34. Zrobię sobie złoty strzał

91 10 4
                                    

Otworzyłem drzwi mojego domu i prędko znalazłem się w środku, dość głośno nimi trzaskając. Na stole spostrzegłem małą karteczkę o treści :

Przynajmniej nie będzie zadawała pytań typu ''Igor płakałeś, Igor co się stało?''

Oops! Ang larawang ito ay hindi sumusunod sa aming mga alituntunin sa nilalaman. Upang magpatuloy sa pag-publish, subukan itong alisin o mag-upload ng bago.

Przynajmniej nie będzie zadawała pytań typu ''Igor płakałeś, Igor co się stało?''. Nie mogę znieść sam siebie. Czemu muszę żyć? Też mnie to zastanawia. Kurwa zostanę ćpunem, zrobię sobie złoty strzał i będę mieć spokój, wszyscy będą mieć spokój. Dobry plan. Zrealizuj go.
Wziąłem do ręki szklany, niebieski flakon i szybkim ruchem ręki zrzuciłem go z szafki. Rozbił się, a woda z niego rozlała się na podłogę. Kwiaty znalazły się na drugim końcu salonu. Wszystkie ozdoby z półek także zniknęły ze swojego miejsca i ''kąpały się'' w rozlanej na podłodze wodzie po kwiatach. Sam znalazłem się przy ścianie równoległej do tej, przy której były szafki i cały stworzony przeze mnie syf. Zsunąłem się po niej powoli dzięki czemu siedziałem na ziemi opierając swoje plecy o zimną powierzchnię. Jesteś żałosny. Jestem żałosny..
Wstałem z ziemi i zacząłem sprzątać swoje dzieło. Obyś się przy tym kurwa pokaleczył. Obym się przy tym kurwa pokaleczył.. W końcu rozumiesz kto ma cierpieć naprawdę.
Gdy wszystko było posprzątane ruszyłem w stronę swojego pokoju, by samemu wkuć ten cały materiał jaki mieliśmy przerabiać dziś na korkach. I tak pewnie sobie nie poradzę.. Tylko kiedy Dawid tłumaczył mi ten syf byłem w stanie coś zrozumieć. Gdy czytam te zadania, albo to czego mam się nauczyć, to robi mi się słabo. Widzę tylko wyrazy składające się w słowa, które nie tworzą spójnej całości - a powinny. Jak wyjaśnia mi to nauczyciel lub nauczycielka to i tak się nie skupiam, bo w tym momencie wszystko inne, nawet pieprzony brud na ścianie jest ciekawszy od ich słów. Kiedy położyłem swoje książki na moim biurku, usłyszałem pukanie do drzwi. Zastanawiałem się kto to może być, raczej nikt mnie nie odwiedza. Na wypadek gdyby był to Miro zabrałem ze sobą kastet. Powoli wyszedłem z pokoju, otworzyć drzwi. Stanąłem przy nich i szybko chwyciłem klamkę nie naciskając jej. Tchórz.  W końcu po kilku sekundach zebrałem się na odwagę i naciskając klamkę, otworzyłem drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem w nich Dawida. Miał rozwalony łuk brwiowy, pękniętą wargę i zadrapanie na policzku. Ktoś go pobił? Najprawdopodobniej.
-Dawid? Co ty tu robisz i co Ci się stało? - zapytałem zdziwiony.
-Ja - zaczął, ale po jego minie i błądzącym, szukającym słów wzroku wiedziałem, że niewiele się dowiem.
-Dobra wchodź, opowiesz mi w środku - odsunąłem się robiąc chłopakowi przejście. Gdy znalazł się w środku zamknąłem za nim drzwi. Nie zauważył kastetu, więc schowałem go pośpiesznie do kieszeni. Przyniosłem Dawidowi szklankę wody i kazałem mu usiąść. Ja zasiadłem miejsce naprzeciwko niego. Popatrzyłem wyczekująco na chłopaka. -To co właściwie się stało? - ponowiłem wcześniej zadane mu pytanie. Tym razem uzyskując odpowiedź.
-Pokłóciłem się z Olkiem i on - zaciął się, ale nie musiał kończyć bo wiedziałem co powie - mnie uderzył..
-Uderzył? On Cię kurwa podbił - podniosłem głos, zaciskając swoje pięści. Pierdolony sukinsyn. Tak samo jak ty.
-Jesteś zły? - zapytał cicho chłopak, jakby bał się, że też zrobię mu krzywdę. Dobrze, że się boi. Ty potrafisz tylko krzywdzić.  Nie.. to.. to nie prawda. Właśnie, że prawda.

Stanąłem przy starym murku wraz z Miro. Chłopak wyciągnął paczkę papierosów, kierując ją w moją stronę. Wyciągnąłem rękę i zabrałem z niej jednego szluga. Następnie pochyliłem się w stronę starszego, w celu odpalenia fajki. Po chwili po mojej jamie ustnej rozlał się ostry, ale cudowny dym. W trakcie wypalania papierosów, między nami panowały drobne wymiany zdań, na różnorakie tematy. Po chwili Miro zwrócił się do mnie z pewną informacją.
-Ej młody, patrz - wskazał szybkim ruchem na chłopaka z mojej szkoły. Od razu go rozpoznałem, ponieważ była to jedna z moich ofiar. - To ten, którego matka się puszcza? - zaśmiał się mój towarzysz.
-Ta, to ten. Pamiętasz, jak opowiadałem Ci o tej imprezie, na której jego laska była tak najebana, że błagała, abym pozwolił jej mi obciągnąć? - wspomniałem.
-A no coś było, a co? - zdziwił się mężczyzna.
-To co ja ostatnio odjebałem to przy tym nic - powiedziałem podekscytowany. Miro spojrzał na mnie, zaciekawiony historią. - Przeleciałem mu matkę - uśmiechnąłem się triumfalnie. Oczy Mirosa wyglądały jak piękne, złote pięciozłotówki, a usta utworzyły małe ''o''.
-Ty skurwielu - zaśmiał się mój przyjaciel, uderzając mnie lekko w ramię.
-Ee! Przegrywie! - zawołałem głośno, zwracając się do mojego kozła ofiarnego. Wyraźnie unikał odpowiedzi. Chciał przejść koło nas niezauważony, lecz uniemożliwiłem mu to. - Co kurwa, mówić nie potrafisz? - popchnąłem go.
-Potrafię - spojrzał na mnie błagalnie.
-Przekaż matce, że jakby chciała się znów umówić na szybki numerek to niech dzwoni - uśmiechnąłem się zalotnie.
-Pierdol się Wierzbicki - powiedział z pogardą, po czym napluł mi prosto w oczy.
-Ty szmato - rzuciłem się na niego. Nie miałem zamiaru odpuszczać. Wymierzałem ciosy prosto w niego, byłem jakby w transie. Po chwili Miro odciągnął mnie, próbując mnie uspokoić.
-Igi wystarczy - wypowiedział patrząc niepewnie na tego śmiecia.
-Potrafisz tylko krzywdzić! Nic więcej! - zaczął krzyczeć chłopak, leżący na ziemi w kałuży własnej krwi. Nie miałem pojęcia dlaczego,  ale to zdanie dziwnie mnie zabolało. Mój szef widząc to, kopnął tego piździelca w twarz. Chłopak ucichł, ponieważ stracił przytomność.
-Za dużo pierdolił - uśmiechnął się do mnie Miro, tym swoim wrednym, władczym i przygniatającym do ziemi uśmiechem. Uśmiechem mówiącym, kto tu naprawdę rządzi i kogo macie się wszyscy słuchać.
Lubię ten uśmiech... Sam nie wiem czemu..


-Tak, nawet nie wiem na którego z was bardziej. Po chuj mnie broniłeś? Powiedział co myślał i tyle - wymówiłem do niego. Nie potrzebuje pieprzonego obrońcy. Nie?  Nie potrzebuje.. Czyżbym wyczuwał nutkę wątpliwości?
Oni mają rację. Jestem pizdą, a nie bad boyem.. Dokładnie tak.
-Nie chce żeby on Cię obrażał - desperacko rzekł Dawid ze łzami w oczach. Mi też powoli te małe kropelki gromadziły się w kącikach oczu. P i z d a.
-A ja nie chce żeby Ciebie też bił - krzyknąłem na niego, a z oczu wydobyła się słona ciecz. No co jest sukinsynu? Co kurwa? Co? Co się dzieje? Czemu znów beczysz?! CZEMU!?
-Zaczekaj, co? - spojrzał na mnie zdezorientowany. Dlaczego muszę mieć taki długi język? Eh.. - On cię bił? - powiedział Dawid wstając z sofy i podchodząc do mnie.
-Musimy o tym gadać? - zadałem pytanie nie patrząc na chłopaka. Ja naprawdę nie chce. Przestań się mazać ty idioto.
-Tak - odrzekł stanowczo chłopak. Może faktycznie pora komuś powiedzieć? Wyrzuć to z siebie pizdo!

--------------------------------------------------------------------
Hej!
Rozdział na ponad 1k słów przez to wspomnienie.
Chyba choroba mnie rozkłada dlatego jeśli są błędy (orty albo stylistyczne) to wybaczcie, ale ciężko złożyć mi zdanie gdy cała się trzęsę z zimna, na jedną rękę muszę uważać bo mam pomalowanie, jeszcze świeże paznokcie i do tego wycieram nos co jakiś czas.
Btw. Nowa piosenka Tymka, ah kcc (macie w mediach).
Widzimy się w środę, bayo!
~DCW

тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaмTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon