Rozdział 13.

2.1K 137 78
                                    

Jeszcze zanim udaje mi się otworzyć oczy czuję, że pełnia się już skończyła.
Mimo że nadal jestem lekko obolała to czuję się zdecydowanie lepiej.
Kiedy w końcu postanawiam otworzyć oczy od razu orientuję się, że nie jestem już w klinice weterynaryjnej. Obecnie leżę na jakiejś zielonej kanapie. Niby nic dziwnego, ale mam związane nogi i ręce.
Zirytowana biorę głęboki wdech, czego od razu żałuję. Zapach Scotta jest tak intensywny, że aż drażniący.
Po chwili stwierdzam, że skoro jestem tu ja to reszta też powinna być gdzieś w domu. Staram się skupić na dźwiękach wokół mnie aż udaje mi się wychwycić rozmowę.

- Nie możemy traktować jej jak zwierzęcia - mówi Liam, a ja w pełni się z nim zgadzam, bo wiem, że mowa o mnie. - Poza tym z opowieści Aidena wynika, że nie jest zbyt groźna.

Ta zniewaga krwi wymaga!
Ja niby nie jestem groźna?
W sumie narazie niech żyją w nieświadomości...

- Nie lekceważyłbym jej. - Nie poznaję tego głosu i nie podoba mi się to. - Z tego, co wiem moc naguali porównywana jest do mocy Prawdziwych Alf.

Trochę mi zajmuje przetworzenie nowych informacji. Kiedy wreszcie dociera do mnie sens słów nieznajomego otwieram szeroko oczy.
W miarę sprawnie siadam na kanapie i wysuwam pazury, którymi przecinam sznury. Kiedy jestem wolna rozmasowuję obtarte nadgarstki. Po chwili po obtarciach nie ma już śladu.
Widząc, że dookoła kanapy jest rozsypany sproszkowany jarząb siadam w wygodniejszej pozycji i dalej słucham.

- ...wczoraj działo. Praktycznie umierała. - Przewracam oczami i w myślach pokazuję Theo środkowy palec. Po części umierałm przez niego, więc niech spada na bambusa. - Po tym, co widziałem nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że jej moc ma być równa tej McCutie'go.

- To jest nas dwoje - mówi Jackson, a po chwili popierają go również bliźniaki. - Bądź, co bądź. Co chcecie z nią teraz zrobić?

Też bym chciała wiedzieć.
Nagle krzesło koło kanapy, ale poza barierą z jarzębu, lekko się przesuwa. Marszczę zdziowna brwi, ale po chwili dociera do mnie, co się właśnie stało.

- Corey? - pytam retorycznie. - Corey, pokaż się.

Przede mną materializuje się Corey i od razu krzyczy, że się obudziłam. Przewracam oczami, bo chłopak był tu prawdopodobnie cały czas, a jestem przytomna już jakieś kilka minut.
Chwilę później po schodach schodzi chyba całe stado McCalla w tym mężczyzna, którego pierwszy raz na oczy widzę.
Czarne włosy i tego samego koloru lekki zarost na brodzie nadają mu surowości. Kiedy jego wzrok ląduje na mnie lekko się wzdrygam. Mimo to staram się zachować pewność siebie i mówię:

- My się jeszcze chyba nie znamy.

Mężczyzna przeszywa mnie spojrzeniem, przez co znów się wzdrygam. Czarnowłosy widząc moją reakcję uśmiecha się kpiąco.

- Cofam wszytsko, co o niej mówiłem - rzuca w stronę Scotta.
Nagle słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Szybko odwracam głowę i wiedzę czarnowłosą kobietę.
Ta zauważa nas dopiero po chwili. Uważnie mi się przygląda i z szeroko otwartymi oczami mówi:

- Nawet nie pytam. - Kobieta przeciera twarz dłonią i przesuwa wzrokiem po pozostałych. - Jackson? Derek? Nie, nie chcę wiedzieć.

Kobieta wchodzi po schodach mrucząc coś pod nosem, ale nie słucham jej.
Przenoszę wzrok na czarnowłosego mężczyznę i mówię:

- Derek Hale! - Chwilę milczę, po czym dodaję: - Wow... Derek Hale...

Mężczyzna przewraca oczami, po czym mówi do Scotta coś o starej, sprawdzonej metodzie.
Marszczę brwi, bo coś czuję, że niedługo poczuję tę ich metodę. Jednak dopóki siedzę w środku bariery z jarzębu jestem spokojna.

- To i tak nic nam nie da - mówi Ethan. - Darkhar jakoś specjalnie jej nie ufa.

Kiwam głową na boki, bo chłopak ma rację.
I nagle dociera do mnie o jakiej metodzie mówił Derek.
Chcieli mi wbić do głowy! RODO, kurwa!
W tym samym momencie do moich uszu dociera ten okropny ryk. Staram się go zignorować, ale chyba słabo mi idzie, bo wszyscy zaczynają się we mnie wgapiać.

- Myślałem, że widziałem już wszytsko - zaczyna Jackson - ale fioletowych oczu jeszcze nie widziałem.

Spuszczam wzrok na podłogę i zaczynam nucić pod nosem. Kiedy znów podnoszę wzrok moje oczy prawdopodobnie mają już normalną barwę, bo zainteresowanie moją osobą znacznie spadło.
Stiles przysuwa sobie krzesło, po czym siada na nim tak, że głowę ma na oparciu i pyta:

- Czego szukacie w Beacon Hills?

Widząc, że Aiden (nauczyłam się ich odróżniać) otwiera usta szybko mówię:

- Tego samego, czego chciałby od was Deucalion. Scotta w stadzie. Ewentualnie jego mocy. - Chwilę milczę, po czym dociera do mnie bardzo ważny fakt. - Skoro bliźniaki są tu, to gdzie jest Deucalion?

Ethan i Aiden rzucają sobie szybkie spojrzenie, natomiast Scott opuszcza wzrok.
To chyba było głupie pytanie...
Ciszę przerwa kolejny ryk, tym razem zdecydowanie głośniejszy.

- Dlaczego nie odpowiesz? - pyta Derek.

- Nie jestem na każde jego wezwanie - wyrzucam z sobie na jednym tchu.

Pierwsze wezwanie udało mi się zignorować, ale to było zdecydowanie mocniejsze.
Głowa zaczyna mi pulsować, a w dodatku wszytsko mnie rozprasza.

- Co ci jest? - pyta nagle Liam, na co szepczę:

- Duszno.

Ledwo udaje mi się zdusić w sobie krzyk wywołany nagłym bólem. Spoglądam na moją prawą nogę, która jest wygięta pod dziwnym kątem.
Kolejnego krzyku nie udaje mi się zdusić. Tym razem ból rozchodzi się po moim ramieniu. Moim kolejnym krzyknięciom towarzyszą odgłosy łamania kości.
Przez ból tracę zdolność zdrowego myślenia. Zaciskam oczy i po prostu zdzieram sobie gardło.
Nagle cały ból ustępuje. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Powoli otwieram oczy i pierwsze pytanie, które ciśnie mi się na usta to:

- Gdzie ja jestem?

Szybko rozglądam się i stwierdzam, że jestem na jakimś urwisku lub czymś w tym rodzaju.
Kolejne dwie rzeczy, które zauważam.
Jestem naga i ranna.
Lepszym pytaniem chyba będzie:

- Co się stało?

Trochę nie ogarniam, co zrobiłam w tym rozdziale...

Tak btw to zapraszam do
ani_oliXD bo zazdrosna jest xD znajdziecie u niej ff o TW

Jak wasze świadectwa? Będą paski?

Opublikowano: 13:10 19 czerwca 2018

Wrong Side |Teen Wolf| ☑️Where stories live. Discover now