o27 Sunshine ✍

1.1K 69 15
                                    

— Wychodzimy na kolację do Lodge'ów — poinformował tata, wchodząc do mojego pokoju. 

Uniosłam wzrok znad telefonu, aby zerknąć na Freda. Kiwnęłam głową. Nie miałam za dużo do powiedzenia, bo wciąż chodziłam wokół ojca i brata na paluszkach. 

— Może... chcesz pójść z nami?

Uniosłam brew, nieco zdziwiona. Ojciec chyba sam nie wierzył w swoje słowa. Wątpiłam, że byłam mile widziana zwłaszcza, że kilka dni temu widziałam się z Ronnie i nie wspomniała o żadnej kolacji ani słowem. 

— Wątpię, że zaproszenie dotyczyło także mnie — przyznałam zgodnie z prawdą. Wróciłam wzrokiem do telefonu mając nadzieję, że ojciec zrozumie moje intencje. Dla mnie rozmowa była zakończona. 

Fred jednak wciąż stał uparcie w drzwiach, jakby na coś czekał. 

— Jak się czujesz?

Wargi zadrżały, przez co natychmiast je zacisnęłam, aby tylko się nie rozkleić. Czułam się paskudnie i póki nie musiałam nikomu o tym opowiadać, było dobrze. Dusiłam w sobie uczucia, broniłam się ironią i gniewem, nie dopuszczając do siebie nikogo. Jedyna chwila słabości, na którą sobie pozwoliłam, to ta w obecności Ronnie, tuż po wizycie FP. Nic więcej, poza łzami wylanymi w poduszkę.

Ojciec, tym jednym pytaniem, schrzanił wszystkie moje plany. Zbił skorupę, którą się opatuliłam i wywlókł na zewnątrz roztrzaskane kawałki serca. 

Nie odpowiedziałam, bo głos zamarł mi gdzieś w gardle. 

— Powinnaś porozmawiać z Archie'em.

Może i powinnam, nie wiem. Problem jednak leżał w tym, że on nie chciał ze mną rozmawiać. Patrzenie na mnie przychodziło mu z dużym trudem, a co dopiero wydukanie kilku słów. 

— Żadne z nas tego nie chce — mruknęłam po chwili, walcząc ze łzami, napływającymi do oczu. 

Zamknęłam oczy, w myślach błagając Freda, aby już sobie poszedł. Po prostu wyszedł, zamknął za sobą drzwi i pozwolił mi ryczeć w spokoju. Przecież wcale nie prosiłam o tak wiele. 

— Victoria...

Poczułam, jak łóżko ugina się pod wpływem ciężaru. Ojciec usiadł obok, tuż przy mnie. Jego ciepła dłoń spoczęła na moim ramieniu, ale wciąż nie mogłam otworzyć oczu. 

— Szczera rozmowa z twoim bratem...

— I co mu powiem? — warknęłam, otwierając oczy. Łzy ciekły po moich policzkach, ale nie mogłam już nic z tym zrobić. Wpatrywałam się w ojca, jego twarzy, na której malował się smutek. Cierpiał, bo nie mogliśmy się z Archem dogadać. Ale w tamtej chwili przypomniałam sobie słowa które ostatnio padły z ust taty i gdzieś we mnie zapaliła się iskierka wściekłości. — Opisać mu ze szczegółami, jak uciekłam z domu i co robiłam wtedy z Jonesem? Jak wyciągałam go z alkoholizmu? Jak chowałam się przed szeryfem po najbardziej obskurnych ulicach Southside? 

— Wiesz, że nie o to mi...

— On też nie jest święty, tato! Bzykał swoją nauczycielkę, ale zdaje się, że o tym wszyscy zapomnieliście. Gdy tylko przestałam być idealną córką, stałam się kozłem ofiarnym i wciąż nim jestem! To ja jestem tą złą, Archie jest tym idealnym! Każe mi przepraszać za coś, co działo się ponad pięć lat temu! Nie patrzy na to, że byłam Bogu ducha winna, po prostu się zakochałam! Naprawdę muszę za to płacić aż do dziś?!

— Dziecko, przestań... — szepnął Fred, łapiąc moją twarz w obie dłonie. Nie spodziewałam się tego ruchu, jednak nie byłam w stanie się ruszyć, czy protestować.

One Last Time || FP JonesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz