Rozdział 14.

2.2K 147 93
                                    

Theo.

Ciało dziewczyny, co chwila wygina się pod nienaturalnym kątem, a z jej ust nieprzerwanie wydobya się krzyk bólu.
Wszyscy patrzymy na nią z przerażeniem, ale nikt nic nie robi.
Nagle krzyki zmieniają się w ryk, a do mnie dociera, co się dzieje.

- Przemienia się - mówi zszokowany Derek. - Całkowicie.

Faktycznie ciało dziewczyny nabiera coraz bardziej zwierzęcych kształtów.
Chwilę później ryk wyrażający ból zmienia się w ryk, który ma sygnalizować wyższość.
Na kanapie Scotta nie siedzi już rudowłosa dziewczyna, ale piękny jaguar.

Wszyscy uważnie obserwujemy każdy ruch zwierzęcia.
Z początku Rosalie tylko pokazywała nam kły, ale teraz chodzi wzdłuż bariery z jarzębu. Nagle Stiles dość gwałtownie się cofa, co przyciąga uwagę jaguara, bo rzuca się jego stronę.

- Żadnych gwałtownych ruchów - zarządza Derek.

Stiles cały czas utrzymuje kontakt wzrokowy z Rosalie i wygląda na to, że się uspokoiła, bo siada na tylnych łapach i lekko przekrzywia łeb patrząc na Stilinskiego.

- Zawsze wolałem koty od psów - mówi po cichu.

Nagle po raz trzeci dochodzi do nas potężny ryk. I właśnie on sprawia, że cały spokój znika.
Jaguar zaczyna ryczeć i rzucać się. Jednocześnie wygląda jakby łapami próbował zakryć uszy.
Nagle zwierzę rzuca się przed siebie i bez najmniejszego oporu pokonuje barierę, po czym wyskakuje przez okno w kuchni McCalla.

- Dramat - mówi nagle Jackson. - No, po prostu, kurwa, dramat! A mówiłem, żeby podać jej trochę mojego jadu!

Mówił, ale kto by go słuchał?

- Nie gonimy jej? - pyta Lydia.

- Jest jaguarem - rzuca Malia. - Nie damy rady jej dogonić. Możemy najwyżej tropić.

Scott spogląda to na mnie, to na Malię, bo to my jesteśmy najlepsi w tropieniu.
Bez problemu przechodzę przez barierę, zabieram pozostałości po ubraniach Rosalie i podaję kawałek każdemu.
Scott bierze ode mnie materiał i mówi do wszystkich:

- Do dzieła.

***

Mimo że zarówno ja jak i Malia staraliśmy się jak mogliśmy trop Rosalie zgubiliśmy nad strumieniem.
Scott zdecydował, że odpuszczamy.

- Co ja tu robię? - pytam, kiedy dzwoni dzwonek na lekcję. - Już wolałbym łazić po lesie i szukać tej rudej wiewióry.

Stiles wywraca oczami na moje słowa, ale nie komentuje.

- Wydaje mi się, że należałoby porozmawiać z Brett'em i Isaaciem - mówi Scott. - Nie walczyli z nami, mimo że mogli.

Totalnie nie rozumiem zachowania tamtych dwóch. Na ich miejscu zaatakowałbym bez wahania i litości.
A oni?
Odeszli niczym potulne baranki.
W sumie zawsze mogę sprowokować ich do walki...
Nagle czuję uderzenie w żebra. Łapię się za obolałe miejsce i patrzę gniewnie na Liama.

- Wiem, o czym myślisz - mówi. - I masz o tym nie myśleć.

Prycham pod nosem. Naiwność Dunbara jest wręcz urocza.
Chłopak marszczy brwi, ale nic już więcej nie mówi.
Kiedy przestaję przyglądać się chłopaki ze zdziwieniem stwierdzam, że idziemy do męskiej szatni.
Kiedy wchodzimy do środka od razu zauważam Isaaca i Bretta z świecącymi na złoto oczami.

