Rozdział 47

2.1K 155 51
                                    

Larisa przełknęła ciężko ślinę i spojrzała z przerażeniem na Jamesa. Dokoła nich latali Śmierciożercy, rzucając zaklęcia niewybaczalne na prawo i lewo. Rudowłosa szybko podniosła się z ławki i wyciągnęła różdżkę.

- Musimy uciekać do środka zamku, tam trudniej będzie nas znaleźć! - krzyknął James, a Larisa go prawie nie słyszała gwar jaki panował dookoła nich. Ludzie krzyczeli i uciekali w popłochu w różne strony, bojąc się o swoje życie.

- Collenn - zatrzymała się w pewnym momencie rudowłosa i spojrzała za siebie. Z trybuny Puchonów zostały doszczętnie zniszczone. - Muszę ją znaleźć.

- James! - rozległ się krzyk, jak się później okazało Syriusza, o którego opierała się Aelin. Brunetka miała poważnie uszkodzoną nogę, przez co potrzebowała pomocy w chodzeniu.

- Idź im pomóż, a ja jak znajdę Collie, to dołączę do was - zapewniła rudowłosa, a James spojrzał na nią z przerażeniem. Dobrze wiedział, że mogą się już więcej nie spotkać.

- Masz lusterko. Jak znajdziesz Collenn, to się dzięki niemu skontaktujemy - okularnik dał zielonookiej przedmiot i ją pocałował. - Kocham cię.

- Ja ciebie też, uważaj na siebie - powiedziała Larisa i pobiegła w stronę trybun Puchonów.

Nauczyciele starali się opanować sytuację i pomagali uciec młodszym uczniom albo walczyli ze Śmierciożercami.

- Collenn! - krzyczała Evans, szukając blondynki. Nigdzie nie mogła jej znaleźć. - Collenn!

Rudowłosa podeszła bliżej zawalonych trybun. Starała się znaleźć wśród połamanych desek i martwych ciał przyjaciółkę, ale nigdzie jej nie było.

- Uważaj! - koło niej rozległ się męski głos, a chwilę później została przez kogoś powalona na ziemię. Zobaczyła jak w powietrzu w miejscu, w którym przed chwilą stała przelatuje strumień jakiejś klątwy.

- Nic cię nie jest? - zapytał jak się okazało Ethan. - Dlaczego nie uciekasz?

- Nigdzie nie mogę znaleźć Collenn - powiedziała Larisa, a Krukon zbladł.

- Pomogę ci jej szukać - zadeklarował i wstał z ciała zielonookiej. Nie rozumiała dlaczego jej pomaga, w końcu dokuczał Puchonce na okrągło, ale teraz nie miało to znaczenia.

- Tam! - krzyknął brunet i zaczął biec w stronę, gdzie leżała blondynka.

- Farwell, nie umieraj, słyszysz? - Larisa spojrzała na przyjaciółkę, która miała strasznie urywany oddech. Z miejsca nad jej pępkiem wylewał się strumień krwi.

- Pomożesz mi ją stąd zabrać? - zapytała płaczliwie Evans, a chłopak pokiwał głową. Zielonooka chwyciła blondynkę za ręce, a Kurukon za nogi i powoli ją podnieśli.

Uważając na klątwy jakie latały dookoła nich, starali się przejść przez zgliszcza boiska do Quidditcha.

- W tym tempie wykrwawi się zanim dojdziemy do połowy drogi - powiedział w pewnym momencie Ethan. - Wezmę ja na ręce, a ty idź pomóc innym. Obiecuję, że będę jej pilnował.

Evans pokiwała głową i pobiegła do grupki pierwszaków, które prowadziła profesor McGonagall.

- Larisa, odprowadź ich do Wielkiej Sali, a ja pomogę szukać rannych - powiedziała nauczycielka, a rudowłosa bez słowa sprzeciwu zaczęła prowadzić dzieci do Hogwartu.

W Wielkiej Sali panowało jeszcze większe zamieszanie niż na boisku. Było tu zdecydowanie mniej Śmierciożerców, ale więcej rannych. Larisa zostawiła pierwszaków pod opieką profesor Sprout i poszła szukać Aelin oraz Collenn.

Maska • James PotterDär berättelser lever. Upptäck nu