06. feel it

641 39 23
                                    

 Był piątek, a ja nie widziałam Sasuke od trzech dni i nie rozumiałam jak to możliwe, ale zaczynałam za nim tęsknić, co było absurdalne, bo poznaliśmy się ledwie tydzień temu, a ja czułam się, jakbym znała go o wiele dłuższy czas. Byłam pewna, że to przez to, że od tygodnia nie ma prawie chwili, by nie zahaczał o moje myśli, w dwojaki sposób. Albo irytował mnie do granic możliwości, albo przyciągał do siebie, zaskakując mnie swoimi słowami czy zachowaniem. Najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że chciałam go unikać, a mimowolnie starałam się zostać u niego w domu jak najdłużej, by móc go spotkać, jednak bezskutecznie. Nie widziałam go, nie rozmawiałam z nim, a jedynie z tego co przekazała mi jego gosposia Rin, to nie jest nic nowego, bo Uchiha większość swojego czasu przesiaduje w pracy. Nie chciałam pokazać, że w jakiś sposób ugodziła mnie ta wiadomość, bo miałam cichą nadzieję, że mimo to wróci któregoś razu wcześniej, że będę mogła z nim porozmawiać.

Dzisiaj wyjeżdżałam na weekend do rodziców, dlatego mimo nieobecności Sasuke, byłam szczęśliwa i podekscytowana. Jak tylko zadzwoniłam wczoraj do mamy, informując ją, że przyjeżdżam to tak się zaoferowała, że prawdopodobnie powiadomiła już dziadków i bóg wie kogo jeszcze, zapraszając ich na obiad w niedzielę. Znałam ją i wiedziałam, że nikt tak jak ona nie lubi gotować dla rodziny i przyjaciół oraz organizować małych przyjęć. Razem z tatą byli doskonałymi gospodarzami i cieszyli się uznaniem i sympatią wśród innych. Napisałam również do Sumire, że to idealna okazja, by przyprowadziła Konohamaru, ale siostra nie odpisała mi na wiadomość. Na pewno była zestresowana, ale mimo to miałam ją zamiar do tego zmusić, bo lepszej szansy nie dostanie.

Spojrzałam na swoje dzieło na ścianie, akurat gdy zachodziło słońce. Zachwycałam się promieniami słonecznymi, oświetlającymi ścianę i szczerze nie mogłam się już doczekać, by użyć złotej farby i zobaczyć, jak mieni się w świetle słonecznym. Wyjęłam słuchawki z uszu, podchodząc do telefonu i ze strachem stwierdziłam, że jeżeli się nie pośpieszę, spóźnię się na pociąg do Staten Island, ostatni tego dnia, a tułaczka różnymi środkami lokomocji nie uśmiechała mi się. W mgnieniu oka zaczęłam zbierać wszystkie swoje rzeczy i pakować je do torby. Szbyko ogarnęłam moje miejsce pracy i nie marnując czasu na przebranie się, zbiegłam na dół, niemalże potykając się o torbę. Przebiegłam właśnie przez salon, gdy zaklęłam głośno, znów spoglądając na zegarek.

— Sakura, wszystko dobrze? — zaniepokoiła się Rin, słysząc moje niecenzuralne słowo.

Brązowowłosa znajdowała się właśnie w salonie, czyszcząc biblioteczkę.

— Mam dzisiaj ostatni pociąg do Staten Island i prawdopodobnie się na niego spóźnię — wytłumaczyłam szybko. — Cholera, dlaczego zawsze muszę tracić poczucie czasu?! — warknęłam sama do siebie.

W tym samym momencie Sasuke wszedł do środka, spoglądając na mnie i próbując się nie roześmiać. Zlustrował mój strój od góry do dołu, a jego kąciki ust lekko uniosły się ku górze.

— Brakuje ci wyczucia — skomentował moje ostatnie zdanie, a ja rzuciłam mu piorunujące spojrzenie.

— Daruj sobie — powiedziałam niegrzecznie i minęłam go, wchodząc na korytarz i naciskając guzik od windy.

Byłam zirytowana faktem, że mogę się spóźnić, tym że Sasuke akurat dzisiaj postanowił wcześniej wrócić, jak gdyby nigdy nic, a w dodatku pierwsze jego słowa w moją stronę muszą być oczywiście dogryzaniem. Nie spodziewałam się niczego innego i myślę, że nawet by mi to pasowało, ale nie dzisiaj, gdzie rodzina już na mnie czeka, a moje spóźnialstwo będę komentować przez cały weekend.

Drzwi od razu się otworzyły, a ja we szłam do środka i odwróciłam się. Rozszerzyłam szerzej oczy, gdy dostrzegłam, że Sasuke przytrzymuje drzwi i sam wchodzi do środka. Nacisnął guzik na poziom -1. Atmosfera zrobiła się tak gęsta, że ciężko było mi oddychać. Do moich nozdrzy uderzył zapach jego perfum, a jego błękitna koszula, granatowa marynarka i beżowe spodnie opinały jego ciało, tworząc w moim gardle gule. Próbowałam zaczerpnąć powietrza, ale zamiast tego miałam ochotę rzucić się na niego tu i teraz.

artistically love // sasusakuWhere stories live. Discover now