- O wilkach mowa - prycham, ale najwyraźniej tylko mnie to śmieszy. - Zero poczucia humoru.

Liam posyła mi karcące spojrzenie, ale olewam to i uśmiecham się do niego kpiąco.
Natomiast Isaac i Brett patrzą na nas spod byka.

- Słyszeliśmy Rosalie - mówi Talbot. - Cierpiała. Jeżeli coś jej zrobiliście...

- Przystopuj - rzuca Stiles. Z gardła Isaaca wydobywa się cichy ryk, na co syn szeryfa chowa się za Scottem. - Cokolwiek się z nią stało jest winą waszego alfy.

- Jak to 'cokolwiek się z nią stało'?

Wtopa. Idealne słowo opisujące tą sytuację.
Puls Isaaca znacznie przyśpiesza, a jego kły się wydłużają.
Może wreszcie poleje się trochę krwi!

- Gdzie jest Rosalie? - warczy w stronę Scotta.

- Nie wiemy. Po przemianie uciekła.

Oczy Bretta (w przeciwieństwie do tych Isaaca) przestają lśnić.
Wygląda na to, że Talbot jest tym rozsądniejszym.
Wzdycham ciężko, bo szanse na to, że dojdzie do rozlewu krwi właśnie zmalały.

- Zostaw moje żebra w spokoju, Dunbar - prycham do chłopaka, kiedy ten po raz kolejny uderza mnie w bok.

- Czuję krew - mówi nagle Malia.

Patrzę przez chwilę na dziewczynę, po czym biorę głęboki wdech.
Również wyczuwam krew, ale bardzo słabo.
Brett bez wahania zrywa się do biegu i chwilę później znika za drzwiami. Isaac stoi przez chwilę i ciężko oddycha. Kiedy podnosi wzrok jego oczy mają już normalny kolor.
Zdecydowanie wolniej niż Brett, ale jednak, wychodzi z szatni.
Wzruszam ramionami i idę za nimi.

- A ty dokąd? - pyta Liam.

- Za nimi. - Znów wzruszam ramionami. - Nie mówcie, że nie ciekawi Was, co z Rosalie.

Nie czekając na niczyją odpowiedź wychodzę z szatni i wiedziony zapachem krwi wchodzę do szatni, ale damskiej.
Od razu kieruję się pod prysznice, koło których stoją te dwa jełopy.
Na ziemi, pod strumieniem wody, siedzi rudowłosa. Ubranie, które ma na sobie jest całe w jej krwi. W miejscach nie zakrytych przez żaden materiał widzę kilka ran od pazurów.
Isaac tak jak ja po prostu przygląda się rudowłosej natomiast Brett po chwili wahania podchodzi do niej.

- Rosa?

Chłopak kładzie rękę na jej ramieniu, na co ta cicho syczy z bólu.

- Nic nie pamiętam - szepcze.

- To nic. Chodź. Opatrzymy Cię.

Rosalie z lekkim wysiłkiem wstaje, a widząc Isaaca na jej twarzy pojawia się lekki uśmiech.
Kiedy jej wzrok ląduje na mnie mówi:

- Dziękuję. - Zarówno ja jak i Isaac unosimy pytająco brwi. - Za to w klinice.

Macham lekceważąco ręką.
Brett i Isaac pomagają wyjść dziewczynie z szatni, a ja po prostu patrzę.
Cała ta scena jest o tyle zabawna, bo Isaac jest chłopakiem Rosalie, ale to Brett się o nią szczerze martwi.
Kiedy zostaję sam prycham pod nosem i wychodzę z szatni. Ledwo przekraczam próg od razu zostaję otoczony przez stado McCalla.

- To jest lepsze niż telenowele - mruczę pod nosem i wychodzę ze szkoły.

Opublikowano: 17:11 25 czerwca 2018

Wrong Side |Teen Wolf| ☑️Where stories live. Discover now