Rozdział 16

4.3K 270 27
                                    

W sobotę cała grupa w Gryffindorze wstała wcześnie by szybko zjeść śniadanie i o ósmej stawić się na dziedzińcu Hogwartu. Czekała tam na nich profesor McGonagall.

- Każdy dostanie grabie. Do dyspozycji macie jedną przerwę na obiad i kolację, oraz wyjścia do łazienki. Oddajcie mi różdżki - nauczycielka wyciągnęła biały woreczek, a Gryfoni zgodnie z poleceniem wrzucili tam swoje magiczne patyki.

- Macie się tak podzielić by wieczorem  było tu i na Błoniach w miarę czysto - oznajmiła zastępczyni dyrektora i odeszła w stronę zamku.

Siódmoklasiści niechętnie zabrali grabie i podzieli się na grupy by szybciej skończyć pracę.

Larisa grabiła liście na dziedzińcu razem z Alicją, Marlene, Mary i Dorcas. Chłopcy zaś udali się na Błonia by tam wykonywać tę samą czynność.

- No i po co to nam? Przecież i tak szybciej sprzątnęlibyśmy to czarami - westchnęła ciężko Marlene.

- Przynajmniej u Binnsa był ubaw - mruknęła Mary, a Dorcas zachichotała.

- Stary grzyb w trójkącie z Filchem i Panią Norris - Alicja zaśmiała się dźwięcznie.

Sterty liści powoli stawały się coraz większe, aż w końcu dziewczyny postanowiły zrobić sobie krótką przerwę na picie.

Mary i Dorcas szybko poszły do kuchni i załatwiły pięć butelek wody. Chłopcy w tym czasie dalej byli na Błoniach.

- Jeszcze ze trzy duże stosy i pomożemy chłopakom - powiedziała Larisa i z powrotem zabrała się do pracy.

- Możecie iść na obiad - oświadczyła profesor McGonagall stając na dziedzińcu. - Ale zaraz potem wracacie.

Dziewczyny szybko pobiegły do Wielkiej sali, a chwilę później dołączyli do nich chłopcy.

- I jak wam idzie? - zapytała Larisa, patrząc znacząco na Gryfonów.

- Jesteśmy już bliżej niż dalej - oznajmił Fabian uśmiechając się w stronę rudowłosej.

- Ja chcę do Aelin - jęknął Syriusz, a James uśmiechnął się.

- Aż tak za nią tęsknisz? - zapytał głupio Potter, a Remus i Peter zanieśli się śmiechem.

- Łosiu dużo wypiłeś? - zakpił z bruneta Black.

- Na pewno nie więcej niż ty - warknął zdenerwowany brunet, patrząc na Blacka znad okularów.

- Idziemy? - zapytał Malcolm, który tyle co skończył obiad. Tonny wstał, a zaraz za nim robili to inni.

Dziewczyny wróciły na dziedziniec, a chłopcy na Błonia. Ze zdziwieniem Gryfonki zauważyły, że sterty liści, zniknęły i nie został po nich żaden ślad.

- Dokończymy to coś i chodźmy pomóc tym idiotom - mruknęła Marlene, a pozostałe uczennice się z nią zgodziły i zabrały do roboty.

Godzinę później na dziedzińcu już nie było liści, a dziewczyny szły w stronę chłopców by pomóc im na Błoniach.

- I to jest: Jesteśmy bliżej niż dalej! - krzyknęła Larisa widząc jak chłopcy skaczą po kolorowych stertach.

- Tak - mruknął Syriusz i jednym machnięciem różdżki ułożył wszystkie liście w kilka stert.

- Jak!? - wściekła się Dorcas.

- McGonagall nie przemyślała tego, że inni uczniowie są naszymi fanami i z chęcią pożyczą nam na chwilę swoje różdżki - wyjaśnił Peter, a chłopcy zaśmiali się dźwięcznie, jakby cała sytuacja była tylko niewinnym żartem.

Maska • James PotterWhere stories live. Discover now