60. Z tobą zawsze i na zawsze

79 9 4
                                    

-Igor poczekaj! - krzyknął za mną nieznany mi mężczyzna. Postanowiłem się zatrzymać i go wysłuchać. - Miro jest już w piachu. Pewnie będziesz chciał go odwiedzić i się o tym przekonać.-
-Gdzie - smutno rzekłem.
-Za miastem, na cmentarzu obok katedry - wyjaśnił. - Chcesz tam teraz pojechać?-
-Nie kurwa - zmierzyłem go wzorkiem. - Ja niczego już nie chce rozumiesz? - po moich słowach facet oddalił się w przeciwną stronę i zniknął za budynkiem, z którego wybiegliśmy. Wsiadłem w samochód i wyruszyłem do domu, w między czasie dzwoniąc do Agaty i Dawida, aby już byli na miejscu. Gdy tam dotarłem, wszystko pokrótce im wyjaśniłem.
-Co? Jak to się zabił? - zapytał Dawid, patrząc na zmianę na mnie i na Agatę.
-Wziął jakiś stary nóż i podciął sobie żyły - wyjaśniłem już mniej chaotycznie niż wcześniej. - Ale zostawił mi list pożegnalny - wyjąłem kieszeni złożoną w kostkę pożółkłą kartkę i wręczyłem ją chłopakowi. Rozłożył ją i zacząć czytać na głos, by Agata nie musiała tego czytać drugi raz. Po wszystkim obydwoje mieli wypisane na twarzy jedynie szok. Dlaczego im go dałeś? To twoja jedyna pamiątka po Miro, coś co powinno zostać między wami, a ty dzielisz się tym z tak prymitywnymi osobami?
-Igor to nie twoja wina. Nie możesz się obwiniać. Skąd mogłeś wiedzieć co mu strzeli do głowy. Był ćpunem, miał zniszczony mózg od narkotyków - próbował mi tłumaczyć Dawid. Pozwolisz mu obrażać swoją miłość? Igor, ty potworze.
-On ma racje. Musisz się z tym po prostu pogodzić - przyznała mu racje Agata. Dlaczego oni nie rozumieją?No właśnie? Dlaczego. Ty przecież cierpisz.
-Właśnie, że mogłem. Mogłem nie być taki oschły.. mogłem.. - zaciąłem się, nie wiedząc co dalej mógłbym powiedzieć.
-No co mogłeś? - dokończył za mnie zirytowany chłopak. - Stało się, czasu nie zmienisz. Myślisz, że jakbyś odrzucił jego uczucia w delikatniejszy sposób to coś by to dało? I tak by się zabił, albo co najwyżej dalej by Cię dręczył - spuścił już trochę z tonu. Po jego słowach, zamyśliłem się. Sam już nie wiem co mam myśleć. Jestem zagubiony. Nie słuchaj ich.
-Może teraz warto znaleźć  jego ciało. Mówiłeś, że na miejscu była tylko krew - przerwała cisze Agata. Dawid popatrzył na mnie wyczekująco.
-Na cmentarzu, tym przy katedrze za miastem. Pojedźcie tam i znajdźcie miejsce w którym go zakopali - zdecydowałem.
-A ty co będziesz robić? - zaprotestował chłopak.
-Muszę coś załatwić, ale spokojnie nic mi nie będzie. Obiecuje - położyłem dłoń na jego twarz i przesuwając ją do swojej, złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku. Po tym Agata dostała ode mnie kluczyki i wraz z Dawidem odjechali moim samochodem we wskazane przeze mnie miejsce. Sam ruszyłem na miasto i przekazałem wszystkim pracownikom - a właściwie to już byłym pracownikom - Miro, by zebrali się w jedno miejsce. Po dwudziestu minutach pojawili się we wskazaną miejscówkę.
-Po co wszystkich zwołałeś? - zapytał Amer.
-No właśnie, Miro sam nie mógł nam czegoś przekazać? - dodał znany już Pazek, któremu ewidentnie nie pasowało to, że musi mnie wysłuchać.
-Nie, nie mógł - odpowiedziałem, przerywając im, zanim zacznie się większy chaos. - Już mogę? - zerknąłem na nich. Wszyscy patrzyli na mnie wyczekując tego, co im powiem. - Miro się zabił - wyjawiłem w końcu główny i jedyny powód dlaczego się tu zebraliśmy.
-Co? - zadawali po kolei pytania, zerkając po sobie. Nie do końca wiedzieli czy to prawda czy jednak tylko słaby żart.
-Stary, jeśli to jakiś głupi żart to zaraz sam Cie zabije - zagroził Pazek.
-Nie żartuje. Z resztą po co miałbym? I tak już od jakiegoś czasu u niego nie pracowałem. Poza tym sami zauważyliście, że zniknął - stwierdziłem obojętnie, choć w środku, te słowa bardzo bolały. Wszyscy mimo przepalonego przez dragi mózgu, zrozumieli, że to już koniec. - Także zwijamy interes i nikt nic nie wie o żadnych dragach, jasne? - ostro zapytałem. Wszyscy jedynie przytaknęli. Potem odszedłem.

3 lata wcześniej
-Miro? - zapytałem, zafascynowany obserwacją chłopaka, który powoli palił marihuanę.
-Yhm? - mruknął, zerkając na mnie.
-A co jeśli złapie Cie policja? Co wtedy? - zmartwiłem się. Starszy ode mnie ponownie wypuścił dym z ust i podciągnął się na rękach do siadu.
-Nakopie im do dupy i spierdolę - stwierdził rozbawiony wizją tego. - A co? Martwisz się? -
-Trochę - przyznałem. - W końcu jesteś moim jedynym przyjacielem.-
-Jestem twoim przyjacielem? - zdziwił się.
-Jasne, że tak - potwierdziłem.
-To miłe z twojej strony, ale czy ja na to zasłużyłem? - zapytał.
-Każdy zasługuje na przyjaciół - uśmiechnąłem się do niego promiennie. Miro wpatrywał się w moją twarz przez dłuższą chwilę.
-Ojj chłopaku, z jednej strony to się ciesze, że się znamy, ale z drugiej czuje się jak najgorszy skurwiel, bo wciągnąłem Cie w coś, do czego kompletnie nie pasujesz - jego kąciki ust lekko uniosły się w górę, chcąc utworzyć jakikolwiek uśmiech, lecz wyszedł on bardzo blado.
-To nie prawda - zacząłem, chcąc go pocieszyć i spróbować odciążyć z poczucia winy.
-Iguś - przeciągnął, przerywając mi. - Jesteś takim słodziutkim dzieciaczkiem, a ja jestem takim wypranym z uczuć ścierwem. Nie wiem co we mnie widzisz, ale ciesze się, że widzisz. Choć tu - rozkazał, rozkładając ręce tak, abym wtulił się w niego. Przysunąłem się do niebieskookiego, a on położył swoją głowę na moje ramie i objął mnie całego. Wiedziałem, że robi to jedynie przez wpływ narkotyku.
-Nie jestem słodki - dodałem po chwili. Miro spojrzał na mnie półprzymkniętymi oczami.
-Jesteś, szczególnie jak próbujesz udawać, że nie, albo jak się na mnie wkurwiasz - zaśmiał się cicho. - Choć i tak najbardziej uroczy w tobie jest uśmiech - na słowa chłopaka lekko się zarumieniłem i ucieszyłem w duchu. - Jak kiedyś trafie do piekła, to chce, żebyś do mnie przyszedł i codziennie się uśmiechał, albo nie, przyjdź, razem nakopiemy diabłu do dupy i piekło zatrzymamy dla siebie, chętny?-
-Z tobą zawsze - roześmiałem się, słysząc jego pomysł. Poczułem jak jego zimna dłoń powoli wsuwa się w moją, więc postanowiłem to przyspieszyć i splotłem je razem, co spotkało się ze zdziwionym wzrokiem Miro. - I na zawsze - wyszeptałem, patrząc prosto w jego nieskazitelne niebieskie niczym letnie niebo, oczy.

------------------------------------------------------------
Witajcie!
Rozdzialik na równie 1000 słów. Wybaczcie mi za to wspomnienie na końcu, ale nie mogłam się powstrzymać. Ogólnie to te wspomnienia czasami nie są chronologiczne, ale mam nadzieje, że nikomu to nie przeszkadza.
Jeszcze dwa rozdziały i koniec pierwszej części. O tej drugiej, będę was informować na Kąciku Bólu, na opowiadaniach i jeśli już wszystko będzie na 100% gotowe, to tu także pojawi się rozdział-notka o tym, że kontynuacja już siedzi i czeka na przeczytanie.
Do następnego!
~DCW

тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaмOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz