Rozdział XXI

2.7K 113 19
                                    

Niedziela przywitała każde z nich w swoim łóżku i podłym nastroju. Dodatkowo pogoda nie nastrajała pozytywnie. Ciężkie szare chmury, z których padał deszcz, skutecznie rozwiały nadzieję Toma na wycieczkę do Crocket, na grób rodziców. Oprócz tego, nie znalazł w lochach cioci Hermiony i to dodatkowo popsuło mu humor. Wujek też był najwyraźniej zły bo prawie się nie odzywał. Szykowali się na śniadanie do babci Minervy, chociaż żaden z nich nie miał na to ochoty. Chłopca pocieszała myśl, że ciocia też przyjdzie.

Hermiona ubierała się na śniadanie u Minervy, w myślach wyzywając się od najgorszych:
- Ty naiwna kretynko. - myślała - Sądziłaś, że kilka pocałunków i jedna wspólna noc i co? Chciałabyś deklaracji dozgonnej miłości, i że Cię nigdy nie opuszczę? - Najgorsze jest to, że chyba tego właśnie chciała. - Oczekujesz od niego zbyt wiele. Daj mu czas na ogarnięcie się w sytuacji. Zachowałaś się jak głupia gęś. - szła korytarzem do gabinetu dyrektorki z postanowieniem przeprowadzenia Severusa. Gdy tylko przekroczyła próg, jak tornado z piskiem rzucił się na nią Tom, co natychmiast poprawiło jej humor. Jedna noc wystarczyła, by ona tęskniła już za tym malcem. Za jego wujkiem też, ale do tego nie chciała się przyznać.
Śniadanie przebiegało w dziwnej, napiętej, sztucznej atmosferze. Hermiona i Severus rozmawiali z Tommym i Minervą, tylko nie rozmawiali ze sobą. Brakowało tylko tekstów w rodzaju: "powiedz jej" czy "powiedz mu". McGonagall miała już dość ich dziecinnego zachowania swoich podwładnych. Nie wiedziała o co im poszło, ale wiedziała, że muszą to sobie szybko wyjaśnić, dla zdrowia psychicznego ich wszystkich.
- Chodź Tom. - kobieta wyciągnęła rękę do chłopca, gdy nieprzyjemna cisza panowała już od kilku minut. - Poznam Cię z Prawie Bezgłowym Nickiem. - A co to znaczy "prawie bez głowy"? - zapytał chłopiec zeskakując z kolan Hermiony.  - Sam Ci pokaże. - uśmiechnęła się do niego i wyszli z pokoju.
Hermiona i Severus siedzieli w ciszy, intensywnie wpatrując się w swoje dłonie lub obrazy na ścianach. Żadne nie wiedziało jak zacząć rozmowę.
- Teraz będziesz się dąsać, jak jakaś małolata? - zakpił mężczyzna.
- Więc uważasz, że jestem dziecinna? - dziewczyna wstała gwałtownie. - Jakoś nie przeszkadzało Ci to, kiedy się kochaliśmy.
- Czy ty siebie czasami słuchasz?  - on również wstał. - Poza tym, sama chciałaś.
- Ty też nie wyglądałeś jak bym Cię zmuszała. - odparowała czerwona na twarzy.
- Owszem, chciałem tego. - zrobił krok w przód, chwycił ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie tak, że nie mogła się wyrwać. - I nadal chcę. - wyszeptał niskim, aksamitnym głosem w jej usta, na co jej ciało zareagowało lekkim drżeniem.
- Ale? - próbowała się opanować.
- Ale nie popędzaj mnie. - westchnął.  - To co jest między nami jest dla mnie nowe i nie zawsze wiem, jak się zachować. To co mówiłaś w Sądzie, nasza wspólna noc i to jak troszczysz się o Toma i jak on Cię uwielbia. - patrzył w jej oczy z determinacją.  - To wszystko sprawia, że z jednej strony jestem szczęśliwy i tego właśnie chcę, a z drugiej mnie to przeraża, bo sama pomyśl, ja i poukładane życie rodzinne? - uniósł brew w typowym dla niego stylu. - A jeszcze Ty oczekujesz ode mnie Merlin wie czego. - Hermiona przytuliła się do niego.
- Wiem, wygłupiłam się. Wszystko było tak piękne, że bałam się, że to sen i za chwilę się obudzę. - odsunęła się i popatrzyła prosto w jego czarne oczy. - Obaj jesteście dla mnie ważni i nie chciałabym tego stracić. - przerwał jej wpijając się w jej różowe wargi, na które miał ochotę odkąd ją zobaczył tego ranka.
- Widzę, że dzieci doszły do porozumienia. - powiedziała Minerva, wchodząc z Tomem do pokoju. Hermiona się zarumieniła, a Severus przewrócił wymownie oczami. - Zachowujecie się jak dzieci, moi drodzy.  - uśmiechnęła się ciepło, a chłopiec zachichotał cicho.
- Idź powkurzać kogoś innego.  - warknął.
- Wkurzanie Ciebie sprawia mi wyjątkową przyjemność, Severusie. - uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Chodź Tom. - wyciągnął rękę do chłopca.  - Pójdziemy zobaczyć, co robi Lucyfer. - Hermiona zaśmiała się cicho i popatrzyła przepraszająco na dyrektorkę.
- Uważaj na tyłek, Kiciu. - warknął przy drzwiach. - Lucyfer szuka panny. - Minerva zmierzyła go tylko spod przymrużonych powiek i założyła ręce pod piersi. Uznała, że nie warto komentować głupiego tekstu mężczyzny.

Bratnie duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz