wróciła do mnie i dobiła ze zdwojoną siłą. Jedyne czego chciałam, to wrócić do swojego normalnego życia. Chciałam żyć i cieszyć się życiem, będąc z moimi bliskimi. Nie potrzebowałam niczego więcej.

    Do piwnicy nagle wszedł Darui. Spojrzał na nas, a następnie wyjął z kieszeni nóż i po chwili rozerwał moje więzy, pozostawiając w nich Inuzukę, który wierzgał się. Blondwłosy szarpnął za taśmę, znajdującą się na moich ustach i jednym szybkim ruchem zerwał ją. Patrzyłam na niego nienawistnym wzrokiem, a twarz ciemnoskórego pozostawała obojętna.

    — Idziemy — zarządził i złapał mnie za ramię.

    Podniosłam się od razu, bo ból jaki czułam z każdym dotykiem, doprowadzał mnie do łez. Byłam spuchnięta i zakrwawiona, a większość ran nadal była otwarta. Blondyn jakby widząc to, poluźnił uścisk i skierowaliśmy się z stronę wyjścia.

    — Co z Kibą? — zapytałam cicho.

    — Czeka na swoją kolej — odparł tonem wypranym z emocji.

    Żołądek mi się skurczył, gdy zrozumiałam o czym mówi mężczyzna. Łzy stanęły mi w oczach i zacisnęłam mocno wargi, by się nie rozpłakać. Szłam wolno za nim, myśląc o całym moim życiu, a także tym, co w nim przeżyłam. Zaczęłam rozumieć, że to koniec. Nikt mnie nie uratuje. Wyszliśmy na zewnątrz, idąc w stronę rzeki. Z daleka dostrzegłam Zetsu. Zabuzy nie widziałam od sytuacji w mieszkaniu i będąc w tym całym syfie, ucieszyłam się, że na sam koniec nie będę musiała oglądać jego twarzy. Już nigdy.

    Kilka minut później stanęłam na mostku, który był prawie identyczny jak ten, na którym to wszystko się zaczęło. Tydzień. Tyle wystarczyło, by moje życie wywróciło się do góry nogami o sto osiemdziesiąt stopni i tyle wystarczyło, by miał być to mój koniec. Byliśmy sami. Przymknęłam załzawione oczy, wsłuchując się w poranny śpiew ptaków. Słońce oświetlało twarze obu mężczyzn, a ja spojrzałam na nich błagalnie, po raz ostatni. Zetsu spoglądał na mnie zimnym wzrokiem, by po chwili wyjąć i załadować broń. Zagryzłam mocno wargę, czekając na strzał, gdy nagle pistolet wystrzelił, a ja otworzyłam szczerzej oczy, nie czując nic.

    Darui trzymał mocno dłoń Zetsu, którego pocisk trafił w ziemię. Czarnowłosy wyrwał swoje ramię, patrząc zdenerwowany na blondyna. Przyglądałam się im, a serce zaczęło mi być szybciej, odzyskując nadzieję.

artistically love // sasusakuWhere stories live. Discover now