Rozdział XXVII

2.4K 103 5
                                    

W piątek obudzili ją Severus z Tomem, wchodząc do sypialni z głośnym "Sto lat" na ustach, kwiatami i laurką w dłoniach.
- Zrobiłem to dla Ciebie w przedszkolu. - chłopiec wręczył jej złożoną na pół kartkę z rumieńcem na twarzy.  - Ciocia Luna pomogła mi trochę. - w środku byli narysowani we troje, trzymający się za ręce, mnóstwo serduszek i koślawy napis: I LOVE YOU, na dole. Oczy Hermiony zamgliły się od zbierających łez.
- Ja Ciebie też kocham, skarbie. - przytuliła malca.
- A to od nas obu. - Severus wręczył jej bukiet i małe bordowe pudełko. - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. - pocałował ją czule. Z pudełka wyciągnęła złoty medalion z różą na łańcuszku.
- Och, jest piękny. - była zachwycona prezentem.
- Tu jest jeszcze coś. - powiedział Severus i przekręcił medalion w dłoniach, ukazując jego wnętrze, w którym znajdowało się wspólne zdjęcie Severusa i Toma.
Hermiona nie potrafiła ukryć łez wzruszenia. - Będę go zawsze nosić. - uniosła włosy do góry, aby ułatwić Severusowi zapięcie łańcuszka na jej szyji.
W salonie zastała kosz kwiatów i czekoladki od Harrego i Draco oraz sweter od Molly Weasley.
Kiedy weszła do Wielkiej Sali na śniadanie, wszyscy obecni wstali i zaśpiewali jej "Sto lat". Sowa przyniosła prezent od dziadka w postaci złotych kolczyków, a George Weasley, jako nowy nauczyciel Transmutacji i opiekun Domu Lwa, przygotował mały pokaz magicznych sztucznych ogni, które na koniec ułożyły się w kolorowy napis HAPPY BIRTHDAY. Na lekcjach otrzymała mnóstwo życzeń i drobnych prezentów od uczniów i nawet pan Filch złożył jej życzenia.
Po kolacji Severus z Tomem zawiązali jej oczy i kazali ze sobą iść. Gdy zdjęli jej opaskę z oczu, zorientowała się, że stoi przed drzwiami do Pokoju Życzeń. Gdy przekroczyła próg usłyszała: Niespodzianka! Ujrzała wszystkich swoich przyjaciół. Byli tam Harry i Draco, Ginny i Bruno z Mionką, Luna i Neville z Hubertem, Anita Wrangler z córką, Minerva McGonagall i George Weasley.
Harry podszedł do wzruszonej kobiety.
- Spełnienia marzeń, Herm. - uściskał ją. - Mamy dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę urodzinową. - Kiedy odsunął się od niej, zobaczyła że za jego plecami stoi jej dziadek z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Zalana łzami rzuciła się starszemu mężczyźnie na szyję, a ten zamknął ją w swoich ramionach.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, maleńka.  - wyszeptał w jej włosy. Po panu La Roché każdy z obecnych składał jej życzenia. Potem był tort i toast. Kiedy Hermiona opanowała łzy i odzyskała głos, tort został zjedzony, a dzieci bawiły się w najlepsze, podeszła do rozmawiających że sobą Severusa i dziadka.
- Severusa już znam. - uśmiechnął się Jean-Marcel. - Wybacz chłopcze, ale za młody jesteś, by Ci mówić na pan.
- Rozumiem i nie mam za złe. - odpowiedział Snape.
- Chciałbym jeszcze poznać waszego przybranego syna. - odpowiedział starszy mężczyzna, a w odpowiedzi młodszy skinął głową i ruszył w stronę grupki bawiących się dzieci.
- Ładnie razem wyglądacie.  - zagadnął ją dziadek, przytulając do siebie.
- Dziękuję. - cmoknęła go w policzek.  - Na prawdę, nie masz nic przeciwko temu, co robimy.
- Kochanie. - popatrzył na nią poważnie. - Jesteście dorośli i nikt nie ma prawa mówić Ci, kogo masz kochać.
- Ale... - zająknęła się, a jej policzki pokryły się rumieńcem. - Skąd wiesz?
- Znam Cię, moja droga.  - zaśmiał się mężczyzna.  - Twoje gesty mówią za Ciebie. Poza tym, polubiłem Severusa i widzę, jak on patrzy na Ciebie. - nie zdążyła zapytać o nic więcej bo Severus przeprowadził wyraźnie speszonego Toma.
- Dziadku, pozwól że Ci przedstawię. - wzięła chłopca na ręce.  - To jest nasz synek, Tom Jackson. Tommy, to jest mój dziadek, Jean-Marcel La Roché.
- Miło mi Cię poznać, młody człowieku. - starszy pan wyciągnął rękę do chłopca, a ten z powagą ją uścisnął.
- Skoro jesteś dziadkiem Cioci, - zaczął Tommy. - to moim też?
- Na to wygląda. - odpowiedział mężczyzna z uśmiechem.
- Fajnie. - twarz dziecka rozświetlił szeroki uśmiech.
- Dziękuję.  - Hermiona zarzuciła ręce na szyję Severusa. - To najlepszy prezent, jaki mogłam dostać. - Rozmawiali, gdy Tom skupił całą uwagę nowego dziadka na sobie.
- Ja go tu tylko przyprowadziłem. - odpowiedział obejmując ją w talii. - Ale to był pomysł tamtych dwóch. - wskazał na Malfoy'ów, pochłoniętych rozmową z George'em.
