– Więc uważasz, że mam siedzieć cicho na ten temat?

Odczułam, że mój chłodny głos robił na niej wrażenie i wydawała się coraz mniej pewna siebie.

– Nie o to mi chodzi – sprostowała. – Mogłabyś postarać się przekazać to delikatniej, a nie prosto z mostu, jak to zawsze odbywa się na konferencjach.

Zatrzymałam się i odwróciłam do niej.

– W takim razie sama oznajmij to poddanym – rozkazałam. – Liczę, że zrobisz to poprawnie. Miałam się jutro na ten temat publicznie wypowiedzieć, więc mnie zastąpisz.

Jej zdziwiona mina, pokazywała, jak bardzo się tego nie spodziewała.

– Oczywiście, Królowo – odparła po chwili milczenia.

Uśmiechnęłam się do niej delikatnie i kiwnęłam głową, abyśmy ruszyły dalej. Minęłyśmy klatkę schodową i podążyłyśmy drugim głównym korytarzem na parterze.

– A co ty sądzisz o tej epidemii, Nuqro?

– Jest to straszne, ale nieuniknione. Wiem, że nie powinnam tego mówić na głos, ale cieszę się, że ten problem nie dotyczy Wiecznych ani zwierząt. Poza tym po wyginięciu Krótkowiecznych ludzki gatunek się umocni i zniknie wiele problemów, które ciążyły na nas od czasów starożytnych.

– Reszta Rady podziela twoje zdanie?

– Rozmawialiśmy już na ten temat przy kilku okazjach i większość myśli tak samo.

– Większość? – powtórzyłam za nią.

– To znaczy niektórzy są po prostu bardziej zadowoleni z rozwoju wypadków niż inni – sprostowała. – Najoptymistyczniej do sprawy podchodzą Shadow i Agder. A Ty, Królowo? Co o tym sądzisz?

– Jest mi to na rękę – odparłam zgodnie z prawdą. – Chcę uczynić Świat Mocy potężniejszym, a wyginięcie najsłabszej rasy tylko to ułatwi. Natura już przesądziła o ich losie, więc jedyne, co możemy z tym zrobić, to wykorzystać to jak najlepiej na naszą korzyść.

Spojrzałam na zegarek, licząc, ile czasu pozostało do końca spotkania Zimera z Jurysdytami. Nuqra zrobiła to samo, marszcząc brwi.

– Proszę o wybaczenie, Królowo – zwróciła się do mnie, dygając. – Muszę się przygotować przed moją rozmową.

– Odprowadzę cię na górę – zadecydowałam, więc wróciłyśmy do schodów.

Dziewczyna z kocią gracją pokonała stopnie i udała się do swojego pokoju, a ja skierowałam się do największego salonu na zamku, w którym odbywały się tegoroczne Lulilje. Było to oficjalne święto miast i w tym terminie odbywały się rozmowy między Radą a Jurysdytami. Radni średnio za tym przepadali i gdyby mogli zapadliby się pod ziemię na cały Lulil, czyli trzeci miesiąc. Ale tradycja to tradycja i każdy z nich musiał to zaliczyć. Korzystając z tego, że przewodniczącemu pozostało jeszcze kilka minut spotkania, sięgnęłam po komórkę i usiadłam na jednym z parapetów w praktycznie opustoszałym przedsionku. Wybrałam numer do Dantego i poczekałam na połączenie.

– Witam, Królowo – odezwał się w końcu Najwyższy. – Właśnie miałem do Ciebie dzwonić.

– Coś się stało? – zaniepokoiłam się.

– Niestety tak. Epidemia nagle drastycznie przyspieszyła.

– O tym już wiem – mruknęłam z przekąsem.

– Chodzi o to, że stało się to z nocy na noc – wyjaśnił. – Nawet najsilniejszy wirus, z jakim mieliśmy do czynienia, nie mutował tak szybko. Zaniepokoiło to nas i od razu chciałem się z Tobą skontaktować, bo podejrzewałem o to siły wyższe, ale dosłownie przed chwilą Unitet sam się do mnie odezwał.

WolfKnightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz