57. Rozstaliście się pokłóceni

67 10 2
                                    

Co kurwa? On mnie co?
On Cie kocha.. ?
Nie, to niemożliwe.
Wstałem i popatrzyłem na chłopaka z góry. Nie mogłem uwierzyć w jego słowa. Nie były one w stanie do mnie dotrzeć. Jak to mnie kurwa kocha? To nierealne..
-Co ty pierdolisz? - zapytałem po dłuższej chwili milczenia. Nic nie odpowiedział. Wciąż leżał jednym policzkiem na bruku. Dookoła niego rozrastała się kałuża krwi, do której z każdą chwilą dopływała krew z jego nosa.
-Igor proszę - wyszeptał. - Musisz mnie zrozumieć. Ja naprawdę nie umiałem inaczej Cie zatrzymać. Ty musisz mi wybaczyć. Rozumiesz? Musisz - wykrzyczał desperacko. W jego głosie usłyszałem, że prawdę, ale to niczego nie zmieniało.
-Niczego nie muszę - odpowiedziałem oschle i ruszyłem przed siebie. Nie dotarłem jednak za daleko, ponieważ Miro złapał za moją kostkę od nogi.
-Igor - wyjęczał zdesperowany. Po jego słowach natychmiast pozbyłem się jego ręki, kopiąc go z buta w twarz.
Od kiedy stałem się taki brutalny? A może od zawsze taki byłeś?
-Igor ja Cie kocham, wybacz mi! - załkał.
-Nie, nie wybaczę Ci! Ty nie wiesz co to jest miłość. Ty nie potrafisz kochać. Jesteś zwykłym potworem - wyznałem mu. Ty wcale tak nie myślisz, Igor.
-To mnie naucz. Pokaż mi jak się kocha. Pokochaj mnie - zaczął płakać. Przestań udawać, że nie widzisz jak każde słowo jest dla niego bolesne.
-Za co? Za co mam Cie kochać? Za to, że przez ciebie mogłem mieć kłopoty z psami? Że mogłem wylądować w poprawczaku, albo nawet w pudle? A może za to, że zryłeś mi banie, pokazałeś mi wszystkie najgorsze strony tego świata - wyliczałem. - O a może za to, że nauczyłeś mnie wciągać kreskę? Ale już najbardziej ze wszystkiego to jestem Ci zajebiście wdzięczny, za to, że mnie zgwałciłeś! - wykrzyczałem, kończąc swoją wypowiedź. Miro nic nie odpowiedział. On leżał, a ja stałem, obydwoje byliśmy w ciszy.
-Więc nie ma szans na to, byś dał mi trochę ciepła, uczucia i troski? - podniósł się na rękach do siadu.
-Prosisz o zbyt wiele. To wszystko co mi zrobiłeś, tym wszystkim ludziom, to jest - zaciąłem się - niewybaczalne. Ty nie zasługujesz na niczyją miłość - powiedziałem. Chyba zbyt wiele. Wydaje mi się, że te słowa przybrały formę sztyletu i przebiły Miro jego kamienne, niewzruszone przez nikogo serce. I to przez Ciebie Igor.
To przez Ciebie.

-Tak, masz racje. Co ja sobie w ogóle myślałem - zaśmiał się smutno. Dlaczego mu to robisz?
-Masz mi dać spokój. Nigdy więcej nie chce Cie wiedzieć w moim życiu. Masz się nie zbliżać do mnie, do mojej rodziny i przyjaciół, a przede wszystkim do Dawida - zażądałem od niego. Chłopak przetarł swoim rękawem krew z twarzy i kiwnął głową. To jednak mi nie wystarczało. Jesteś potworem. - Nie słyszę.
-Tak. Obiecuje - wymruczał niewyraźnie. Później podniósł się na równe nogi. - Szkoda, że to wszystko się tak potoczyło. Jeszcze raz przepraszam. Żegnaj - wymówił przygnębiony. Nie, nie, nie, nie!
-Żegnaj - powiedziałem na odchodne. Po moich słowach chłopak zniknął.
To już koniec.

-Czemu..? Ja.. proszę Cie.. Ja Cie kocham - wyznałem ze łzami w oczach.
-Co? Nie, kurwa.. Pojebało Cie? Jak możesz mnie kochać dzieciaku? - zapytał ze złością w oczach.
-Po prostu cie - zacząłem, jednak po chwili poczułem na swoim policzku piekący ból.
-Nigdy więcej tego nie wypowiadaj - zażądał ode mnie, po czym wyszedł z mojego pokoju, zostawiając mnie całego zalewającego się łzami.

-Pamiętasz to jeszcze?
-...
-Pytam się kurwa czy pamiętasz!
-Tak pamiętam.
-Nie dziwi mnie to. W końcu ciężko się leczy złamane serce. Szczególnie, jeśli łamie Ci je jedyna osoba, na której bez względu na wszystko mogłeś polegać. Która pomimo swoich wad, dawała Ci tyle dobra. Czemu jesteś takim egoistom? Czemu nie przyszło Ci do tego pustego łba, że mógł mieć powód tego, dlaczego nie chciał z tobą być. Jest od Ciebie starszy o pięć lat, wtedy gdy się w nim zakochałeś miałeś piętnaście, a on dwadzieścia. Mógłby wyjść na pedofila nie sądzisz? On nie chciał twoich uczuć, bo tak samo jak ty teraz, bał się ich. Tyle, że on nie miał możliwości poznania grzecznego chłopca z dobrego domu, który mógłby nauczyć go miłości. On poznał tylko ciebie. Tak mało inteligentną, pustą, zniszczoną i anty idealną osobę. Osobę niepotrafiącą samodzielnie myśleć, zranionego życiem chłopca, który potrzebował pomocy i który później tą pomoc uzyskał. I co zrobił? No co mógł zrobić? Skrzywdził kogoś kogo naprawdę kochał i zastąpił go pedałkiem w rurkach. Znów krzywdzisz, krzywdzisz wszystkich.
Twojego ojca, który chciał po prostu mieć normalnego syna.
Twoją matkę, którą wyzywałeś od szmat i kurew, bo nie potrafiła wyjść z uzależnienia.
Twoją przyjaciółkę, którą miałeś zamiar przelecieć dla własnych korzyści.
Twojego chłopaka, którego rozkochałeś i którego nie potrafisz pokochać.
Twoją prawdziwą miłość, którą odtrąciłeś gdy w końcu przyszła.
Ale przede wszystkim Igor, krzywdzisz siebie.
Wszystkie te słowa, które wypowiedziałeś dziś do Miro, powinieneś usłyszeć ty. Bo Miro, kiedy Cie odrzucał, powiedział dwa zdania i nie zwyzywał Cie ani razu. A co zrobiłeś ty? Zrównałeś go z ziemią, porównałeś go do żywego gówna i na koniec rozstałeś się z nim na zawsze.
Rozstaliście się pokłóceni, a nie ma nic gorszego niż to.
Kiedyś, za jakieś dwadzieścia lat przypomnisz sobie o tym i będzie Cie to boleć, ale wtedy, może być już za późno..

------------------------------------------------------------
Dzień dobry..
Tak tak wiem, moje rozdziały są smutne jak cholera, a dziś pierwszy dzień świąt, w które powinno się być radosnym. W każdym bądź razie mam nadzieje, że nie będziecie bardzo smutni po rozdziale, ale jeśli będziecie to zjedzcie mandarynkę. One leczą serce i dusze :>
Przypomniało mi się, że chyba jeszcze nie dziękowałam wam za 800 wyświetleń (jeśli już to zrobiłam to trudno XD). Jesteście kochani i będę po prostu fruwać jeżeli dobijecie 1k  ♥
~DCW

 

тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaмWhere stories live. Discover now