Powiedzmy sobie szczerze, specjalistką w mieszkalnictwie to ja nie byłam. Nie lubiłam tych tematów, po prostu. Były dość śliskie, łatwo się potknąć, nie doczytać jakiegoś przepisu i problem gotowy. Dochodziła też kwestia sumienia. Bo jak pozbawić dachu nad głową rodziny, które nie stać na zapłacenie za wynajem? Oczywiście najczęściej w skład tych rodzin wchodziły małe dzieciaczki. Właśnie dlatego temat był dla mnie niefajny.
Zachodziłam w głowę zwłaszcza, że chodziło o moich przyjaciół. Starałam się znaleźć jak najwięcej sposobów na faktyczne opóźnienie postępowania. Pierwszym i najprostszym, które przychodziło mi na myśl było odwołanie. Tak więc siedziałam już którąś godzinę z rzędu i drukowałam pisma, aby na koniec dnia podrzucić je FP. Mógł się na coś przydać i rozdać je w Sunnyside. Każdy mieszkaniec musiał takowe podpisać i zanieść do Ratusza. To dawało mi trochę czasu na wymyślenie kolejnego sposobu.
— Mickey, jest weekend.
Uniosłam spojrzenie na Freda, wchodzącego do pokoju. Pokiwałam powoli głową, doskonale się z nim zgadzając. Kojarzyłam, że był piątek, a to akurat znaczyło, że mogłam nieco dłużej posiedzieć i pomyśleć. Przynajmniej nocą miałam spokój, bo tata i Arch spali.
— Uzgodniliśmy, że wracamy do ksiąg w poniedziałek.
Zacisnęłam wargi, niepewnie zerkając na stosik papierków. Owszem, tak się umówiliśmy, dlatego miałam nadzieję wykorzystać wolny czas na robotę dla Serpents.
Fred podszedł bliżej i zerknął na papiery. Stał przez chwilę nieruchomo, zapewne czytając ich treść. A ja siedziałam i czekałam na wybuch. Bo przecież musiał nadejść.
— Nakazy eksmisji? Burmistrz nie chce ich wycofać mimo, że odchodzi?
Otworzyłam buzię, patrząc z dołu na ojca. Chyba zapomniał, że najpierw musi mnie okrzyczeć. No chyba, że zmienił kolejność. W takim razie postanowiłam współpracować, żeby przypadkiem nie zgubił się w swoim nowym porządku psioczenia na mnie.
— Nic mi na ten temat nie wiadomo. Ponoć Hiram Lodge zawarł rozejm z naszymi, ale wciąż nic nie zrobił z nakazami. Może obraził się za artykuł, który wysmarował Jughead, nie mam pojęcia. — Wzruszyłam ramionami.
Tata pokiwał głową. Chyba mogłam już zacząć odliczać.
— Podwiozłabyś Archa do Lodge'ów? Wyjeżdża na weekend z ich córką, Jugheadem i Betty.
Zamrugałam energicznie. Mimo, że mieszkałam w domu już kilka miesięcy miałam wrażenie, że coś mnie ciągle omija. Poza tym, nie podobał mi się ten pomysł wyjazdu Rudego. Ja wraz z Serpents walczyłam z Lodgem, a Archie się z nim układał? Super.
— Zawiozę — powiedziałam, natychmiast wstając. Odłożyłam długopis i uśmiechnęłam się do taty. Czy ja doprawdy nie byłam cudowną córką?
✈
Wysadziłam kretyna, zwanego moim bratem, tuż pod drzwiami domu Lodge'ów. Oczywiście usiłowałam pociągnąć go za język, ale był idiotą twierdzącym, że Hiram to świetny człowiek, a on kocha Ronnie i po części robi to dla niej. No i przemów do rozsądku zakochanemu nastolatkowi, który sądzi, że wszystkie rozumy pozjadał. Prędzej dogadałabym się z Vegasem i nauczyła go tańczyć lambadę, niż przemówiła Archibaldowi do ochłapów rozsądku. Poza tym brałam pod uwagę, że Rudy myślał już tylko rozporkiem. Zwłaszcza przed tym weekendem.
— Nie trzaskaj tak glizdo! — krzyknęłam jeszcze, gdy baran tak mocno zatrzasnął bagażnik, że huk słyszeli najprawdopodobniej po drugiej stronie ulicy. Rudzielec oczywiście mnie zignorował i nie życząc choćby spokojnego wieczoru, ani nie rzucając krótkiego ugryź się w dupę, polazł do rezydencji swojej panny.
YOU ARE READING
One Last Time || FP Jones
同人小說Andrews karmił się tym kłamstwem nieświadomy, że właśnie w tamtym momencie Victoria wyjęła z dna walizki czarną kurtkę Serpents i ułożyła delikatnie w szafie. Z kosmetyczki wydobyła stare zdjęcie, które zrobiono tydzień przed jej wyjazdem. Stała na...