Rozdział 15 „ Biała księga"

354 37 1
                                    



Sina siedziała przy stole nieprzytomnie patrząc w blat dłubiąc metalową łyżeczką w dno porcelany. Z rozmyśleń wybudziły ją kroki dochodzące ze stołówki. Ocknowszy się spojrzała w stronę drzwi, w których stał Kapitan. W pierwszym odruchu miała wstać i zasalutować, jednak gdy tylko uniosła rękę, ból przeszył jej ramię. Skrzywiła się a Levi to zauważył, dlatego nakazał jej gestem dłoni usiąść z powrotem, darując sobie tej nocy formalności.

- Przyszedłem tylko zaparzyć herbatę. – oznajmił zamykając szafkę. W ciszy stawiając filiżankę na blacie przygotowywał napar. Sina spod atramentowej grzywki, przelotnie spojrzała w stronę mężczyzny stojącego do niej plecami. Ze zdumieniem zauważyła, że Kapitan jest w pełnym umundurowaniu, pomimo, że był środek nocy. Jedynie jego czarne włosy, niemal idealnie zaczesane, teraz były niesfornie rozwichrzone. Spod długich rzęs obserwowała jak wykonuje najprostsze czynności z niezwykłą precyzją. Samo jego chwytanie smukłymi palcami za przedmioty miało dla niej przejaw swoistej gracji. Kiedy Levi niespodziewanie obrócił się twarzą do dziewczyny czekając aż woda w garnku zagotuje się, ta speszona natychmiast wbiła wzrok w blat napinając wszystkie mięśnie. Nie śmiała drgnąć, nie chciała zwrócić na siebie uwagi. Prawdę powiedziawszy nie lubiła przebywać w towarzystwie kapitana. Czuła się spięta, zaszczuta i przytłoczona. Jej serce momentalnie zaczęło odmierzać szybki nie równy rytm a ona poczuła zimne dreszcze na plecach. Zapomniała, że siedzi w kuchni jedynie w bawełnianej koszuli nocnej i bosych stopach. Mimowolnie chciała zakryć dłońmi nagie ramiona. Poczuła się zażenowana swoim wyglądem, tym bardziej czując spojrzenie Kapitana na sobie. Levi przez dłuższą chwilę w ciszy i skupieniu przyglądał się dziewczynie mając w głowie rozmowę z Erwinem. Kim ty jesteś? Pomyślał marszcząc brwi. Sunąc wzrokiem po jej sylwetce, dostrzegł w bladym świetle pochodni ledwo zauważalne ślady nacięć na jej smukłych ramionach. Nieliczne blizny, niczym pajęczyna oplatała jej porcelanową skórę. Levi zmrużył swoje oczy w głębokiej konsternacji.

Wojownik? Czy morderca?

Bił się z przekonaniami, zastanawiając się skąd tak młoda kobieta otrzymała tyle ran na ciele. Będąc żołnierzem Żandarmerii, nie była narażona na bezpośrednie starcia z tytanami. Ci zazwyczaj umilali sobie służbę alkoholem i hazardem imając się od roboty. Przypuszczał, że mogły to być blizny po korpusie treningowym u Shadisa, jednak poprzedni generał zwiadowców, pomimo swojego grubiańskiego postępowania, nie orał by ziemi kadetami. Bynajmniej nie tak dobitnie, by zostawiać na ich ciele trwałe ślady.

Więc ofiara.

Wywnioskował. Ktoś ją musiał skrzywdzić, zanim trafiła do wojska. Pomyślał mając w pamięci jej chłodne zbolałe spojrzenie burzowych oczu, oczu iskrzących się nienawiścią, na dnie których spoczywał głęboki, nieopisany smutek. Znał to spojrzenie doskonale, widział je każdego dnia, gdy spoglądał w lustro.

Nienawiść.

Levi czuł, że Sina miała do niego żal, że przerwał jej pościg za kimś, kogo chciała dopaść tam w podziemiu. Jego oczy się rozszerzyły. Nagle do niego dotarło, że dziewczyna podczas ucieczki, poruszała się po podziemiach z niezwykłą łatwością, niemal jakby znając te tereny. Czyżby Ona była z tamtąd ... zmarszczył brwi, wiedząc jak niedorzeczne są jego przypuszczenia. Sina była bachorem ze Stohess, przyszłym-niedoszłym szeregowym z garnizonu Żandarmerii. Nikim mniej, nikim więcej. Nie było sensu dopisywać do jej historii dodatkowych teorii.

Kiedy woda w garnku zagotowała się, Levi zalał napar a Sina w tym czasie siedziała z filiżanką swojej już chłodnej herbaty, spięta i wyprostowana niczym struna. Nie mogła już dłużej znieść jego spojrzenia i tej gęstej, nieprzyjemnej atmosfery. Dźwięk krzesła szurającego o kamienna podłogę przerwał w końcu ciszę.

Ostatnia misjaWhere stories live. Discover now