- Ale i tak dziękuję. - pocałowała go delikatnie, na co on wywrócił oczami.
- Nie przy ludziach, kobieto. - warknął, a ona roześmiała się.
- Czas na prezenty! - krzyknęła Ginny, klaszcząc w ręce.
Hermiona rozpakowywała prezenty i dziękowała darczyńcom. Od Minervy dostała piękną ciemnozieloną szatę, mieniącą się złotą nicią. Od Luny i Neville'a dostała album magicznych zdjęć z ich czasów szkolnych. Popłakala się, oglądając ruchome fotografie. Od Malfoy'ów dostała voucher na weekend w magicznym SPA dla dwóch osób. Od Anity Wrangler dostała ręcznie rzeźbioną szkatułkę na biżuterię. Od George'a dostała książkę kucharską: "Przez żołądek do serca czarodzieja". A od Ginny i Bruno dostała komplet pościeli z napisem Mrs. & Ms. oraz informacją, że w dniu ślubu pojawi się nazwisko. Obrzuciła przyjaciółkę morderczym spojrzeniem, na co ruda zachichotała.
- Kupię wam taką samą. - rzuciła w stronę Ginny i Bruno.
- Bardzo chętnie. - odpowiedział Bruno z uśmiechem. - Podać ci datę moich urodzin?
- I ty byłeś Krukonem? - Draco pokręcił głową.  - Idealnie byś się nadał do Slyterinu. - Tylko Hermiona i Ginny popatrzyły na siebie porozumiewawczo.
Przyjęcie skończyło się po dwudziestej drugiej, gdy dzieci zaczęły zasypiać na rękach rodziców. Tom pozwolił się położyć do łóżka dopiero po złożeniu przysięgi przez dziadka, że będzie na miejscu, kiedy malec się obudzi.
Severus udał się na patrolowanie korytarzy, aby dać Hermionie i Jean-Marcelowi trochę czasu tylko dla siebie. Poza tym, po incydencie z Forret'em, Hermiona bała się chodzić na nocne patrole i Severus robił to za nią.
- Tom to cudowny malec. - zaczął pan La Roché, gdy zostali sami. - Po prostu skradł moje serce. - mężczyzna uśmiechnął się ciepło.
- Moje także, dziadku. - odpowiedziała dziewczyna, przytulając się do jego boku.- Od pierwszej chwili, gdy go poznałam.
- Razem wyglądacie na na prawdę szczęśliwą rodzinę. - pogładził jej włosy. - Aż miło na was patrzeć.
- Szkoda, że to na niby. - westchnęła Hermiona.
- Co przez to rozumiesz? - zapytał marszcząc brwi.
- Noszę pierścionek jego matki, ale nigdy mi się nie oświadczył. Nawet mi nie powiedział, że mnie kocha. - odstawiła kieliszek wina na stół.
- A czy to takie ważne, żeby to powiedział? - zapytał.
- Widzisz Dziadku, Severus jest mężczyzną powściągliwym i raczej małomównym. Więc, gdyby takie słowa padły z jego ust, miałyby ogromne znaczenie.
- Widocznie nie jest jeszcze gotowy na takie wyznanie. - poklepał ją pocieszające po kolanie. - Ale wierz mi, że kiedy się na to zdecyduje, będzie to szczere i prawdziwe. Wy, młodzi zbyt szybko mówicie kocham lub nienawidzę. Szafujecie tymi słowami, jak by nie niosły za sobą przesłania. Severus taki nie jest i to w nim szanuję. Ty zawsze byłaś niecierpliwa, Hermiono. Jak poczekasz na te słowa od Severusa, bardziej docenisz ich wartość.
- Tylko my mamy coraz mniej czasu. - sapnęła.
- O czym Ty mówisz? - zaintrygowało go jej stwierdzenie. Opowiedziała mu wszystko, o rytuale Dumbledore'a, o tym co ona czuje do Severusa i swoich obawach.
- Severus jest mądrym człowiekiem, moja droga. - mężczyzna wstał z kanapy. - Jestem pewien, że jest świadomy tego, jaki ma skarb. Zaufaj mu, a wszystko się ułoży. - przeciągnął się. - Wybacz kochanie, ale jestem zmęczony. Te czarodziejskie sposoby podróżowania, jak by nie były interesujące, trochę mnie wykończyły.
- Oczywiście, dziadku. - również wstała. - Dziękuję za tę rozmowę, za to że mnie rozumiesz i wspierasz.  - przytuliła się do niego. - I przede wszystkim, za to że tu dziś jesteś.
- Zawsze możesz na mnie liczyć, maleńka. - ucałował czubek jej głowy.
Zaprowadziła dziadka do pokoju gościnnego, zajrzała jeszcze do Tommy'ego i poszła do sypialni po piżamę.
Gdy wyszła z łazienki, Severus ściągał wierzchnią szatę.
- Jak patrol? - zapytała przytulając się do jego pleców.
- Te wstrętne bachory sobie założyły, że z okazji twoich urodzin, nikt nie będzie patrolował korytarzy. - obrócił się do niej. - Twoi Krukoni stracili trzydzieści punktów, Gryffindor pięćdziesiąt, a Hufflepuff i Slyterin po dwadzieścia i zarobili szlabany.
- Widzę, że wieczór był owocny, panie profesorze. - zaśmiała się wplatając palce w jego czarne włosy.
- Zasłużyłem na nagrodę od pani, pani profesor. - wymruczał schylając głowę do zagłębienia jej szyji i zaciągając się jej słodkim zapachem.

Bratnie duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz