Rozdział 25

3.7K 211 54
                                    

Cała rodzina Potter, wraz z Larisą siedziała na kanapach w salonie i rozmawiała. Po obiedzie prefekci naczelni mieli jeszcze dużo czasu do powrotu, więc postanowili za namową małżeństwa Aurorów zostać jeszcze trochę. Pan Fleamont zaproponował alkohol do picia, ale Evans grzecznie odmówiła i przystała na zaproponowaną jej po chwili herbatę. James natomiast skorzystał z propozycji swojego ojca i razem z nim pił Ognistą Whiskey.

- A jakie plany masz po Hogwarcie? - zapytała Euphemia Larisę.

- Jak na razie chcę wrócić do domu i spędzić trochę czasu z mamą. Ostatnio nie czuje się najlepiej, a Petunia chce podczas wakacji wyjechać ze swoim mężem, więc zostałaby sama. Później, sama nie wiem - Larisa uśmiechnęła się do kobiety.

- Zostaniesz moją żoną i będziemy żyli długo, i szczęśliwie - powiedział James, upijając łyk Ognistej Whisky ze szklanki. Rudowłosa się zakrztusiła swoją herbatą, przez co lekko poczerwieniała na twarzy. Euphemia uśmiechnęła się, tak samo jak jej mąż.

- Jamie, może tobie już alkoholu wystarczy? - Evans spojrzała na niego z rozbawieniem.

- Może zostaniecie u nas na noc? Napiszę do Minerwy i wrócicie jutro rano do Hogwartu. W końcu będzie niedziela - zaproponował Fleamont Potter. Małżeństwo na codzień czuło się trochę samotne. Jasne, ich syn był już dorosły i chciał stać się samodzielny, ale oni i tak w jakimś stopniu przeżywali jego nieobecność. Okularnik w końcu około dziesięć miesięcy spędzał w Hogwarcie, choć to miało się już skończyć, to i tak państwo Potter wiedzieli, że prędzej czy później ich syn się wyprowadzi.

- Dobra - odpowiedział od razu James, a Larisa spojrzała na niego ze złością.

- Nie chcę się narzucać... - zaczęła rudowłosa, ale mama okularnika tylko pokręciła głową.

- Skoro sami to proponujemy, to się nie narzucasz - brązowowłosa kobieta uśmiechnęła się do zielonookiej.

- Tato, możesz pisać - mruknął James i pociągnął kolejnego łyka ze szklanki.

- A jak Śmierciożercy? Były ostatnio jakieś ataki? - zapytał nagle pełen powagi prefekt naczelny.

- Jeden na Cannock, ale tylko kilka domów się spaliło, a mugolom nic nie jest - mruknął ojciec Pottera i poszedł do jakiegoś pokoju, by napisać list do profesor McGonagall.

- Przepraszam, gdzie jest łazienka? - zapytała Evans.

- Pokażę ci - James wstał z kanapy i zaczął iść w stronę drewnianych drzwi.

Znajdował się tam korytarz. Ściany były obklejone tapetą w kwiaty, choć gdzieniegdzie wisiały jeszcze zdjęcia i obrazy. A podłoga była drewniana, tak jak w salonie i kuchni. Na końcu korytarza znajdowały się schody, prowadzące na piętro.

Dziewczyna uśmiechnęła się na widok jednego ze zdjęć. Był na nim może trzyletni James z malutką miotłą w ręce. Jego włosy były roztrzepane, jednakże nie nosił jeszcze wtedy okularów.

- To tutaj - James wskazał drzwi. - Wrócisz sama?

- Tak, dziękuję - Larisa pocałowała go w policzek i weszła do łazienki. Kafelki w pomieszczeniu były w kolorze beżowym, a meble w brązowym. W pokoju była tylko toaleta, umywalka i szafka, oraz lustro.

James skierował się w stronę salonu, gdzie siedział już jego tata.

- Wysłałeś? - zapytał chłopak, a mężczyzna pokiwał głową.

- Masz dobry gust synu - Fleamont uśmiechnął się do prefekta naczelnego.

- Zgadzam się z tatą. Lara jest bardzo miła - powiedziała Euphemia.

Maska • James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz