48. Kiedyś było inaczej

72 10 5
                                    

-Pójdę z tym gdzieś - rzekłem, wycierając ze swojej pięści krew.
-Gdzie? Na psy? Idź. Ciekawe jak zareaguje twój chłoptaś na to, że jesteś dilerem - przetarł nos rękawem bluzy i spojrzał na mnie z pogardą. On ma racje. Niestety.. Pójdę do pudła za to wszystko? Prawdopodobnie. Jestem zupełnie bezradny w tej sytuacji... -Dobra wiesz co? Pierdolmy to wszystko - dodał po jakimś czasie. Bardzo dobra, złota rada.
-Co masz na myśli? - zapytałem zdezorientowany.
-Chodźmy się razem napić i tak nic więcej nam nie zostało w tej sytuacji - wypowiedział. Właściwie miał racje. Czekaj.. co? Nie zapominaj, że to Miro. To znaczy.. kiedyś było inaczej, wasza relacja bardzo się zmieniła. Naprawdę chcesz tak po prostu pójść z nim pić, zaraz po tym, gdy mu wyjebałeś?  Tak.
-Dobra, gdzie jedziemy? - westchnąłem bezradny. Nie jestem pewny czy.. Nie obchodzi mnie to.
-Może do mnie na chatę? - zaproponował. Chyba się przesłyszałem. On nigdy nie prowadził nikogo do swojego domu - Oj no co? - zaśmiał się.
-Nie no, nic. Chodźmy - rzuciłem, podejrzliwie mierząc go wzrokiem. Co to za pomysł? Przecież on nigdy nie pokazywał nikomu swojego domu. Zawsze ostro się wkurwiał jak ktoś ruszał ten temat. A co jeśli to jakiś podstęp? No bo tak nagle, zupełnie przypadkowo, zaprasza akurat Ciebie do swojego domu, kiedy to zazwyczaj jest w stanie pobić kogoś za wymówienie tego słowa. Chyba masz jakiś dar pakowania się w kłopoty.
Jeśli macie wrażenie, że wasze życie to gówno, żart, albo wszystko co złe, to przypomnijcie sobie, że jeszcze Igor istnieje.

Zasiadłem w aucie miejsce kierowcy. Obok mnie znalazł się Miro. -Więc gdzie teraz? - odwróciłem do niego głowę.
-Bedę Cie prowadzić - rzekł obojętnie, otwierając zasłonkę z lusterkiem, w którym następnie się przejrzał. Dalej leci mu krew. Chyba mocno go uderzyłem.  -Masz chusteczkę? - zwrócił się do mnie, tamując krew z nosa ręką.
-Ta, czekaj - odpowiedziałem i zacząłem szukać tego, o co prosił mnie chłopak. W końcu znalazłem małą, zieloną paczuszkę i wręczyłem ją Miro. Wyciągnął jedną chusteczkę ze środka i przyłożył sobie do nosa, odchylając głowę do tyłu. -Ale ty wiesz, że powinieneś mieć głowę pochyloną w dół by krew spłynęła? - zapytałem lekko się śmiejąc.
-Dawid Cie nauczył? - wypowiedział do mnie obojętnie. Zazdrość?
-Ta - rzuciłem lekko speszony. Nie chce żeby on cokolwiek o nim mówił. To mój drażliwy temat. Ciekawe czemu.
- Czemu się nie pochwaliłeś staremu koledze? - zaczął mnie dopytywać.
-Nie było potrzeby - próbowałem skrócić temat. Czemu? Igor? Jedziesz chlać z kimś, kto może zabić Cie jednym pstryknięciem palca. Może warto teraz wyrzucić z siebie całe uczucia.
Później już nie zaczynał i jechaliśmy w ciszy, co jakiś czas rzucając pojedynczymi, niewiele znaczącymi zdaniami.
Gdy dotarliśmy na miejsce, dosyć mocno się zdziwiłem. Dom Miro znajdował się na jakimś polu. Był oddalony od miasta około osiem kilometrów. Nie wyglądał na nowy, a wręcz przeciwnie, jakbym nie wiedział, że on tu mieszka, to pomyślałbym, że jest to jakaś stara, opuszczona rudera. W środku panowała dziwna atmosfera. Zapach, który unosił się w powietrzu był nieokreślony. Niczego konkretnego nie przypominał, ale zarazem nie był zbyt przyjemny. Wnętrze domu było urządzone w starym stylu. Cerata, drewniany stół, wykładzina, brudne kafelki, mały piecyk i gazówka. Wygląda to bardziej jak dom odziedziczony po jego rodzicach albo dziadkach.
-Wódka? Piwo? Na co masz ochotę? - zapytał. To bardzo, bardzo zły pomysł..

Gdy siedziałem na tym nudnym polskim i słuchałem mitu o wojnie trojańskiej, który opowiadała jedna z dziewczyn z mojej klasy, miałem po prostu dość. Nie dość, że głos tej idiotki jest tak irytujący, to jeszcze to co opowiadała.. to nawet nie miało sensu! Po około piętnastu minutach jej gadania wyciągnąłem telefon, na którym widniało powiadomienie o tym, że przyszedł do mnie SMS. Wpisałem hasło i odczytałem wiadomość:
Miro: Wbijaj o 13:20 do muzeum.
Dlaczego chce się spotkać? Jest środek dnia, dragi zazwyczaj dostaje od niego w piątki i to po szesnastej. Dziś mamy czwartek, więc tym bardziej jestem zdziwiony. Mimo to, odpisałem.
Ja: Mam lekcje, poza tym, po co? Masz jakiś towar?
Wiadomość wysłał do mnie jakieś dziesięć minut temu czyli o równiej trzynastej. Miałem więc dziesięć minut na zwianie z lekcji i dotarcie do ''muzeum''.
Miro: po prstryu. jwhbij *
Jest pijany? Dziwne.. Tym bardziej postanowiłem to sprawdzić. Wyciągnąłem swój plecak spod ławki i przysunąłem go pod same drzwi. Na szczęście siedziałem w ostatniej ławce i to tuż przy nich więc nie sprawiło to wiele kłopotu. Uniosłem swoją rękę do góry.
-Tak Igor? - zapytała polonistka.
-Mogę pójść do toalety? - poprosiłem.
-Tak - zgodziła się. Wstałem więc, otworzyłem drzwi i szybko wykopałem tornister poza klasę. Następnie sam wyszedłem na korytarz i zamknąłem klasę. Ubrałem swoją torbę na plecy i wyruszyłem szybkim krokiem, w umówione miejsce.
Muzeum co prawda nie jest tym muzeum, w którym są eksponaty i takie tam. Jest to stary poniemiecki budynek, w którym są kości ludzi. Brzmi obrzydliwie, ale po jakimś czasie da się do tego przywyknąć. Miro raz nawet znalazł tam ludzką czaszkę.
Gdy dotarłem na miejsce zastałem starszego, siedzącego na ziemi, z strzykawką w jednej z dłoni. Jeszcze gorzej. Naćpał się.
-Miro? - podszedłem niepewnie. Nie odpowiedział. - Miro, słyszysz mnie? To ja.. Igor. - mówiłem. Na nic jednak się to zdało. Przykucnąłem przy chłopaku i powoli wyciągnąłem rękę w jego stronę. On nagle otworzył oczy i odepchnął mnie, przez co uderzyłem plecami o ziemie. Ten wykorzystał okazję i wspiął się na mnie. - M-miro? Co ty robisz? - zapytałem przerażony.
-Naćpałem się w cholerę i teraz mam straszną ochotę. Wiesz na co? - patrzył na mnie, nie mrugając.
-N-nie - wyjąkałem.
-Żebyś mnie przytulił - powiedział smutno, po czym położył się obok mnie na ziemi. Zmieszany całą sytuacją nawet nie drgnąłem. - Nikt mnie nie kocha - dodał.
-Co? - zmarszczyłem brwi i usiadłem na ziemi. Chłopak popatrzył w moją stronę.
-Nikt mnie nie kocha - powtórzył. W jego oczach było widać realny smutek.
-Nie, to nie prawda - próbowałem go pocieszyć. On również usiadł.
-Prawda - upierał się. - Wskaż mi chociaż jedną osobę, która pokocha takiego ćpuna.-
-Tak się składa, że znam kogoś.. - mruknąłem.
-Niby kogo? - dopytywał. Spojrzałem na niego ponownie. Gdy już miałem wypowiedzieć słowa, nagle usłyszeliśmy nowy głos.
-Hej! Co wy tu robicie? - zwrócił się do nas gruby policjant, jakoś po czterdziestce.
-Nie nic - zerwałem się na równe nogi.
-Spędzam czas z chłopakiem. Tu nas nie widzą i nie oceniają - dodał Miro i złapał mnie za rękę. Glina popatrzył po nas z lekkim obrzydzeniem.
-Są do tego lepsze miejsca, a teraz proszę, wyjdźcie. Tym razem nie otrzymacie za to konsekwencji. Ale to ostatni raz - przestrzegł nas.
-Oczywiście panie władzo - zasalutował Miro. - Choć kochanie, Pokaże Ci największego węża w tym lesie - wyruszył przed siebie, zostawiając mnie z tyłu. Po jego słowach moją twarz zalał rumieniec. Policjant ponownie zmierzył nas wzrokiem. Później odszedł, a ja dołączyłem do Miro.


*Po prostu wbij

------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka.
Tak jak zawsze wspomnienie wydłużające rozdział, bo miał ledwo ponad 500 słów..
Trochę bardziej humorystyczne i rzucające lepsze światło na Miro (mam nadzieję).
Ogólnie to jaram się bo wczoraj (22.11) zaczął się 41 sezon w skokach narciarskich, które koocham. Teraz na notkach będziecie mieć o tym często wspominane bo sezon 2019/2020 kończy się dopiero pod koniec (?) marca (w każdym razie w marcu) xD
Do środy!

тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaмWhere stories live. Discover now