Rozdział 1.

1.1K 65 28
                                    

Patrzę na moje odbicie w lustrze i lekko się krzywię. Wyglądam, jak wrak człowieka. Wory pod oczami mam tak ciemne, że nie sposób ich nie zauważyć. W dodatku jestem niezdrowo blada.
Wzdycham pod nosem i odwracam się tyłem do lustra, po czym wychodzę z łazienki, w której się przebierałam. Na korytarzu czeka na mnie Brett, razem ruszamy do salonu Stilinskiego, gdzie już czeka na nas reszta.
Z lekkim uśmiechem zauważam, że Theo i Liam zerkają na siebie. Niestety tracą zainteresowanie sobą w momencie, gdy razem z Brett'em pojawiamy się w zasięgu ich wzroku. Przez chwilę panuje krępująca cisza, nikt nie pała chęcią do rozpoczęcia rozmowy.

- Taaa - mruczy Stiles.

Brett siada na kanapie, a ja wciąż stoję w centrum uwagi.

- To stado, które nas zaatakowało - zaczyna powoli Scott - znacie je, prawda?

Kiwam głową jednocześnie siadając koło Brett'a.

- To będzie dłuższa historia - oznajmiam. - W pierwszą pełnię po naszym wyjeździe okazało się, że mój brat potrafi przyjmować zwierzęcą postać.

- Jest zwykłym wilkołakiem, czy bardziej jak ty? - pyta Liam.

- Sto procent wilka - odpowiadam kiwając głową. - W każdym razie. Przemienił się i uciekł nam. Kręciliśmy się wtedy po bagnach w Nowym Orleanie, więc mieliśmy nadzieję, że nikogo nie skrzywdzi, ale pech chciał, że na bagnach podczas pełni biega sporo wilkołaków. Brad zabił alfę jednego z tamtejszych stad. Dał im wybór, czy chcą koczować z nami, czy przyłączyć się do miejscowych. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie Peyton.

- Rozumiem, że Peyton to kojotołaczka, którą mieliśmy już okazję poznać - upewnia się Scott.

- Dokładnie - potwierdza Brett, po czym zerka na mnie. Wzruszam ramionami i pozwalam mu kontynuować bajeczkę. - Peyton była mate tamtego wilkołaka. Była wściekła i jako jedyna uciekła. Jakiś czas temu okazało się, że stworzyła własne stado, które składa się z niedobitków naszych... eskapad z Darkharem. Każde z nich ma powody by chcieć naszej śmierci, ale najpierw chcą nas... odciąć.

- Zabijają wszystkie stada, które okazały nam życzliwość odkąd naszą alfą jest Rose - dodaje Theo wgapiając się w sufit. - Jesteście jednymi z ostatnich, a że do was mamy szczególny sentyment, zwłaszcza ja, to przybyliśmy z odsieczą.

Piorunuję Theo spojrzeniem, czego nie widzi, bo wciąż gapi się w sufit.
Oberwie późnej.

- Jesteś niemożliwy - wzdycha Brett.

- Jestem głodny - odpowiada chimera. - A gdy jestem głodny jestem wkurwiający.

- Ty zawsze jesteś wkurwiający - mruczy pod nosem Liam, na co uśmiecham się lekko, bo przypominam sobie jego pocałunek z Theo.

- Z tego wniosek, że zawsze jestem głodny!

Przewracam oczami, bo nie mam nawet siły komentować słów Raeken'a.

- Dużo osób zginęło? - pyta Scott, na co przecieram twarz dłonią.

- Koło siedmiu, ale tylko dlatego, że niektórzy przyłączyli się do Peyton - odpowiada za mnie Brett. - Oszczędziła też dzieci.

Był to jedyny przejaw człowieczeństwa u Peyton. Razem z Brad'em postanowiliśmy pomóc tym dzieciakom i dlatego do Beacon Hills przyjechałam tylko z Brett'em i Theo. Reszta stada zajęła się ocalałymi.

- Ej, ale właściwie - zaczął nagle Stiles - to czym jest ta cała mate?

- To rodzaj więzi, która łączy alfę i jego ukochaną - tłumaczę. - Peyton musiała być w tym wilkołaku zakochana do szaleństwa, dlatego tak jej odbiło.

- Nigdy o tym nie słyszałem - przyznaje Scott marszcząc przy tym brwi.

- To częsty motyw w książkach o wilkołakach. - Wzruszam ramionami. - Ale do tej pory myślałam, że to zwykła bajka, bo to dość seksistowska sprawa.

Zapada cisza, która nie jest już tak krępująca, jak wcześniej, ale wciąż czuć to napięcie między nami.

- To - zaczyna Liam - dużo informacji do przetrawienia.

- I mało czasu na przetrawienie tych informacji - dodaje Theo. Widząc moje zdziwienie szybko tłumaczy. - Peyton już wie, że przyjechaliśmy do Beacon Hills. Uderzy wtedy, gdy ona będzie najsilniejsza, a my najsłabsi czyli...

- Za dwa dni - kończy Brett, który szybciej ogarnia logikę Theo. - Podczas pełni.

Otwieram usta, ale nawet nie wiem, co chcę powiedzieć, więc je zamykam.

- Musimy jak najszybciej powiedzieć o tym Lydii i Malii - mówi Stiles patrząc na Scott'a.

- A co z bliźniakami? - pyta Brett. - Jackson? Ten przydupas Liama i jego chłopak?

- Ten przydupas ma na imię Mason - mówi Liam piorunując Talbota wzrokiem - i razem ze swoim chłopakiem jest w Kanadzie. A Jackson i bliźniaki są w Londynie.

Niezauważalnie wzdycham z ulgą. Może i moje stosunki z bliźniakami nieznacznie się ociepliły po śmierci Darkhara, ale wciąż pozostają napięte. W końcu to przeze mnie zginął ich przyjaciel. Przynajmniej oni i Mason z Corey'em są na pewno bezpieczni.

- A Derek? - dopytuje Theo.

Scott wzrusza ramionami, na co Raeken parska śmiechem.
Nagle do moich uszu dociera trzask zamykanych drzwi. Po chwili do salonu wchodzi szeryf Stilinski w pełnym umundurowaniu z ręką na broni. Patrzy na każdego z nas po kolei, ale jego spojrzenie zatrzymuje się na Theo.

- Raeken.

- Miło znowu Pana widzieć, szeryfie - mówi Theo z ledwo słyszalnym sarkazmem.

- Będą kłopoty? - pyta szeryf patrząc na syna, na co ten kiwa głową. Mężczyzna wzdycha przeciągle. - W takim razie dajcie mi się porządnie wyspać.

Po tych słowach Noah rusza w stronę schodów, a po chwili znika z zasięgu mojego wzroku.

- Apropo spania - zaczyna Scott - to gdzie zamierzacie się zatrzymać?

Patrzymy na siebie z Brett'em i Theo, bo nie rozmawialiśmy o tym. Tamta dwójka nie ma jednak najwyraźniej żadnego pomysłu, więc to ja muszę coś na szybko wymyślić.

- Myślałam o naszej starej miejscówce.

Mówiąc 'naszej' mam oczywiście na myśli Darkhara.
Zerkam na chłopaków. Obaj wzruszają ramionami na moją propozycję. Zawsze lepsze to niż spanie we trójkę w jednym aucie.

- Dom Theo stoi od jakiegoś czasu pusty - mówi nagle Stiles. - Twoi fałszywi rodzice się wynieśli, więc możecie się tam zatrzymać.

- Gdziekolwiek mamy zamiar kimać pragnę wam przypomnieć, że ja nadal jestem głodny.

Nie wytrzymuję i uderzam się z otwartej dłoni w czoło, po czym wzdycham cierpienniczo.

Jestem! Nie zapomniałam o tej książce, jestem.

07.05.2020

Wrong Side |Teen Wolf| ☑️Where stories live. Discover now