Rozdział 10.

2.6K 141 36
                                    

Po spotkaniu z Bradley'em czas zaczął jakoś szybciej płynąć. Zanim się obejrzałam minęły dwa tygodnie. W tym czasie zdecydowanie zbliżyłam się do całego stada Scott'a.
Co ciekawe nikt z nich nadal nie poznał Levany, Astarotha ani Darkhara.
Moje życie stało się wyjątkowo przyjemne, dlatego na samą myśl, że w końcu będę musiała je porzucić coś mnie skręca w środku.

- Rosalie! - Patrzę na Scott'a niczym na kosmitę. Prawdopodobnie przed chwilą coś do mnie mówił, a ja znowu odpłynęłam. - Słuchasz mnie?

Kręcę głową z przepraszającym uśmiechem na twarzy.
Przez te dwa tygodnie zdecydowanie za bardzo zaczęłam okazywać uczucia. Wcześniej "zdradzanie" obcych stad nie było dla mnie niczym trudnym, bo do żadnego nie byłam przywiązana emocjonalnie. Stado McCalla może stanowić dla mnie bolesny egzemplarz testowy.

- Scott, daj jej spokój. - Zadzieram lekko głowę, żeby spojrzeć na Isaaca, który stanął za mną. - Za dwa dni pełnia. Dlatego nie kontaktuje.

Na wzmiankę o pełni jęczę żałośnie i kładę głowę na stoliku, przy którym siedzę. Wzrok wszystkich od razu ląduje na mnie, ale mam to w nosie.

- Przecież dopiero była - mruczę.

- Możecie mi wytłumaczyć - zaczyna Liam (w końcu poznałam jego imię) - dlaczego ona nie cieszy się z pełni?

- Bo pełnia zamiast dodawać jej sił osłabia ją.

- Możemy zmienić temat? - pytam. - Już wolę porozmawiać o matematyce.

Theo, który do tej pory w ogóle nie udzielał się w rozmowie prycha pod nosem. Od razu rzucam mu karcące spojrzenie.

- Lucas mówił coś, że Levana chciała z tobą potrenować jutro - mówi nagle Isaac.

Biorę głęboki wdech jednocześnie się prostując. Po chwili w mojej dłoni znajduje się plastikowy nożyk. Niewiele myśląc zaczynam nim "ciąć" mój lewy nadgarstek.

- A więc tak wygląda osoba z depresją - mruczy Malia.

Wszyscy wybuchają gromkim śmiechem, a ja kładę łokieć na stole i opieram głowę na dłoni.
Nienawidzę mojego życia.
Do moich uszu dociera dźwięk dzwonka, co jeszcze bardziej mnie dołuje. Zaczynam naprawdę rozważać podcięcie sobie żył. Chociaż nie, bo rany zagoją mi się zanim zdążę się wykrwawić. Tylko ubrania sobie ubrudzę.
Nagle koło nas pojawia się Brett i krzyczy do mnie:

- Ucz mnie! - Patrzę na niego jak na wariata, którym chyba jest i unoszę pytająco brew. - Mam teraz test z biologii!

- Nie trzeba było przyjść na przerwie?

Usta chłopaka lekko się otwierają, ale nie wydostaje się z nich żaden dźwięk.
Po chwili ktoś woła Brett'a, a ten z nadal otwartymi ustami odchodzi.
Szybko doganiam Stiles'a i Scotta, z którymi mam teraz  lekcję.

- Co się stało? - pyta Stiles wiedząc moją minę.

- Głupota ludzka jest nieśmiertelna.

Nagle uderza mnie fakt, że Brett nigdy nie przywiązywał wagi do ocen. Nauka była dla niego pojęciem względnym. Wychodzi na to, że nie tylko ja zadomowiłam się w Beacon Hills.

***

Z niezwykłym skupieniem obserwuję sekundnik zegara w klasie matematycznej, co nie umyka uwadze Theo.

- Naprawdę nie przetrwasz tych pięciu minut? - szepcze do mnie.

- Nie - również szepczę. - Jest prawie piętnasta, a ja już czuję osłabienie z powodu jutrzejszej pełni. Matma tylko mnie dobija.

Jeszcze trzysta sześćdziesiąt sekund... Dam radę!
Każde mijające piętnaście sekund przyjmuję z radością. Nagle sekundnik zatrzymuje się w miejscu.
Nie wierzę, że baterie rozładowały się akurat dziś!!

- Proszę Pani! - Zarówno ja jak i babka od matmy spoglądamy na Theo, który właśnie opuszcza rękę. - Rosalie źle się czuje. Może pójdę z nią do pielęgniarki.

W ułamku sekundy przybieram najbardziej tragiczny wyraz twarzy na jaki mnie stać.
Matematyczka patrzy na mnie przez chwilę, po czym ruchem ręki daje znak, że możemy iść.
Szybko wrzucam zeszyt do torby, którą prawie od razu bierze Theo i po chwili stoję już na korytarzu.

- Geniusz - mówię. - Ge-niusz!

Z ust chłopaka wydostaje się ciche prychnięcie.

- Raeken!

Oboje odwracamy się w stronę, z której dochodziło wołanie. Okazuje się, że w naszą stronę zmierza właśnie chłopak, którego kojarzę że zdjęć w szkolnej gablocie poświęconej zwycięstwach w lacrosse. Uwaga będę używać mnóstwo przymiotników!
Przystojny, szczupły, umięśniony. Jego włosy wpadają w ciemny blond i są lekko wymodelowane.

- Whittemore!

Zerkam na Theo i po chwili dociera do mnie, że w naszym kierunku idzie Jackson Whittemore.

- My się jeszcze nie znamy - mówi chłopak, kiedy staje koło nas. - Jackson.

- Rosalie.

W momencie, kiedy podaję chłopakowi rękę dociera do mnie znajomy zapach. Jednak nie umiem go przypisać do niczego konkretnego. Po prostu jest znajomy.

- Co Cię sprowadza do Beacon Hills? - pyta Theo. - Znowu.

Na twarzy chłopaka pojawia się tajemniczy uśmiech. Przewracam oczami mówię:

- Już się oddalam.

W tym samym momencie dzwoni dzwonek i z pobliskiej klasy w ekspresowym tempie wychodzi Lucas.
Jego spojrzenie prawie od razu ląduje na mnie, a ja automatycznie odwrcam się i idę w przeciwnym kierunku.

- Cipa z Ciebie!

- Powiedział Theo Raeken! - ironizuję.

Najszybciej jak umiem biegnę do drzwi. W chwili, kiedy mam już wychodzić czuję szarpnięcie i zostaję przyparta do ściany.
Z początku wydawało mi się, że to Lucas, ale widząc ten uroczy uśmiech od razu się rozluźniam. Lekko uderzam Isaaca w ramię i mówię:

- Wystraszyłeś mnie.

- Czyżbyś znów uśpiła swojego jaguara? - Kręcę przecząco głową, na co prawa brew loczka wędruje w górę. Po chwili dostaje olśnienia i mówi: - Pełnia.

Chłopak nachyla się nade mną, po czym łączy nasze usta w długim pocałunku. Kiedy wreszcie się od siebie odsuwamy każe mi jechać odpocząć.
Niechętnie zostawiam Isaaca w szkole, a sama udaję się na parking.
Po chwili jadę drogą i zdecydowanie przekraczam dozwoloną prędkość. Kiedy w lusterku zauważam, że od dłuższego czas jedzie za mną pomarańczowy motor jeszcze bardzie zwiększam prędkość.
Po kilku dodatkowych skrętach udaje mi się zgubić ogon
A przynajmniej tak mi się wydaje do momentu, kiedy w mój lewy bok uderza identyczny motor.
Siła uderzenia jest tak duża, że spadam z mojej maszyny i przetaczam się parę metrów.
Zanim do końca tracę kontakt z rzeczywistością widzę dwóch mężczyzn w kaskach.

Rozdział miał być wczoraj, ale z racji że w przyszłym roku w świetle prawa przestaje być dzieckiem wybrałam się na Dzień Dziecka do Łęczycy xD

Także z okazji tego wspaniałego święta życzę wam wszystkiego najlepszego moje dzieciaczki ^^

Opublikowano: 14:37 2 czerwca 2018

Wrong Side |Teen Wolf| ☑️Where stories live. Discover now