Rozdział 18.

2K 133 43
                                    

"Z buta wjeżdżam" będzie świetnym określeniem tego jak wchodzę do naszego domu. Już w progu zaczynam krzyczeć na całe gardło, ale odpowiada mi tylko głupie echo.
Wtężam słuch, ale do moich uszu nie docjerają żadne głosy ani bicia serc.
Klnę siarczyście pod nosem i kopię jakieś kartonowe pudło leżące na podłodze. Ze zdziwieniem stwierdzam, że w środku są jakieś ubrania. Sam widok ubrań jakoś mnie nie dziwi, bardziej chodzi o krew na nich.
Biorę pierwszą lepszą rzecz do ręki i zaciągam się zapachem krwi.
Koszulka upada na ziemię, a ja czuję jak moje oczy zaczynają lśnić fioletem.
To jest krew Bradley'a.

***

Węszę w powietrzu aż do moich nozdrzy dociera zapach Darkhara.
Od razu ruszam za zapachem z czystą chęcią mordu.

- Szukałaś mnie?

Gwałtownie się zatrzymuję, obracam o 360 stopni i odnajduję wzrokiem Darkhara.
Zostawił fałszywy trop, żeby mnie zmylić, a mimo to się ujawnia. Mniej roboty.

- Co mu zrobiłeś?! - syczę przez zaciśnięte zęby.

Na twarzy mężczyzny pojawia się złowrogi uśmiech. Po chwili Darkhar zaczyna iść w moją stronę, na co wysuwam pazury.

- Będzie żyć - mówi stając metr przede mną. - Chyba, że zawiedziesz.

W tym momencie przypominam sobie, co Brad powiedział mi podczas naszego ostatniego spotkania. Wtedy nawet nie brałam tego pod uwagę, ale teraz...


- Odchodzę.

- Nie bądź głupia - prycha Alfa. - Ty odchodzisz, twój brat umiera.

Nie ukrywam, że nie jestem pewna mojej decyzji. Kocham mojego brata i nie chcę go stracić na zawsze, ale nie chcę też stać się potworem.
Biorę głęboki wdech i robię krok w tył. Darkhar marszczy brwi, po czym parska śmiechem.
Nagle z jego ust wydobywa się ogłuszający ryk, który przyprawia mnie o ból głowy. Chwilę późnej po lesie rozchodzą się kolejne ryki, prawdopodobnie Levany, Astarotha i Lucasa.

- Radzę Ci korzystać z ostatnich minut życia - mówi Alfa.

Do moich uszu dociera dźwięk łamanych gałęzi.
Nie czekam dłużej. Zrywam się do biegu w stronę przeciwną do tej, z której biegną wilkołaki.
Na obecną chwilę mam jakieś 500 metrów przewagi. W dodatku jestem zwinna i szybsza. Jeśli znajdę schronienie jest szansa na to, że przeżyję.
Pierwszym miejscem, o którym myślę jest szkoła i tam biegnę.

- Szlag! - warczę pod nosem, kiedy prawie upadam przez jakieś korzenie. - Szlag!

Uważniej patrzę pod nogi, ale jednocześnie przyśpieszam, dzięki czemu po chwili wybiegam z lasu.
Dotarcie do szkoły nie zajmuje mi dużo czasu.
Kiedy wbiegam do budynku myślę, co zrobić, żeby nie zostać wytropiona. Po chwili lekko ranię się w dłoń i zostawiam kilka kropli mojej krwi wszędzie gdzie się da. Na koniec biegnę do piwnicy i blokuję drzwi.
Siadam w kącie i czekam.
Przeżyję albo zginę. Prosta sprawa.

***

Czując, że ktoś lekko mną potrząsa otwieram leniwie oczy.
Kiedy mój wzrok przyzwyczaja się do światła rozpoznaje Lydię, Malię i Stilesa.
Marszczę zdziwiona brwi, ale kiedy wszystko sobie przypominam zrywam się na równe nogi i pytam:

- Jak tu weszliście? Zamknęła drzwi na zamek. - Stiles pokazuje mi pęk kluczy, który ostatnio widziałam, kiedy szedł ze mną do pielęgniarki. - Ohhh...

- Cała szkoła tobą pachnie - mówi Malia.

Wzruszam ramionami jednocześnie uśmiecham się pod nosem, bo mój plan okazał się skuteczny.
Nadal żyję!

- Rosalie - zaczyna Lydia - co tu się stało?

Patrzę na moją dłoń, którą wczoraj zraniłam.

- Można powiedzieć, że się zbuntowałam.

Nagle klnę siarczyście, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że nie mam żadnych ubrań. Nic. Wszystko zostało w domu.
Cała trójka patrzy na mnie nieco zdziwiona moim zachowaniem.
Wzdycham ciężko, po czym idąc w stronę wyjścia z piwnicy mówię:

- Dzięki za pobódkę, ale muszę już lecieć. Do zo... Ała!

Podnoszę wzrok na Isaaca, który stoi w drzwiach. Byłam tak zamyślona, że na niego wpadłam.
Chłopak patrzy na mnie złotymi oczami, a po chwili przenosi wzrok na Stilesa, Lydię i Malię.

- Jeśli znowu - zaczyna, ale od razu mu przerywam.

- Chill, baby, chill. - Lahey patrzy na mnie z niezrozumieniem na twarzy, co jakoś mnie nie dziwi. Po raz kolejny wzdycham, po czym łapię chłopaka za dłoń i ciągnę na szkolny korytarz. - Później ci wyjaśnię. Najpierw znajdźmy Bretta.

Nie musimy długo szukać. Właściwe to wcale nie musimy szukać. To Brett znajduje nas.
Zanim udaje mi się odezwać chłopak przytula mnie do siebie. Chyba trochę przestraszył się, kiedy poczuł moją krew w szkole.
Kiedy Brett odsuwa mnie od siebie patrzy mi w oczy i pyta:

- Coś znowu odpierdoliła?

Przewracam oczami jednocześnie kręcąc głową.

- Jak ty mnie dobrze znasz - prycham. - Tak w dużym skrócie to Darkhar prawie mnie zabił i jak się o tym dowiedziałam to... Odeszłam.

- Co?! - krzyknęli obaj.

Szybko zakryłam im usta.

- Głośniej, bo usłyszała was tylko połowa szkoły.

- Lekcje się jeszcze nie zaczęły - mówi Isaac. Kiwam lekko głową, bo zdaje sobie sprawę z tego, że nie wiem nawet, która godzina. - Wracając. Jak to odeszłaś?! A co z twoim bratem?!

Na samą myśl, że Brad może zginąć przygryzam wnętrze mojego policzka.

- Mam plan - mówię. - I chcę żebyście mi w nim pomogli.

Ykhym, ykhym. Jeśli ktoś jest fanem MARVELA to zapraszam do mojej nowej książki z shotami.
Pierwszy shot jest o Lokim...
(nie to wcale nie jest reklama)

Opublikowano: 10:15 21 lipca 2018

Wrong Side |Teen Wolf| ☑️Where stories live. Discover now