oo9 You still have feellings for... ✍

1.2K 62 4
                                    

Jeśli było coś związanego z Jugiem, co wyjątkowo zapadło mi w pamięć to fakt, że nienawidził urodzin. Więc gdy mój drogi braciszek stanął w kuchni targając wielki karton z urodzinowymi ozdobami, kazałam mu popukać się w czoło. Oczywiście Archie to Archie, który wie najlepiej i mnie nie posłuchał. A żeby znów nie okrzyknięto mnie wyrodną siostrą stwierdziłam, że pomogę Klakierowi.

Choć wciąż uważałam to za durny pomysł.

— Czemu masz taki stosunek do rozwodu rodziców? — zapytał Archie, gdy zaczęłam rozkładać talerzyki na stole. 

— Taki, znaczy jaki? — mruknęłam. 

— Chcesz, żeby nasza rodzina zupełnie się rozpadła?

— Dla mnie rozpadła się ponad pięć lat temu, Archie...

Rudowłosy zszedł z krzesła, na którym chwilę wcześniej stał. Czułam na sobie jego wzrok, ale kontynuowałam rozkładanie sztućców. Rozwód rodziców po prostu mnie nie interesował, nie miałam też ochoty tłumaczyć bratu, z czego wynikało moje podejście. 

— I dlatego poleciałaś na South Side?

Już raz proponowałam, że powinniśmy obciąć Rudemu język. Z każdą chwilą coraz bardziej przekonywałam się, że to naprawdę fenomenalny pomysł.

Tym razem odwróciłam się do brata, patrząc na niego pobłażliwie. Czy Archie delikatnie chciał oskarżyć mnie o rozpad naszej rodziny? Takie odniosłam wrażenie. 

— Poniekąd — przyznałam w końcu, wzruszając ramionami. — Byłeś wtedy dzieckiem i mało rozumiałeś, Archie. Mama i ja nigdy się nie dogadywałyśmy. Zawsze byłyśmy po dwóch różnych stronach barykady. 

— Nie oskarżaj jej o całe zło, które się wydarzyło...

Westchnęłam, przecierając czoło. Był to mało urodzinowy temat i naprawdę nie chciałam go w tamtej chwili poruszać. W oczach Archa mama była dobrą, kochającą kobietą. Nie przeczę, że go kochała, ale właśnie w tym leżał problem. Potrafiła to okazać tylko jemu. Nigdy mnie.

— Archie, to że dla mnie była złą matką wcale nie znaczy, że nie doceniam tego, jaka była dla ciebie.

— Nie była złą matką, po prostu...

— Po prostu idę po napoje, zanim się pokłócimy. Naprawdę nie mam na to ochoty.


Nigdy nie byłam typem strojącej się laleczki, ale ubrałam się nieco inaczej, zrzucając ukochane dresy i przydużą bluzę. We względnie normalnym stroju zeszłam na dół, gdzie już słyszałam głosy kilku nastolatków. Zeskoczyłam z ostatniego schodka, i prawe dostałam zawału. 

Prócz dzieciaka Kellera, znałam tylko Archie'ego i Ronnie, ale to nie miało żadnego znaczenia. Nie, gdy przede mną stała znajoma twarz, przywołująca na myśl tyle wspomnień. 

— Och... Joaquin... — powiedział Keller, podchodząc bliżej. — To siostra Archie'ego, Victoria... Victoria, to mój chłopak, Joa...

Roześmiałam się szeroko, gdy Joaquin nie pozwolił Kevinowi dokończyć i tak po prostu wpadł w moje ramiona. Był dzieckiem, gdy wyjeżdżałam. Małym, pryszczatym gówniarzem, wpadającym w tarapaty. Zdecydowanie zmężniał, wydoroślał i cholera, wyprzystojniał. 

— Mickey, tak za tobą tęskniłem! — powiedział, wciąż przytulając mnie do siebie.

— Ja za tobą też, młody... — szepnęłam, walcząc z drżącym głosem. Nie byłam w stanie opisać swojej radości. Marzyłam o tym, by znów spojrzeć w oczy moich młodziaków. I oto jeden z nich stał przede mną, prawie dorosły. — Tak się cieszę, że cię widzę... przystojniaku... 

One Last Time || FP JonesWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu