Rozdział XLVII

1.9K 91 0
                                    

Ostatnie dwa tygodnie roku szkolnego upłynęły spokojnie. Hermiona dużo czasu spędzała z dziećmi na błoniach. Spacerowali, urządzali sobie pikniki i różne konkursy, np kto pierwszy dobiegnie do pomostu. Oczywiście dawała Tomowi fory, by zazwyczaj to on wygrywał. Uczniowie, którzy teraz, u progu wakacji, tłumnie oblegali wszelkie ławki i trawniki, chętnie bawili się z chłopcem. Hermiona miała wtedy chwilę dla siebie, póki Emma spała. Mogła poczytać książkę lub spokojnie pomyśleć.
W czwartek przed zakończeniem roku szkolnego miał się odbyć bal pożegnalny dla siódmego roku. W balu miały wziąć udział także klasy szóste i piąte. Z tej okazji wybierała się z Luną po południu do atelier Madame Malkin. Żadna z sukienek sprzed ciąży nie pasowała na Hermionę i musiała kupić sobie coś nowego. Bardzo się cieszyła na te zakupy. Mimo, że kochała swoje dzieci nad życie, a macierzyństwo dawało jej mnóstwo satysfakcji, potrzebowała pobyć chwilę bez nich.
Zostawiła Severusowi szczegółową rozpiskę co i jak oraz poprosiła Gwiazdkę, by miała oko na sytuację w lochach. Kiedy była pewna, że wszystko przewidziała i rozpisała rozwiązania na każdą ewentualność, w dobrym nastroju ruszyła do bramy, gdzie już czekała na nią Luna Longbothom. Rozmawiając wesoło ruszyły do wioski.
W salonie spotkały kilka uczennic, które także szukały kreacji na bal. Właścicielka butiku i jej dwie pracownice miały ręce pełne roboty, ale kiedy Hermiona z Luną weszły do sklepu, Madame Malkin natychmiast się nimi zajęła. Przymierzały różne suknie, ale żadna nie była tą właściwą. Hermiona już chciała zrezygnować, ale zobaczyła jedną z klientek, jak odwiesza piękną suknię.
- Czy mogłabym przymierzyć tamtą suknię? - wskazała właściciele upatrzoną kreację.
- Oczywiście. - starsza czarownica natychmiast ruszyła po wskazany wieszak. Gdy Hermiona wyszła z przymierzalni w salonie zapadła cisza absolutna.
- Aż tak źle? - zapytała zmieszana.
- Wręcz przeciwnie, pani profesor. - odpowiedziała jedna z  siódmoklasistek. - Wygląda pani super.
- Profesor Snape padnie z wrażenia. - dodała inna.
Hermiona stanęła przed dużym lustrem i aż otworzyła szerzej oczy z wrażenia. Ciemno niebieska suknia z gorsetową górą z opadającymi ramiączkami i długą obfitą spódnicą z tiulu oraz mieniącą się srebrem podszewką pięknie podkreślała jej zaokrągloną po ciąży figurę. Srebrne pantofle na wysokim obcasie i srebrna biżuteria, które machnięciem różdżki wyczarowała Madame Malkin, dopełnił całości. Młoda kobieta zarumieniła się z emocji, a reakcje obecnych w salonie czarownic dodały jej pewności siebie.
Luna w ostateczności wybrała turkusową suknię bez ramiączek z asymetrycznym dołem odsłaniającym zgrabne łydki blondynki. Do tego dobrała perłowe sandałki na szpilce. Obie były bardzo zadowolone z zakupów. Czekając na realizację zamówienia pomogły kilku uczennicom dobrać idealne sukienki na ich pierwszy w życiu bal.
Wyszły z salonu w dobrych humorach. Postanowiły kupić sobie jeszcze kawę na wynos w kawiarni Ginny i wrócić do Hogwartu.
Pani Dumont aż wybiegła zza lady na widok przyjaciółek. Uściskała je serdecznie i zaprosiła do stolika. Rozmawiały czekając na zamówienie, kiedy drzwi kawiarni otworzyły się z hukiem i stanął w nich rozczochrany i zarośnięty Ronald.
- Widzę, że nic się nie zmieniło i nadal trzymasz z tą szlamą Snape'a, siostrzyczko.- powiedział z dziwnym błyskiem w oczach.
- Po pierwsze nie masz prawa obrażać Hermiony. - warknęła Ginny, wyciągając różdżkę zza paska fartuszka. - A po drugie, nie jestem już twoją siostrą, Ron.
- Masz rację. - odparł. - Wypisałem się z rodziny, która woli brudne szlamy i zdrajców od własnych dzieci. Ale z Tobą sobie porozmawiam za chwilę. - machnął różdżką i Ginny z Luną wylądowały na ścianie, unieruchomione zaklęciem.- Najpierw jednak wyjaśnię sobie co nieco z moją byłą narzeczoną. Hermiona stała oniemiała i sparaliżowana ze strachu.
- On zwariował. - myślała z przerażeniem. - Oszalał i nas wszystkie zaraz w tym szaleństwie zabije. - patrzyła na byłego chłopaka i przyjaciela oczami wielkości galeonów.
- Zabrałaś mi wszystko, na czym mi zależało. - wysyczał jej do ucha, przykładając jej różdżkę do gardła. - Przez Ciebie Harry odsunął się ode mnie i wybrał tę tlenioną fretkę. Przez Ciebie zostałem bez rodziny i nazwiska. A miało być tak pięknie. Miałaś zostać moją żoną. Miałem zostać aurorem. A teraz...
- Teraz wylądujesz w Azkabanie. - usłyszał za plecami, a kiedy się odwrócił ujrzał Bruno i Harrego celujących w niego różdżkami.
- Proszę, proszę. - rudzielec zaśmiał się nerwowo. - Mój kochany szwagier i cudowny Harry Potter. Chociaż chyba bardziej powinienem powiedzieć Malfoy. - ostatnie słowo wypluł z takim obrzydzeniem, jak by miał zwymiotować.
- Czego chcesz Ron? - okularnik nie spuszczał wzroku z byłego przyjaciela.
- Niczego. - mężczyzna wzruszył ramionami. - Chciałem uciąć sobie pogawędkę z moją byłą siostrą i byłą narzeczoną. I wyrównać rachunki.
- Ty nie masz żadnych rachunków do wyrównywania ani z nami, ani że Snape'ami. - powiedział spokojnie Bruno, robiąc dwa kroki w lewo.
- Nikt z nas nie jest Tobie nic winien. - ciągnął Harry. - Wszystko, co Cię w życiu spotkało, masz na swoje własne życzenie. Sam na to zapracowałeś, Ron.- rudzielec zaczął się śmiać.
- A co ty możesz wiedzieć o moim życiu, Harry Potterze. - spod przymrużonych powiek wpatrywał się w aurora, nie zwracając uwagi na Bruno, który cały czas się przesuwał w lewo. - Zawsze byłem twoim pachołkiem wykonującym rozkazy. Narażałem się na równi z Tobą, a i tak zawsze całą chwałę zbierałeś Ty.
- I to Cię tak boli, Ron? Chciałeś być sławny i doceniany? Wtedy byłbyś szczęśliwy? - okularnik starał się skupić uwagę mężczyzny na sobie, by nie widział jak Bruno uwalnia spod zaklęcia Ginny i Lunę i cicho wyprowadza je na zaplecze kawiarni. Mimo, że Hermiona już nie miała różdżki przystawionej do gardła, stała zbyt blisko byłego Wesley'a żeby mogła wyjść niezauważona.
- Nie wydaje mi się. - ciągnął Harry. - Zawsze się czułeś gorszy od wszystkich, od braci, ode mnie, od wszystkich. Zawsze chciałeś wszystkich ustawiać po swojemu. Dla Ciebie nie liczyły się uczucia Hermiony, gdy ją zdradzałeś, ale oczekiwałeś, że ona będzie Ci wierna. Byłeś i jesteś dupkiem i egoistą, Ron.- musiał zrobić unik przed rzuconą przez rudego kląwą. W tym samym momencie z drugiego końca pomieszczenia Bruno rzucił na byłego szwagra zaklęcie wiążące. Po chwili Harry dołożył Silencio i Drętwotę
na szamoczącego i rzucającego przekleństwami rudzielca.
- Wezwij Zabiniego, niech go zabierze do aresztu. - Bruno zwrócił się do Harrego. - My zajmiemy się dziewczynami.
- Byłeś dla mnie jak brat. - powiedział smutno Harry, gdy Blaise wyprowadzał związanego Ronalda. - Wszystko zniszczyłeś.

Hermiona ciągle stała jak słup soli. Dopiero gdy Ron został wprowadzony z kawiarni rzuciła się Harremu w ramiona, zalewają łzami.
- Coś Ci zrobił? - zapytał, przytulając przyjaciółkę, która potrząsnęła głową.
- Zabierz mnie do Severusa, proszę. - wyłkała.
Po chwili do kawiarni wpadł Neville, któremu Luna wysłała patronusa z prośbą, by po nią przyszedł.
- Bruno, my z Nevillem zabierzemy Lunę i Hermionę do Hogwartu. Ty zabierz Ginny do domu. - okularnik zwrócił się do męża Ginny.
- OK. - odparł brunet. - Za dwie godziny w biurze. Przesłuchany Rona i napiszemy raport z akcji. - Harry objął Hermionę ramieniem i wyprowadził z kawiarni, by się z nią aportować przed bramą Hogwartu. Po chwili za nimi pojawili się Longbothom'owie.
- Severusie.- Hermiona rzuciła się mężowi w ramiona i ponownie rozpłakała.
- Co się stało? - przytulił łkającą żonę i gestem wskazał Harremu fotel.
- Mieliśmy zgłoszenia napadów na czarodziejskie małe sklepiki oraz mugolskie stacje benzynowe. We wszystkich opis sprawcy pasuje do Rona. Jeśli się okaże, że to on, czeka go długi wyrok w Azkabanie. - zakończył opowieść okularnik.
- Nigdy nie miałem o nim dobrego zdania, ale nie sądziłem że upadnie tak nisko. - westchnął Snape.
- Ja się w ogóle nie spodziewałem, że nasze życie się tak potoczy i mi i Ronowi i nie będzie razem po drodze.
- Chyba nikt nie myślał, że wasza przyjaźń się kiedyś skończy, zwłaszcza po tym wszystkim, co razem przeszliście. - odparł starszy czarodziej.
- Dobra. - Harry wstał z fotela. - Muszę wrócić do biura. Hermiona będzie wzywana na przesłuchanie.
- Dziękuję. - Severus wstał i uścisnął dłoń młodszego czarodzieja.
- Polecam się. - Harry uśmiechnął się i wyszedł.
Gdy Severus wszedł do sypialni, zastał Hermionę śpiącą z przytulną do piersi Emmą. Przykrył obie kocem i pocałował w czoło, po czym wrócił do salonu. Zamierzał czytać, ale cały czas jego myśli uciekał w stronę byłego ucznia i tego, kim się stał. Czy to wojna odbiła na nim takie piętno?

Bratnie duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz