Rozdział 3.

3.5K 187 25
                                    

Po skończonych lekcjach marzę tylko o tym, żeby móc w spokoju iść spać, ale w lofcie czeka na mnie jeszcze większy rozgardiasz niż w szkole, dlatego postanawiam zostać na treningu szkolnej drużyny lacross. Brett chciał do niej dołączyć, dlatego miał wziąść udział w treningu, żeby trener mógł go przetestować, a ja nie mogę przegapić takiego widowiska.
Szybko znajduję sobie miejsce na prawie pustych trybunach i czekam aż coś zacznie się dziać. Słysząc dwa, krótkie gwizdnięcia odszukuję wzrokiem Bretta, który patrzy na mnie z głupim uśmieszkiem.

- Połam nogi - krzykczę do niego.

Chłopak pokazuje mi środkowy palec i podbiega do mężczyzny, który pewnie jest trenerem. Dopiero teraz zauważam, że ma na sobie koszulkę z jednej z poprzednich szkół, do których chodziliśmy. Jest zielona z numerem 28 i jego nazwiskiem na plecach.
Odrywam wzrok od Talbota i przenoszę go na innych zawodników, którzy w tym samym czasie biegają wokół boiska. Kiedy już kończą odnajduję wśród graczy Scotta, Stiles'a i chłopaka, którego imienia nie zdążyłam poznać. Na szczęście, kiedy ten staje do mnie tyłem mogę zobaczyć jego nazwisko: Dunbar.

- McCall! - krzyczy mężczyzna, którego wzięłam za trenera. - Przetestujesz nowego!

Scott podchodzi do Bretta, a trener zaczyna znęcać się nad pozostałymi zawodnikami. Jeśli tak wygląda każdy ich trening to ja się dziwię, że jeszcze nie padli z wycieńczenia.
Skupiam się na McCallu i Talbocie, bo ten drugi, co chwila na mnie wskazuje, a to nie znaczy nic dobrego. Niby z łatwością mogłabym podsłuchać, o czym dokładnie rozmawiają, ale tego nie robię. Czekam na rozwój sytuacji.

- Rosalie! - krzyczy McCall. - Zejdź do nas!

To naprawdę nie zwiastuje nic dobrego.
Powolnym krokiem ruszam w dół trybun, a po znalezieniu się na boisku równie wolnym krótkie podchodzę do Alfy i Brett'a.

- Co znowu wymyśliłeś? - pytam już na wstępie.

Brett unosi dłonie w geście obronnym chociaż dobrze wiem, że coś wymyślił. Zawsze stara się być częścią mojego życia szkolnego. Równie mocno stara się, żebym to ja była częścią jego życia szkolnego.

- Podobno Brett był najlepszym zawodnikiem w poprzedniej szkole, do której chodziliście - mówi McCall. - To prawda?

- Jasne - prycham. - Był do bani. Po prostu reszta drużyny była jeszcze gorsza niż on.

- Wiesz, może lepiej wróć na miejsce. - Posyłam Brett'owi najbardziej uroczy uśmiech na jaki mnie stać, na co ten prycha. - Nie słuchaj jej. Proponuję test praktyczny.

Scott wzrusza ramionami i woła kogoś, żeby stanął na bramce. Brett szybko staje na pozycji obrońcy i czeka na Scotta.
Już mam wracać na trybuny, ale odwracam się do McCalla i mówię:

- Jest dobry, ale ma problemy ze zmyłkami.

Chłopak patrzy na mnie przez chwilę, po czym kiwa z uśmiechem głową i bez ostrzeżenia biegnie w stronę Talbota. Ten mimo tak gwałtownego zachowania Scotta cały czas śledzi go wzrokiem.
McCall idąc za moją radą biegnie tak, jakby chciał minąć Brett'a po jego lewej, ale w ostatniej chwili mija go z prawej.
Scott z łatwością mija Brett'a i rzuca piłkę do bramki.
Talbot patrzy na mnie znacząco.
Ja mogłam podsłuchać ich rozmowę, on mógł zatrzymać Scotta. Żadne z nas tego nie zrobiło.

- Mówiłam, że jest do bani - krzyczę na całe boisko.

Podchodzę do ławki rezerwowych, na której siadam, bo nie chce mi się dalej iść.
Po chwili Scott i Brett zamieniają się rolami, tym razem to kapitan jest obrońcą.
Chwilę później obserwuję, jak Talbot dosłownie przeskakuje nad zdziwionym McCallem i strzela piękną bramkę.

- Z takimi popisami to do cyrku - szepczę, ale Brett i tak mnie słyszy, bo od razu pokazuje mi środkowy palec. - Też Cię kocham!

- McCall!

Przenoszę wzrok na trenera, koło którego w kilka chwil staje McCall.
Przez chwilę rozmawiają, a mnie kusi, żeby tym razem podsłuchać. Ostatecznie wybieram pozostanie w nieświadomości.
Spoglądam na Brett'a, który mimo że patrzy w moim kierunku ma skupiony wyraz twarzy i mnie ignoruje. Szybkim krokiem podchodzę do niego, zdzielam po głowie i mówię:

- I tak Cię wezmą. Widziałeś jak gra ten Stilinski?

- A jak nie to karierę w cyrku mam jak w banku.

- Z pewnością... - Spoglądam na Scotta, który wypowiedział te słowa idąc w naszym kierunku. - ...ale na obecną chwilę lepiej skup się na karierze zawodnika lacross. Witam w drużynie.

Po tych słowach McCall wyciąga rękę w stronę Brett'a, a ten bez wahania ją ściska.
Przez chwilę wydaje mi się, że Scott zbyt długo trzyma dłoń Brett'a, ale może to tylko moja wyobraźnia?
Nagle czuję wibrację w tylnej kieszeni moich spodni, więc wyciągam z niej telefon i odczytuję otrzymaną wiadomość.

- Zbieraj się - mówię do Brett'a klepiąc go w plecy. - Obowiązki wzywają.

Brett patrzy na mnie przez chwilę, po czym zaczyna tłumaczyć Scottowi, dlaczego nie może zostać na treningu.
Oczywiście poleciała standardowa bajka o przeprowadzce i innych takich bzdetach.
Scott z łatwością uwierzył w tłumaczenia brązowowłosego, dlatego już po pięciu minutach idę z przegranym chłopakiem w stronę parkingu.

- Co tym razem? - pyta, kiedy wsiadam na mój motor.

- Zależy, co kryje się za słowami "przyjeżdżać natychmiast".

Brett prycha pod nosem i również wsiada na swój motor.
Ma już zakładać kask na głowę, ale kładzie go na kierownicy i mowi:

- Zakład, że będę pierwszy?

Uśmiecham się pod nosem i najszybciej jak umiem odpalam motor i z piskiem wyjeżdżam z parkingu. W lusterku widzę, że Brett stoi jeszcze przez chwilę pod szkołą, po czym zaczyna mnie gonić.
Może nie słyszę go, ani nawet nie widzę za dobrze, ale czuję, że się uśmiecha. W dodatku jestem pewna, że padły jego ulubione słowa: wyzwanie przyjęte.

Chciałam zrobić dedykację, ale za dużo roboty, dlatego oznaczam emikey_ Speszyl for ju maj lov 💗 A tero ić się ucz na geografie i informatykę 😂

Tak btw wielbcie mnie, bo to drugi rozdział jednego dnia xD

Opublikowano: 19:45 26 kwietnia 2018

Wrong Side |Teen Wolf| ☑️Where stories live. Discover now