Chapter XXXVII - Your scars are beautiful

1.4K 75 32
                                    

Jeongin
Ja i Hyunjin, jak w każdy piątkowy wieczór, leżymy w moim łóżku jedząc niezdrowe jedzenie i oglądając nasz ulubiony serial na Netflixie. Niestety, przeszkadza nam w tym moja mama.
-Synku, chodź się przywitać. Ciocia Lee przyjechała. 
Mówi z uśmiechem stając w progu drzwi mojego pokoju. Wywracam oczami. Hyunjin wbrew moim sprzeciwom idzie ze mną.
-Innie, ale wyrosłeś!
Woła ciągnąc mnie w swoje ramiona. Ściska mnie tak mocno, że z trudem oddycham. Gdy w końcu mnie puszcza, opieram się o Hwanga z grymasem na twarzy. 
-Oo, jest i Hyunjin. To wspaniałe, że wciąż się przyjaźnicie
Mówi, a ja i brunet spoglądamy na siebie.
-Nawet lepiej. Od jakiegoś czasu są parą.
Uśmiecha się moja mama. Ciotka patrzy to na nią, to na nas.
-Żartujesz, prawda?
Żadne z nas się nie rusza. Nie mam pojęcia, czy mam się odezwać, czy lepiej uciec do swojego pokoju i zamknąć się tam na wieki.
-Nie, Hyunjin i Jeongin naprawdę są parą.
Odzywa się w końcu moja mama. Ciotka prycha.
-Masz syna pedała i jeszcze cię to cieszy?
Patrzę na mamę. Pierwszy raz widzę ją tak wściekłą. Jej twarz jest zaczerwieniona, usta ściągnięte w wąską linię, a w oczach widać złość.
-Idźcie do pokoju.
Cedzi przez zęby. Hyunjin łapię mnie za rękę i ciągnie na górę. Siadam na łóżku i przymykam oczy. Biorę głęboki wdech, gdy czuję dłonie bruneta na swoich. 
-Kochanie, spokojnie.
Szepcze. Spoglądam na niego uśmiechając się krzywo. Przyciągam go do uścisku. Obejmuję go mocno, wtulam twarz w jego włosy. Jest mi tak cholernie głupio i przykro. Wcześniej, gdy moja ciotka jeszcze mieszkała w Seulu, często nas odwiedzała. Była dla mnie bardzo ważna. A teraz czuje do mnie obrzydzenie tylko dlatego, że darzę uczuciem osobę tej samej płci. 
-Innie, nie przejmuj się nią. 
Hyunjin całuje mnie delikatnie. Wzdycham cicho. Opieram swoje czoło o jego. 
-Kocham cię Hyunjin.
-Ja ciebie też Słońce.

Jisung
Dopiero o dwudziestej trzeciej docieramy do mojego domu. Nalegam na to, by Minho został u mnie na noc. Chłopak nie ma nic przeciwko. 
-Idę wziąć prysznic.
Mówię przeciągając się na kanapie.
-Chodźmy razem. 
Uśmiecha się blondyn. Spoglądam na niego kręcąc głową. 
-Może innym razem.
Mierzwię jego włosy. Minho jednak nie zamierza dać za wygraną. 
-Przecież nie próbuję zaciągnąć cię do łóżka. Chcę tylko wziąć z tobą ciepły prysznic. 
Przyciąga mnie do siebie. Przygryzam wargę.
-Ale.. ja się wstydzę Minho
Mówię cicho unikając jego wzroku. Słyszę jego śmiech. Łapię moją twarz w dłonie.
-Nie masz się czego wstydzić Sungie. Jestem przekonany, że masz cudowne ciało.
Blondyn onieśmiela mnie ponownie. 
-Przestań gadać głupoty, tylko chodź. 
Mruczę, a twarz mi płonie. W łazience jednak zaczynam mieć wątpliwości. Oparty o umywalkę obserwuję, jak blondyn ściąga z siebie koszulkę, spodnie...
-Na co czekasz?
Pyta odwracając się w moją stronę. 
-Minho, ja.. nie mogę. 
Wzdycham. Tak bardzo wstydzę się swojego ciała. Jest okropne. Podobnie czułem się u niego, gdy kąpaliśmy się w basenie. Jednak wtedy nie musiałem ściągać koszulki.
-Przecież wiesz, że nie zrobię ci krzywdy.
Uśmiecha się próbując dodać mi odwagi.
-To nie o to chodzi. Nie powiedziałem ci o sobie wszystkiego. 
Mówię. Po ciszy z jego strony wnioskuję, że mam kontynuować. Biorę głęboki wdech. Nigdy nikomu o tym nie mówiłem.
-Gdy byłem młodszy, miałem bardzo dużo operacji. Jedną z nich był przeszczep płuc. Wstydzę się tych wszystkich blizn. Moje ciało wygląda, jakbym rozpadł się na kawałki i ktoś rozpaczliwie próbował mnie naprawić.
Gdy kończę swoją wypowiedź, próbuję pokonać łzy, nie mogę pokazać Minho, jak słaby jestem. 
-Nic nigdy nie sprawi, że przestaniesz mi się podobać. Jesteś piękny, blizny tego nie zmienią.
Mówi blondyn, po czym podchodzi do mnie. Ściągam swoją koszulkę. Minho wpatruje się we mnie przez chwilę, a następnie całuje mocno.
-Wyglądam jak Frankenstein.
Śmieję się smutno. Chłopak uśmiecha się szeroko i ponownie łączy nasze usta. 
-Jesteś śliczny.

Minho
Nie sądziłem, że Jisung wyzna mi coś takiego. Jednak mimo tych wszystkich blizn, nadal jest dla mnie niesamowicie piękny. Gdy już obaj się rozebraliśmy, nie mogę oderwać wzroku od jego zaróżowionych policzków. 
-Za zimna ta woda.
Mówi, gdy stoimy już pod prysznicem. Ustawia temperaturę sam i uśmiecha się delikatnie. Obejmuję go w pasie i przyciągam bliżej siebie. Han patrzy na mnie swoimi wielkimi oczami, w których widzę lekki strach. 
-Nie bój się kochanie.
Szepcze całując go w czoło. Moje dłonie gładzą delikatnie jego boki.
-Plecy mnie bolą. Pomasuj.
Mówi przymykając oczy. Odwraca się, a ja robię to, czego chce. Uśmiecham się, gdy słyszę jego ciche pomruki zadowolenia. 
-Masz zimne dłonie.
Odzywa się, odwracając się do mnie. Łapie mnie za ręce i głaszcze kciukami.
-Jesteś uroczy.

Woojin
Po powrocie ze szpitala i tak cały dzień spędzam w łóżku. Jednak nie sam. Gdy tylko moi rodzice wychodzą do pracy, przyjeżdża do mnie Chan. 
-Zostań na noc. Jest już późno. Nie chcę, żebyś jechał po ciemku.
Mówię, gdy chłopak chce już wyjść. Podnoszę się i podchodzę do niego. 
-Woojin, nie powinieneś wstawać.
Wywracam oczami na jego słowa. Blondyn łapie mnie w pasie. Patrzymy przez chwilę na siebie. 
-Pocałuj mnie.
Odzywam się nagle. Sam jestem w szoku, ale chcę tego. Chcę poczuć jego usta na sobie. Chcę być w końcu szczęśliwy. Chcę go kochać. Chan całuje mnie mocno, ale czule. Wplatam palce w jego włosy. Czuję się tak wspaniale. 
-Lubię cię, Channie.
Szepczę, gdy odsuwamy się od siebie. Chłopak gładzi dłonią mój policzek.
-Ja ciebie też skarbie.
Uśmiecha się ponownie łącząc nasze usta. 

Felix
Changbin i ja leżymy w moim łóżku w samej bieliźnie. Moi rodzice są na jakimś przyjęciu ich znajomych, a Chan chwilę temu napisał do mnie, że zostaje u Woojina na noc. Korzystamy więc z tej chwili prywatności. Co prawda u Bina praktycznie zawsze jesteśmy sami, ale to nie zmienia faktu, że ja nadal mam swój dom i lubię, gdy mój ukochany spędza czas u mnie. Dłonie Changbina są tak przyjemne. Chłopak dotyka mnie wszędzie, jest mi tak cudownie. Jego usta całują moją szyję, pozostawiając na niej malinki. Nagle słyszymy jakiś huk na dole. Wzdrygam się. 
-Co to było?
Pytam ze strachem patrząc na Changbina
-Pójdę sprawdzić.
Mówi podnosząc się. Robię to samo. Zakładam szlafrok i idę za nim. Po cichu schodzimy po schodach. Kolejny huk.
-Ktoś jest w kuchni.
Mówię cicho trzymając Seo za ramiona. 
-Zostań tu.
Ostrzega mnie i sam idzie sprawdzić, kto lub co wywołuje hałas. Gdy po pewnym czasie nie wraca, zaczynam się bać. Wchodzę do kuchni bardzo cicho i powoli. Nagle coś na mnie wyskakuje z krzykiem. Zapalam światło i widzę śmiejącego się Changbina z kotem pod pachą. 
-Changbin! Czy ty chcesz, żebym na zawał zszedł? Odbiło ci?
Wrzeszczę na niego. Naprawdę mnie wystraszył. Jestem wściekły, choć z drugiej strony cieszę się, że nic mu nie jest. 
-Oj kochanie, to był tylko taki żart.
Uśmiecha się całując mnie w czoło. 
-Nienawidzę cię.
Mruczę krzyżując ręce na piersi.
-Też cię kocham Lixie.
.
.
.
Jestem chora, send help

My first and last - MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz