11. Ja rozdaje karty

2.1K 228 76
                                    


Minęły kolejne dwa tygodnie.

Nick był przesłuchiwany praktycznie co drugi dzień. Dzięki jego strategii z powolnym karmieniem ciekawości blondyna pożądanymi przez niego informacjami, udawało mu się zdobyć nieco jego zaufanie. Na dodatek sfokusował się całkowicie na nim, przez co nie zawracał sobie głowy jego ludźmi, całkowicie polegając na zdobywaniu informacji od alfy. 

Oliver zmienił nieco nastawienie do niego, ba nawet często dawał się zagadywać o nic nie znaczących pierdołach takich jak seriale, czy praca w więzieniu. Z drugiej strony ileż można było wciąż gadać o tym samym i męczyć te same tematy? Blondyn też człowiek, chociaż skupiony jak zawsze na pracy nie przeszkadzały mu swego rodzaju pogaduchy z szefem gangu. 

Jednak to wciąż było za mało. Nicolas często kombinował. Na nazywaniem go 'księżniczko' już nawet nie chciało mu się reagować, na komplementy Oliver wywracał oczami i go zbywał lub ripostował, a jego szelmowski uśmiech chyba na niego nie działał. W gruncie rzeczy to chyba jedyny taki przypadek, w którym nie może uwieść omegi na swój niesamowity urok osobisty. 

Cóż jeżeli to nie przynosi skutków, będzie musiał nieco odwrócić sytuacje. Sprawić, że to Oliver sam spojrzy na niego inaczej i zacznie działać na jego korzyść. 

Pytanie tylko, jak ktoś tak pewny siebie, nieugięty, a zarazem niedostępny mógłby przekonać się do tego danego alfy?

Zabawa w bohatera.

Kolejne pytanie, ale jak? Przecież to teoretycznie blondyn jest nad nimi wszystkimi. To on z łatwością mógłby zostać ich bohaterem. W drugą stronę to jest praktycznie niemożliwe.

A jak coś jest praktycznie niemożliwe to trzeba stworzyć temu sztuczne warunki...które alfa zamierza sam zaplanować.

***

-Sory Nick, ale nawet ja uważam, że to trochę a wykonalne.- mruknął Brad stojąc nad szfem z założonymi rękoma, połowicznie wciąż analizując to co przed chwilą usłyszał. 

Był czas na spacerniaku, skończyli właśnie grać rundkę w kosza, wymieniając się z inna drużyną. Sfora usadowiła się pod siatką, gdzie Nick usiadł na ziemi opierając się o nią z lekkim zmęczeniem. Dziś mieli wygodną możliwość luźnego porozmawiania między sobą bez wkurzających wtyczek strażników ''zakaz zgromadzeń'', ''panowie proszę się rozejść'' i innych tego typu. Za tydzień odbywają się zawody drużynowe w kosza, w których wezmą udział. Wszyscy myślą, że omawiają strategie i pozycję na przyszłą grę. Cóż trochę i tak było, ale omawiali jedynie strategię.

-Skąd pewność, że na pewno się tam wtedy zjawi?- dopytał Chris. 

-I tak macie wtedy obok dyżur na mopach, to jest zaraz za ścianą, poczekacie tam chwilę. Jeżeli się nie zjawi to trudno, nic nie stracicie. Moje przesłuchanie zawsze kończy jego dzień pracy, zawsze po nich wraca do biura, zabiera wszystkie teczki i odnosi do archiwum. Jestem teraz w sektorze z osobnymi celami, a zawsze stamtąd rozpoczynają liczenie. Jak dobrze wyliczyłem w ten dzień ma być ten gruby strażnik z tym wysokim. Oboje są trochę nieogarnięci. Od drugiej strony będą zaczynać liczenie inni strażnicy. Gdy Matt zacznie burde, zawołają ich z sektora obok, by pomogli. Znając ich zwyczaje gruby strażnik wybiegnie jako drugi zatrzaskując po prostu cele, albo w ogóle tego nie robiąc biorąc pod uwagę to, że teraz jestem jednym z tych ''grzeczniejszych'', albo po prostu zapomni, tak czy inaczej jak zatrzaśnie kopne pod ścianą koc, przez co krata się nie zamknie. Rozpędzony gruby nawet nie usłyszy. Wtedy wyślizgnę się i zrobimy tak jak mówiłem.- omówił po raz kolejny lider.

Niezgodni  | A.B.OWhere stories live. Discover now