Rozdział 49 "Zanim będzie za późno..."

Start from the beginning
                                    

W moment znajdując się tuż przed twarzą szefa, stojące po bokach postacie runęły na ziemię, a ich głowy potoczyły się po ziemi. Szef organizacji w panice odsunął się pod samą ścianę, a na Raven ruszyło dwóch oprychów, którzy zaatakowali ją od frontu. Dziewczyna uchylając się przed nadlatującym ciosem, ominęła roztrzaskania szczęki o metalowy kastet. Robiąc salto do tyłu, nogą wybiła drugiemu broń, by wylądować w stosownej odległości, chwytając za pistolet. 

Dwóch z nich załatwiła z dystansu, wpakowując im kulkę w łeb, trzeciego ugodziła mieczem, przecinając jego ciało od pasa w górę, jak źdźbło trawy, pozostawiając wiszące płaty krwawego mięsa, pozrywanych ścięgien i wylewających się wnętrzności na wierzchu. 

Na ten widok samemu mężczyźnie żółć podniosła się do gardła, powodując kwaśny posmak na języku. Szybko obrócił wzrok, tak jakby to miało cokolwiek zmienić. Głos zbliżających się kroków w opuszczonym magazynie, swym donośnym echem przypominał dźwięk wskazówek zegara, odliczających ostatnie chwile, przed zbliżającą się śmiercią. 

Jednak zanim to nadeszło, znienacka ktoś zastąpił jej drogę, robiąc zamach i posyłając na przeciwległą ścianę o którą boleśnie obiła sobie plecy. W ustach poczuła metaliczny posmak, a jeden z jej kręgów szyjnych nieprzyjemnie zachrzęścił. Pokaźnych rozmiarów cień przykrył jej całą drobną postać, a ona dopiero w momencie uchylenia powieki, uniknęła zmiażdżenia metalowym młotem. Wgniecenia na blachach mogły tylko dać Raven do zrozumienia, co mogło stać się z jej ciałem, gdyby w porę nie uchyliła się przed ciosem. Na chwiejnych nogach próbując złapać równowagę, co rusz odskakiwała przed nadlatującym uderzeniem, czując ból zwichniętego stawu skokowego. 

- Tak jest, Asser! załatw ją! -krzyczał wysoki mężczyzna, samemu uciekając gdzieś w kąt, jak ostatni tchórz. 

Sina natomiast musiała radzić sobie sama, mimo kontuzji, której ból co rusz dawał o sobie znać, udawało jej się dość zręcznie robić uniki, w między czasie na szybko oceniając sytuację i obliczając swoje szanse na powodzenie w walce z tym wielką górą mięsa ...
Zmierzyła go wzrokiem, natrafiając na jego słaby punkt poniżej pasa w który uderzyła, spodziewając się efektu. Niestety, opasła góra chodzących flaków ani drgnęła, a na jego twarzy pokrytej fałdami obwisłej skóry nie widać było choćby cienia bólu. 

- Co ty kurwa masz jaja ze stali? czy jaki chuj?! - warknęła, kiedy pokaźnych rozmiarów łapa, chciała zmieść ją z powierzchni ziemi. Odskakując na stosowną odległość, spojrzała w górę na wiszącą kratę, tuż nad jego głową. Trzymała się na solidnych zawisach, więc istniało prawdopodobieństwo, że utrzyma jej ciężar. 

Ryczące zwały tłuszczu, podbiegły na swoich krótkich nóżkach, dosięgając swymi rękami dziewczynę, niemal zakleszczając ją między palcami, kiedy wnet ktoś wrzucił do środka racę dymne, a do pomieszczenia przez zamknięte okna w bocznych ścianach wleciały dwie postacie w pelerynach, lądujące obok Siny. 
- Za późno. - prychnęła brunetka, ciesząc się w duchu, że wsparcie w końcu przyszło. 
- Wybacz, siostra, ale po drodze musieliśmy jeszcze posprzątać śmieci z drogi. - oznajmiła zadowolona blond włosa, wyprostowując plecy i przyglądając się zwłokom walającym się po podłodze, gwiżdżąc przy tym z uznaniem. - Ale widzę, że nie próżnowałaś, jak nas nie było. 
- Tch ...
- Koniec gadania. - wtrąciła się osoba trzecia, która swym chłodnym tonem, ucięła dyskusję swoich towarzyszek. - Bierzmy się do roboty. 

Sina zmrużyła jedynie swoje szaroniebieskie oczy, na powrót zawieszając pochmurne spojrzenie na górze bezmyślnego mięsa. 
- Miraż. Enigma. - brunetka zwróciła się do obu przyjaciółek, nie odrywając przy tym czujnego wzroku z przeciwnika. - Osłaniajcie mnie, ja załatwię typa. 
- Czekaj! Sin! - krzyknęła Sarah, jednak było już na tu za późno, gdyż ciemnowłosa unikając kolejnych ciosów, znalazła się za rosłym oprawcą. W tym samym czasie Sarah i Sophia odciągały uwagę Assera atakującego na ślepo. Raven wykonując rozbieg, odbiła się butami od ściany, chwytając jedną ręką kraty. Chwilę się zakołysała na niej, podciągając swój ciężar ciała na drugiej ręce. Metalowe zawiasy, jednak nie były tak solidne, jak myślała. Krata zaczęła się chybotać, a dziewczyna nie tracąc czasu, wskoczyła na pokaźnych rozmiarów karczycho, oplatając szyję swoimi smukłymi nogami. Drżącymi dłońmi objęła głowę oprycha, by z zamachem skręcić mu kark, jednak mężczyzna wierzgał, jak zdziczały koń, przez co Siną zarzucało na wszystkie strony. W ostateczności, wciągając z kieszeni rewolwer, przystawiła płasko do czubka głowy oddając pierwszy strzał. 

Krew ochlapała jej zgrzane i zroszone potem policzki, a rosła góra mięsa zastygła bez ruchu. Kolejny strzał przeszywający czaszkę na wylot, rozpłatał jego mózg na części, a oprych gibiąc się na boki padł na ziemię, jak worek ziemniaków. 

Dopiero wtedy Sina dźwigając się na równe nogi, mogła wziąć głębszy wdech, spoglądając na rozprzestrzeniającą się wokół jego przestrzelonej głowy kałużę krwi. 
- Całkiem nieźle, Sin. - pochwaliła ją blond włosa towarzyszka kierując wraz z nią swoje kroki w stronę szefa mafii, którego nagle cała odwaga i dotychczasowa pewność siebie opuściła. 

A w oczach Raven wyglądał bowiem, jak ofiara losu. 

Ostatnia misjaWhere stories live. Discover now