Rozdział 9

5K 298 86
                                    

Mecz pomiędzy Slytherinem, a Ravenclaw zakończył się zwycięstwem Krukonów, którzy swoją strategią zaskoczyli wszystkich. James zaczął na treningach wyciskać z zawodników siódme poty, przez co Larisa miała go serdecznie dość. Na dodatek do babskiego wieczoru nie doszło, ponieważ Krukon, który był umówiony z Mary wystawił ją i nie pojawił się na randce. Przez cały wieczór dziewczyny pocieszały smutną Gryfonkę.

Robiło się coraz zimniej, a kolorowe liście spadały z drzew na ziemię. Był siódmy października, a wszystko wyglądało jak pod koniec listopada. Larisa bardzo lubiła patrzeć jak liście spadają z drzew, jednak jej ulubioną pora roku była zima.

Razem z Huncwotami rudowłosa siedziała w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, popijając niesłodzoną herbatę z cytryną. Aelin czytała jakąś książkę, Peter zajadał się słodyczami, a Syriusz, James i Remus rozmawiali z Evans.

- Musimy się zbierać - powiedziała w pewnym momencie zielonooka. Dziewczyna miała patrol z Jamesem przy wejściu Wielkiej Sali.

- Pójdę tylko po różdżkę i możemy iść - Potter szybkim krokiem skierował się w stronę schodów prowadzących do dormitoriów chłopców i chwilę później wrócił z magicznym patykiem w dłoni.

- Do jutra - mruknęli razem prefekci naczelni i wyszli z Pokoju Wspólnego. Wiedzieli, że jak wrócą wszyscy będą już spać.

- Jak tam sobie radzisz z Lily? - zapytała Larisa. Patrole zazwyczaj były czasem, gdy Evans i Potter zwierali się sobie nawzajem ze wszystkich trosk, myśli i uczuć.

- Minęło mi. Chyba - James czuł wewnętrzną potrzebę by powiedzieć o swoich uczuciach Larise. - Mam wrażenie, że jej nie kochałem, że to wszystko było tylko przyzwyczajeniem, ale z drugiej strony... Przecież nawet Łapa twierdził, że zachowuje się jak zakochany idiota. Głupie uśmieszki i rozmarzone spojrzenie... Nie wiem.... Sam się w tym gubię.

- Lily jest szczęśliwa, ty też. Zobacz jak się uśmiechasz spędzając czas z przyjaciółmi czy na treningach. Przecież ostatnio nawet nie "podrywałeś" Lily. Nie patrzysz na nią jak na ósmy cud świata, czyli tak jak wcześniej... Przeszło ci James. Takie jest moje zdanie. Możesz tego nie czuć, ale inni to widzą. Przecież to normalne, że czasem przestajemy kogoś kochać.

- Masz rację - mruknął okularnik. Dzięki słowom przyjaciółki zaczął rozumieć, że Lily jest dla niego tylko koleżanką. Chodź dalej nie był tego w stu procentach pewny...

- Dobra, koniec tych poważnych rozmów dla dorosłych. Jak tam Aelin? Dalej namawia cię na zakupy w Hogsmeade? - James szybko zmienił temat, przez co Larisa się zaśmiała. Rudowłosa lubiła to, że chłopak stara się zawsze uśmiechać i czerpać z życia jak najwięcej. Wbrew pozorom to właśnie ta cecha przyciągała ją w jakiś dziwny sposób do Huncwotów. Każdy z chłopców (i Aelin) traktował życie jak jedną, wielką przygodę, z której trzeba wyciągnąć wnioski by być szczęśliwym.

- Poszłabym z nią, ale jakoś nie przekonuje mnie swoimi argumentami. Chodzi o jakąś sukienkę na święta, a ja w tym roku najprawdopodobniej zostaję w Hogwarcie - powiedziała zielonooka, przypominając sobie o tym, że Petunia nie chce jej widzieć na oczy.

- A może przyjedziesz do mnie? Łapa też będzie - zaproponował James, uśmiechając się. Larisa zatrzymała się. Szok jaki ogarnął jej ciało był ogromny. Czy James właśnie zaproponował jej by spędziła z nim jedne z najważniejszych dni w roku i przy okazji poznała jego rodzinę?

Larisa westchnęła i bardzo mocno przytuliła Jamesa. Jak to możliwe, że w przeciągu miesiąca ten chłopak stał się dla niej tak ważny?

- Dziękuję. Napiszę list do mamy i zapytam - James uśmiechnął się. Czuł dziwną radość i satysfakcję z tego, że rudowłosa jest szczęśliwa.

- A jak tam twoi rodzice? Dalej są na ciebie źli o ten numer z "lodowiskiem" na schodach - zapytała Evans, odsuwając się od Pottera.

Podczas ostatnich kilku dni Huncwoci zaczęli regularnie robić żarty. Przeszkodziła im jednak mama Jamesa, która wysłała mu list mówiący jasno, że jeśli brunet nie przestanie to przyjedzie do szkoły i narobi mu wstydu.

- Tata już ją trochę udobruchał, ale osobiście nie rozumiem o co takie halo? Trochę zamarzniętej wody na schodach jeszcze nikomu nie zaszkodziło - okularnik uśmiechnął się i przeczesał lekko swoje brązowe włosy.

- A jakby jakieś dzieci tam weszły? I tak mieliście szczęście, że to była kotka woźnego - mruknęła Larisa, przypominając sobie o zwierzęciu, któremu nic się nie stało.

- Nigdy nie zastanawiaj się nad tym co by było gdyby. Po co to robić? Każda rzecz, którą kiedyś zrobiliśmy jest historią. To z niej wyciągamy wnioski i to na niej się uczymy - oznajmił James, a oczy Larisy powiększyły się ze zdziwienia. Dziewczyna stała jak wryta i nie wiedziała co powiedzieć. W końcu okularnik nigdy nie zachowywał się jak jakiś urodzony filozof?

- To słowa mamy Aelin. Powiedziała nam je gdy byliśmy u niej na wakacjach w piątej klasie i jakoś to do mnie przemówiło. No bo zobacz ile ludzie tracą bojąc się ryzyka, czy upokorzenia - wyjaśnił Potter, widząc spojrzenie Larisy.

- Wiedziałam, że sam byś czegoś takiego nie wymyślił - powiedziała rudowłosa.

- Za dużo czasu spędzasz z Chimerą - taką ksywkę nadali Huncwoci Aelin.
Chimera była jednym z najbardziej niebezpiecznych zwierząt w świecie magii, więc chłopcy stwierdzili, że idealnie pasuje do porywczej brunetki.

- Wiesz, że jak ona się o tym dowie to spali ci brwi? - zapytała zielonooka, patrząc na Jamesa rozbawionym wzrokiem.

- Aelinuś nie zrobiłaby mi krzywdy. Ona jest spokojna jak kwiat lotosu - mruknął Potter, na co Larisa zaśmiała się.

- Jak w ogóle się poznaliście? Z tego co pamiętam to dopiero w trzeciej klasie zostaliście przyjaciółmi - oznajmiła rudowłosa.

- Mieliśmy szlaban za przyklejenie jakiejś Ślizgonki do krzesła, a brat Aelin, który był wtedy Prefektem Naczelnym dał jej karę za jakieś pyskówki. Razem zaplanowaliśmy zemstę na Kaidenie, a potem juz samo się wszystko potoczyło - brunet poprawił swoje okulary.

- A Fabian i Gideon?

- Czasem zrobimy jakiś wspólny numer, ale ogólnie Prewettci są fajni i da się z nimi normalnie pogadać. Nie widzą w nas tylko "wielkich żartownisiów Hogwartu"- wyjaśnił James.

- Czujesz się źle z tą całą popularnością? - zapytała Evans. Dziewczyna chciała znać zdanie przyjaciele na ten temat. W końcu sama nie lubiła świateł reflektorów co było w sumie powodem jej drugiej tożsamości.

- Czasem. W końcu nie wiesz czy ktoś nie zadaje się z tobą tylko dlatego, żeby stać się lubianym i sławnym. Nie wiesz czy ktoś nie chce cię wykorzystać i zostawić - westchnął ciężko brunet.

- Ją nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Lubię was, chyba nawet za bardzo. Jesteście dla mnie ważni i zrobiłabym dla was naprawdę dużo - Larisa przytuliła Jamesa, a on poczuł spokój. Brązowooki polubił przytulanie rudowłosej, wspólne patrole, treningi, rozmowy i żarty...

A uśmiech Evans był dla niego powodem do radości. James uwielbiał oglądać szczęśliwą Larisę, bo sam czuł wtedy jakąś dziwną radość, której nie mógł zrozumieć.

To było coś innego niż przy Lily. Potter nie nawiązał z młodszą bliźniaczka jakiś głębszych relacji, ale z Larisą...

Chciał przyjaźnić się z rudowłosą, chodzić na patrole, treningi, robić wszystko by była szczęśliwa.

Całą resztę patrolu prefekci naczelni rozmawiali o jakiś błahych sprawach, wybuchając co chwilę śmiechem. Larisa naprawdę polubiła Jamesa, z resztą ze wzajemnością. Rudowłosa czuła przy okularniku szczęście i nie mogła zrozumieć jak Lily mogła łamać jego serce przez tyle lat.

Maska • James PotterWhere stories live. Discover now