45. Nieudolna pogoń za szczęściem, kończąca się samotną śmiercią.

82 8 2
                                    

Nadszedł ten nieszczęsny piątek.  Wróciłem z budy, poszedłem do Dawida na korki, po nich spędziłem z nim trochę czasu. Dużo razy go całowałem i jeszcze więcej razy mówiłem, jak ważny jest w moim życiu. Kłamca.
Naprawdę boje się, że już nie wrócę z tej imprezy. Kiedyś gdy sam próbowałem się tam wbić przyuważył mnie Miro, który wcześniej zakazał mi, bym przychodził. Jednak potem dał mi wolną rękę i żałowałem, że się urodziłem. Napiłem się alkoholu, było fajnie i w ogóle, ale później zobaczyłem, jak jeden ze znajomych dilerów wziął nóż i się zadźgał, bo był na haju. Od tamtej pory już nigdy więcej nie zapytałem o tą imprezę. Dziś znów wrócą wszystkie wspomnienia. Znów zobaczę nieudolną pogoń za szczęściem kończącą się samotną śmiercią. Opisujesz swoje życie?
Wyszedłem z domu Dawida, by na kilkanaście minut pójść do tego swojego, jedynie po to, by się przebrać. Przed dwudziestą pierwszą wsiadłem w samochód i wyjechałem w podróż za miasto. Będąc już u celu, wysiadłem z wozu i wszedłem do środka starego, opuszczonego domu z którego wyłaniało się zielone, czerwone, różowe i niebieskie światło. W każdym kącie były stoliki, na których znajdowały się tabliczki z rodzajami dragów i dragi. Muzyka była spokojna, a ludzie podnosili ręce i bujali się w jej rytm powoli i bez życia, zupełnie jak zombie. Oni prawdopodobnie już dawno się nimi stali.
-Mój ulubiony pracownik, witaj - powiedział Miro, obejmując mnie od tyłu. Te łapy.. tak bardzo brzydzi mnie jego dotyk, ta skóra przesiąknięta trutką. Te dłonie, które więcej razy w życiu trzymały proszek, strzykawkę, czy tabletki niż dłoń drugiej osoby. Igor, dlaczego wciąż kłamiesz? Przecież nie ładnie jest kłamać. Prawda potworku?
-Nie dotykaj mnie - zrzuciłem go z siebie. Usuń pierwsze słowo ze swojej wypowiedzi.
-Dobrze, dobrze - uniósł ręce w obronnym geście - napijesz się czegoś czy od razu wolisz coś lepszego? - zapytał. Coś lepszego czyli .. Zamknij się.
-Piwo - zwróciłem się do niego - a i dla jasności, nie mam zamiaru ćpać - sprostowałem.
-Impreza dilerów, raj dla ćpunów, a ty nie masz zamiaru nic ćpać? - spytał zdziwiony moimi słowami.
-Tak - odpowiedziałem bez emocji, odbierając od Miro puszkę z alkoholem. Skąd on wiedział, że to moje ulubione piwo? On wie o tobie wszystko, nawet to czego nie wiesz ty sam.
-W sumie twoja sprawa, ja idę się bawić - wypowiedział i zniknął w tłumie ludzi, zostawiając mnie samotnie z puszką piwa.
Rozglądałem się dookoła i szukałem kogoś, kto tak jak ja jest czysty. Szanse na znalezienie takiej osoby malały z każdą sekundą. No chyba, że ktoś kto trzeźwo myśli wykrzykuje : Hitler też się z nami bawi! Raki myślą, że ryby latają! Książki są po to, aby można było robić z kartek zwijki, i wiele, wiele innych tego typu tekstów.
Nagle gdzieś pośród tych wszystkich zniszczonych ludzi zauważyłem młodego chłopaka. Na oko miał max piętnaście lat. Wygląda na tak samo zagubionego, jak ja w jego wieku. Nie mogę mu pozwolić na to, by oglądał to wszystko, żeby zniszczył sobie życie. Potwora wzięło na współczucie? Będziesz ratować czyjąś psychikę? Cóż za dobroduszność.
Wstałem z miejsca odstawiając alkohol, podszedłem do nastolatka i przemówiłem.
-Młody co ty tutaj robisz? To nie miejsce dla ciebie. Wychodź stąd jak najszybciej.-
-Co? Niby dlaczego? Kim ty jesteś? - zdezorientowany rzucał pytaniami, próbując zrozumieć czemu do niego mówię.
-Nie istotne kim jestem. Po prostu mi zaufaj, proszę - spojrzałem mu prosto w oczy, a on spełnił moją prośbę.

Nie rozumiem czemu Miro zabronił mi iść na dzisiejszą imprezę. Innym zapowiadał to jako zajebiste, niezapomniane wydarzenie, a mi nic nie wspomniał. Gdy już jednak się dowiedziałem, za wszelką cenę zabronił mi pójścia tam. Nie mam zamiaru go posłuchać.
Do około dwudziestej drugiej czekałem, aż wódka zacznie działać na moją matkę, która oczywiście znów po nią sięgnęła. Gdy już zasnęła, ubrałem bluzę i wyszedłem z domu. Wyciągnąłem swój rower, wsiadłem na niego i ruszyłem prosto na bibę. Gdy dojechałem na miejsce moim oczom ukazał się stary budynek, na którym czasem siedziałem z Miro. Z wewnątrz dobiegała muzyka. Zsiadłem z roweru, który później oparłem o ścianę. Nie miałem planu jak mam wejść do środka, by Miro mnie nie zauważył. Przypomniałem sobie, że jest tu kilka wybitych okien. Poszedłem do jednego z nich i przeszedłem przez nie, dostając się do środka. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Założyłem kaptur na głowę, by jeszcze bardziej pozostać anonimowym. Średnio mi to wyszło.
-Igor? - usłyszałem za sobą. Postanowiłem się nie odwracać i iść przed siebie. Nic to nie dało. - Młody kurwa - podbiegł do mnie Miro i odwrócił mnie, bym spojrzał mu w oczy. - Czy ja się kurwa niejasno wyraziłem?
-Nie.. - zawstydziłem się.
-Ostrzegałem Cie, ale jeśli nie chcesz słuchać to nie - odszedł na chwilę. Gdy ponownie do mnie powrócił, trzymał w ręku piwo, które następnie mi wręczył. - Baw się dobrze.
-Dzięki - mruknąłem i odprowadziłem go wzrokiem. Wziąłem łyk ciepłego, odgazowanego i obrzydliwie mocnego piwa, które dostałem od mężczyzny. Z każdym kolejnym ubytkiem napoju, co raz bardziej zaczynałem czuć się swobodnie i lekko. Tańczyłem razem z tłumem w rytm przeraźliwie spokojnej muzyki. Obok mnie wiele osób nakłuwało się, wciągało proszki, lub połykało dziwne tabletki. Wszystko to, to narkotyki, tylko w różnych formach.
Kiedy skończyło mi się piwo, odszedłem od tłumu, by go sobie dolać. Długo naszukałem się wielkiej beczki z piwem, bo była ona w innym pomieszczeniu. Gdy już ją znalazłem, znalazłem też Miro, który jedynie na mnie spojrzał.
-O o oblazły mnie! O o one one wchodzą mi pod skórę! - wypowiedział czyjś głos. Zdezorientowany spojrzałem na Miro i odwróciłem się w poszukiwaniu jego właściciela. - Są pod moją skórą, są w mojej krwi, są kurwa we mnie! - stałem jak wryty i patrzyłem na jednego ze znajomych dilerów, który cały drżał i poruszał się nienaturalnie. Usiadł w jednym z rogów pokoju i zaczął się drapać, aż do krwi. Przeraźliwie przy tym płakał. Chciałem podejść i mu pomóc jednak on wyciągnął z kieszeni nóż motylkowy i wbił go sobie w brzuch. Czynność powtórzył kilka razy.
-Nie! - krzyknąłem gdy osunął się na podłogę. Upuściłem swój plastikowy kubek i szybkim krokiem chciałem podbiec do faceta, jednak Miro objął mnie od tyłu i zatrzymał.
-Igor, zostaw, przestań - odpowiedział.
-Ale możemy go jeszcze - zacząłem ze łzami w oczach.
-Nic nie możemy już zrobić. Nie żyje - przerwał mi i wskazał na swojego pracownika. - Prosiłem Cie, żebyś ty nie przychodził Igi. Nie chciałem Ci tego pokazywać.
-Przepraszam, że Cie nie słuchałem. Obiecuje, że już zawsze będę robić co każesz - przepraszałem, płacząc jak pięcioletnie dziecko.
-Choć, zabiorę Cie stąd. Nie patrz już na to - rozkazał. Wyszliśmy ze środka.

---------------------------------------------------------
Hej, hej, hej.
Po raz kolejny długi tytuł rozdziału i 1/2 z niego to wspomnienie. Ale myślę, że już przywykliście do tego i nie wadzi wam to, bo wspominki w rozdzialikach są ważne!
Do soboty!
~DCW

тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaмWhere stories live. Discover now