Epilog

2.7K 122 44
                                    

Poline Wrangler, po weselu córki odeszła od męża, który nie potrafił wybaczyć Anicie. Czego? Nieukończenia szkoły i nieślubnego dziecka.
Co prawda, w świecie magii nie można uzyskać rozwodu, ale zdarzają się przypadki, że małżonkowie się rozstają. Formalnie i magicznie są małżeństwem, ale nie żyją razem i nawet nie utrzymują kontaktów, jak to było w przypadku Poline i Archibalda Wranglerów.
Matka Anity zamieszkała z córką i jej rodziną. Ich relacje zostały naprawione i tylko czasami Poline patrząc na swoją wnuczkę, żałowała, że straciła cztery lata z jej życia i tego nikt nie będzie w stanie jej oddać.
Dwa lata po ślubie, Anita urodziła synka Freda i z jego życia babcia Poline nie zamierzała stracić ani minuty.
Minerva McGonagall nadal była dyrektorem Hogwartu. Coraz częściej jednak mówiła, że jest zmęczona i ma dość, że zazdrości Molly i Poline i ona też by chciała siedzieć w domu i niańczyć wnuki. Cały czas namawiała Severusa, by przejął po niej stanowisko dyrektora szkoły, ale ten bronił się, że jemu jeden rok dyrektorowania przed wojną wystarczył. Jednak starsza czarownica nie dawała za wygraną i ucinała rozmowę, że i tak ją zastąpi bo sam wie, że nie ma lepszego kandydata na to stanowisko.

Trzy lata po ślubie Hermiona wpadła do gabinetu męża, z hukiem uderzając drzwiami o ścianę.
- Severusie, muszę Ci coś powiedzieć! - wykrzyknęła od progu, lecz zatrzymała się w pół kroku, widząc niezadowolonego męża, rzucającego mordercze spojrzenia oraz trzeciorocznego Puchona przed jego biurkiem, z bardzo nietęgą miną. - Czekam w komnatach. Przyjdź, jak tylko skończysz z Panem Andersem. - odwróciła się na pięcie i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
- Co tak ważnego chciałaś mi powiedzieć, że wpadasz do mojego gabinetu z takim impetem? - zapytał Mistrz Eliksirów, gdy pół godziny później, wszedł do ich salonu.
- Jestem w ciąży. - kobieta doskoczyła do niego w trzech krokach.
- Że jesteś w czym? - zapytał, szybko mrugając.
- W ciąży, idioto. - parsknęła.- Przeliterować Ci?
- Ale jak? - zadał kolejne inteligentne pytanie.
- Mamy dwoje dzieci, a ja mam Ci tłumaczyć jak?! - jej cierpliwość była na wyczerpaniu.
- To cudownie. - wreszcie dotarły do niego słowa żony. - Będziemy mieli dzidziusia. - pocałował ją namiętnie.
- Wy znowu się całujecie. - usłyszeli wyraźnie zdegustowany głos Toma. - Chodź Emmo. Nie będziemy patrzeć, jak dorabiają nam brata lub siostrę. - dziewczynka pokiwała tylko głową i posłusznie wyszła za bratem.
- Powiemy im od razu, czy dopiero wieczorem? - zapytała, wtulając się w męża.
- Wieczorem. - odparł stanowczo. - Dajmy im jeszcze chwilę tej błogiej nieświadomości. - przytulił ją mocniej. - Cholera! - zaklął siarczyście, przerywając ciszę. - Teraz na pewno Minerva będzie chciała przejść na emeryturę, a mnie posadzić w fotelu dyrektora.
- Z jednej strony to dobrze, kochanie. - próbowała go uspokoić. - Tu, w lochach już jest nam ciasno. A jak urodzi się kolejne dziecko, nie pomieścimy się. Komnaty dyrektora są większe i jest tam więcej światła słonecznego.
- I to jest powód, dla którego mam przyjmować propozycję Minervy? - żachnął się.
- A dlaczego nie? - odpowiedziała z uśmiechem. - Przecież i tak masz dość bycia nauczycielem.
- Tak, dla odmiany zostanę dyrektorem i utonę w papierach.
- Za to nie będziesz musiał się użerać z uczniami.
- Czy Wy to razem zaplanowałyście? - oparł dłonie na biodrach.
- My, skąd. - próbowała przybrać najbardziej niewinny wyraz twarzy.
- Jasne. - mruknął zrezygnowany. Wiedział, że te dwie wstrętne gryfonki tak wszystko zaplanowały, by obie dostały to, czego chcą. Jego kosztem.

1 września 3 lata później

Hermiona siedziała po lewej stronie dyrektora Hogwartu, jej męża. Oboje obserwowali ceremonię przydziału. Neville Longbothom, zastępca dyrektora szkoły, pierwszy raz wyczytywał kolejno pierwszorocznych i sadzał ich na taborecie.
- Thomas Daniel Jackson-Snape. - wyczytał głośno Neville, a oni oboje z Severusem zesztywnieli.
- Hmm, ciekawa historia. - zaczęła stara czapka. - Matka ze starego rodu Ślizgonów, ojciec kończył Beaubaxton. Obecni rodzice to Ślizgon i Gryfonka. Inteligentny, spostrzegawczy, odważny i honorowy, choć sprytny. Widzę jedno rozwiązanie - Slytherin! - rozległy się brawa od stołu domu Salazara. Tom zeskakując ze stołka, dumnie popatrzył na ojca, który skinął mu głową.
Emma siedziała przy stole przedszkolaków obok Luny. Ich najmłodsza pociecha, ponad dwuletni Jeremy, został w komnatach z babcią Minervą.

40 lat później

- Kocham Cię, Hermiono. Zawsze tak było, jest i będzie. Nie płacz, kochanie. Będę na Ciebie czekał. Ty masz jeszcze dużo do zrobienia. Sprawiłaś, że moje życie było wyjątkowe. Dałaś mi cudowne dzieci, a one nam fantastyczne wnuki. Dałaś mi dom, taki prawdziwy, o jakim zawsze marzyłem. Spełniłaś wszystkie moje marzenia, nawet te, o których nie miałem odwagi śnić. Jestem bardzo zmęczony, ale dziękuję Ci za wszystko. - ich usta po raz ostatni złączyły się w pocałunku. Kiedy mężczyzna wydał ostatnie tchnienie, kobieta drżącą ręką zamknęła mu oczy, by już nigdy nie ujrzeć tych cudownych, obsydianowych tęczówek. Pogłaskała niegdyś czarne, jak heban włosy i rozpłakała się.

Hermiona Jean Granger-Snape nie potrafiła żyć bez swojego ukochanego Severusa. Umarła dziesięć miesięcy po swoim mężu. Dzieci i wnuki pochowały ją w tej samej mogile, co ojca, by już zawsze byli razem.

-Mówiłem, że będę na Ciebie czekał. - stał oparty o drzewo w czarnych spodniach i kamizelce oraz białej koszuli z rękawami podwiniętymi do łokci, tak jak zazwyczaj w domu. Wyciągnął rękę. Na przedramieniu zalśniła biała blizna po mrocznym znaku. Nie mogła oderwać oczu od jego czarnych włosów i obsydianowych oczu. Takiego go pokochała. Czuła, jak po jej policzkach spływają łzy.
- Nie płacz, kochanie. - kciukiem otarł mokre krople. - Teraz już zawsze będziemy razem.
- Ale Ty... - głos utknął jej w gardle. Poprowadził ją nad brzeg jeziora. Aż się zapowietrzyła, na widok swojego odbicia w tafli wody. - Jak to możliwe?
- Chyba po śmierci wracamy do wcielenia, w którym byliśmy najszczęśliwsi za życia. - odpowiedział spokojnie. Wpatrywała się w swoje odbicie. Patrzyła na nią dwudziestokilkuletnia wersja niej, w kolorowej sukience z krótkim rękawem i  brązowym włosami zaplecionymi w warkocz. Jej twarz nie nosiła ani jednej zmarszczki, a czekoladowe oczy lśniły młodością i szczęściem. - Dla mnie czas po naszym ślubie, gdy Emma była malutka, to najlepszy okres. - kontynuował Severus. - Pamiętasz nasze wakacje w Hiszpanii? Nigdy nie było mi tak dobrze we własnej skórze, jak wtedy.
- Tak bardzo za Tobą tęskniłam. - wtuliła się w niego, zaciągając jego zapachem. - Kocham Cię, Severusie.
- Ja Ciebie też kocham, Hermiono. Tak będzie po wieki. - złączył ich usta w pocałunku, a dla niej był to najsłodszy smak wszechświata.

Bratnie duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz