Rozdział 7.

2.8K 163 37
                                    

Razem z Brett'em zaczęliśmy biec przed siebie z nadnaturalną prędkością. Co chwila oglądam się na chłopaka i zauważam, że jego oczy lśnią na złoto. Prawdopodobnie moje lśnią teraz fioletem, ale ignoruję ten fakt.

- Ścigamy się! - krzyczy Brett, a ja kiwam głową, bo wiem, że chodzi o rozdzielenie się dla zmyłki. - Już!

Przeskakuję nad powalonym drzewem i biegnę w prawo, a chłopak w lewo.
Przez ten manewr zauważam obcą postać między drzewami. Jedną. Czyli ten za kim pobiegnie będzie miał pecha.
A że moje szczęście lubi robić sobie urlopy to obcy oczywiście pobiegł za mną.
Jeśli ta osoba liczyła, że łatwiej złapie dziewczynę to się przeliczyła. W końcu nie jestem zwykłą dziewczyną. Nie jestem nawet wilkołakiem.
Jestem nagualem.

***

Zsiadam z motoru, po czym zdejmuje kask z głowy.
Chwilę później koło mnie parkuje Brett na swoim sprzęcie. Czekam aż do mnie dołączy i razem ruszamy w stronę szkoły.
Od wczorajszego rozpoznania nie miałam okazji z nim rozmawiać, bo od raz po powrocie Astaroth wziął go na trening.

- Widziałaś to drzewo? - pyta nagle.

- Brett - zaczynam wzdychając pod nosem - byliśmy w lesie. Sprecyzuj.

- Ogromny pień w samym środku lasu. - Kręcę głową, na co chłopak tylko kiwa głową. - Właśnie! Poczułaś coś od naszego stalkera?

Przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią.
Nie często używam swoich wyostrzonych zmysłów, dlatego nie zawsze rozróżniam pewne zapachy, ale tym razem mówię pewnie:

- Kojot. Szybki kojot. Z pół godziny biegałam po tym lesie zanim go zgubiłam.

Talbot mruczy coś pod nosem, ale nawet nie chcę wiedzieć co.
Wchodzimy do szkoły, a spojrzenia wszystkich uczniów od razu lądują na nas. Trwa to tylko chwilę, ale i tak na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
Uwielbiam być w centrum uwagi. Oczywiście w tym pozytywnym sensie.
Zauważam, że Brett totalnie odpłynął, więc pstrykam mu palcami przed twarzą.

- Malia Tate - mruczy pod nosem, a ja marszczę brwi. - Dziewczyna McCalla. Ona albo Theo Raeken.

Kiwam głową przypominając sobie, że Raeken jest chimerą.

- Tate - mruczę. - Zapach wyraźnie wskazywał na kojota. Theo pachnie... bardziej jak... Yhh, nie wiem jak co, ale nie jak kojot ani jak wilk. - Zerkam z ukosa na Brett'a i zauważam, że ten mnie całkowicie olewa. - Słuchasz mnie?!

- Widziała nas.

Marszczę brwi zdziwiona, ale po chwili zauważam, że przy szafkach stoi prawie całe stado McCalla. Wśród tych osób wyczuwam zapach z wczoraj i już mam pewność, że była to Malia.
Zagarniam kosmyk włosów za ucho i zaczynam słuchać ich rozmowy.

- Nie przewidziało mi się - mówi Malia. - Jej oczy były fioletowe!

Kątem oka zauważam, że Dunbar stara się dyskretnie przyjrzeć mi i Brett'owi. Swoją drogą nadal nie poznałam jego imienia...
Krzywię się nieznacznie, kiedy do moich uszu dociera dźwięk dzwonka i zagłusza dalszą rozmowę paczki McCalla. Wzdycham głośno i bez słowa ruszam w stronę odpowiedniej klasy. Okazuje się, że razem ze mną lekcje ma niejaka Lydia Martin, która, jak się dowiedziałam, jest dziewczyną Stilinskiego. Oprócz tego podobno jest też niezwykle mądra.

- Rosalie!!!

Szlag.
Kieruję spojrzenie na ostatnią ławkę w klasie, którą z dumą zajmuje Lucas. Obok niego jest wolne miejsce, a chłopak "subtelnie" pokazuje mi żebym na nim usiadła.

- Niedoczekanie twoje - prycham pod nosem, ale jestem pewna, że Lucas i tak to usłyszał.

Na przekór chłopakowi siadam mniej więcej w środkowej ławce w rzędzie pod oknem. Ledwo usadzam swoje cztery litery na krześle, a koło mnie pojawia się rudowłosa i z uśmiechem pyta wskazując na puste miejsce obok mnie:

- Można? - Kiwam głową, a dziewczyna szybko siada. Po chwili odwraca się w moją stronę. - My jeszcze się nie znamy. Nazywam się Lydia Martin.

- Rosalie Talbot - mówię podając jej dłoń - ale pewnie to wiesz.

Uśmiech na twarzy rudowłosej nieznacznie się powiększa, kiedy kiwa głową. I mimo że jej uśmiech jest naprawdę śliczny to przy dłuższej obserwacji widać, że nieszczery.
Nagle do klasy wchodzi nauczyciel i wszystkie rozmowy cichną. Mężczyzna najwyraźniej wzbudza niezły szacunek u uczniów. Nie to, co babka od matmy.

- Nie zepsuj nic.

Otwieram szerzej oczy i odwracam głowę w stronę Lucasa.
Ja mam coś zepsuć? To on jest w tym specjalistą!
Szybko pokazuję mu środkowy palec. Dziecinne, ale wiele nie trzeba, żeby wkurzyć Lucasa. Z radością wsłuchuję się w bicie jego serca, które coraz bardziej przyśpiesza.
Z uśmiechem na twarzy siadam przodem do tablicy i po chwili pytam Lydię:

- Jaki dział przerabiamy?

- Ochrona przyrody. - Unoszę pytająco brew. Ja rozumiem, że segregowanie odpadów jest ważne, ale żeby uczyć się o tym na biologii. To jest już chyba lekka przesada. - W ramach projektu. Za dwie lekcje będziemy kontynuować genetykę zaawansowaną.

Boże, kto mnie zapisał na zaawansowaną biologię?! Chociaż nie. Cofam to pytanie.
Kto zapisał Lucasa na zaawansowaną biologię?!! Przecież to jest ułom totalny.
Nagle drzwi do klasy otwierają się na oścież, a w progu staje McCall. Rozglądam się szybko po klasie i od razu zauważam, że jedyne wolne miejsce jest koło Lucasa.

- Przepraszam za spóźnienie - mówi chłopak. - Ja...

- Siadaj, McCall - przerywa mu nauczyciel.

Chłopak kiwa głową i jeszcze raz przeprasza za spóźnienie.
Kiedy zauważa, że jedyne wolne miejsce jest koło Lucasa zerka szybko na Lydię, ale widząc mnie odwraca wzrok.

- Zjesz z nami obiad?

Patrzę zdziwiona na rudowłosą.
Najwyraźniej stado McCalla chce się zorientować w sytuacji.
Uśmiecham się sztucznie w stronę dziewczyny i mówię:

- Obiecałam Isaacowi, że dziś z nim zjem, ale może następnym razem?

Martin kiwa ochoczo głową i obie zajmujemy się lekcją, aczkolwiek mi długo nie udaje się na niej skupić.
Za bardzo boję się, że podczas pozostałych 30 minut Lucas zrobi lub powie coś, co nam zaszkodzi.

Taki zapychacz na poprawę humoru 😂

Opublikowano: 15:09 17 maja 2018

Wrong Side |Teen Wolf| ☑️Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon