Rozdział 9 „Dyscyplina"

366 40 2
                                    




Sina Raven od kiedy pamięta, była osobą nieustępliwą. Jej duma i honor nie pozwalały na to, by słuchać czyichś rozkazów. Posłuszeństwo było dla niej porównywalne z porażką. Przy nikim nie pochylała głowy, przy nikim nie klękała, nie zamierzała okazywać szacunku tym, którzy nie okazywali go jej. Słuchała tylko głosu swojego serca i resztek sumienia jakie pozostały po życiowych doświadczeniach. W Żandarmerii niejednokrotnie uważano ją za egoistkę żyjącą we własnym, ciasnym świecie, do którego wstęp mieli tylko nieliczni - Ci których mianem określała "dobrych" . Niewątpliwie dziewczyna była uparta. Wszelkie kompromisy nie wchodziły w grę, gdyż była samowystarczalną perfekcjonistką. W swoim dwudziestopięcioletnim życiu zdążyła zrozumieć, że siłą w dążeniu do celu jest samozaparcie, odwaga i nieugiętość i dlatego tak bardzo trzymała się swoich przekonań do dzisiejszej nocy. Nocy w której miała otrzymać kare za niesubordynację. Wplątując się przypadkowo w konflikt pomiędzy dwoma nieznanymi jej osobami, wydała na siebie wyrok w postaci reprymendy od Kapitana oddziału specjalnego. Gdyby od niej to zależało, a konsekwencji nie było by wcale, to Matthew,  leżałby po drugiej stronie murów, jako pasza dla tytanów. Dla takich jak on, nie miała litości. Każdy pisze sobie własny scenariusz. Jemu zachciało się być tchórzliwym cwaniakiem a jej pożal się boże obrońcą uciśnionych. Westchnęła na samą myśl. Jednak chcąc nie chcąc, dziewczynie przyszło żyć w takim świecie w którym konsekwencje są nieodzowną częścią poczynań każdego człowieka z Siną łącznie.

Zmierzając ciemnymi korytarzami oświetlonymi przez mdławe światło pochodni w oddali zauważyła dwie sylwetki stojące przed drzwiami Kapitana. Kiedy dotarła na miejsce, stanęła przed nimi i zlustrowała ich chłodnym spojrzeniem szaroniebieskich oczu. Nicola Sharzinger stała oparta o ścianę nerwowo przebierając palcami, zaś Matthew chodził z kąta w kąt mamrocząc coś pod nosem. Nawet nie zauważył faktu, że osoba trzecia do kolekcji właśnie przed nimi stanęła.

- Dlaczego nie wchodzicie do środka? - zapytała lustrując swoich towarzyszy mętnym spojrzeniem.

- Czekaliśmy na ciebie, żeby nie przedłużać wizyty u Kapitana Levi'a. - wyjaśniła Nicola.

 - Mogłaś  się guzdrać jeszcze wolniej. - rzucił zniecierpliwiony Matthew. Sina zignorowała wybuch jego gniewu. Wymijając go bez słowa ( czy choćby spojrzenia ) tak po prostu, chwyciła za klamkę i weszła do gabinetu zastając Kapitana siedzącego przy biurku. Levi podnosząc znudzony wzrok znad sterty dokumentów, spojrzał na trójkę intruzów stojących w drzwiach. Widząc brunetkę zmarszczył brwi w niezadowoleniu.

- Puka się. – warknął. - Tego wymaga kultura, nikt nie nauczył cie posłuszeństwa? 

 - Nie. - odparła zdawkowo, zgodnie z prawdą. 

Nikt nie zdążył ją nauczyć. Rodziców nie pamiętała, brat za murami zginął rok temu na wyprawie a siostry zasztyletowano. Kiedy wylądowała na ulicy, nikt nie interesował się tak nędznym, wyzutym skrawkiem życia. Nikt nigdy nie spojrzał w burzowe tęczówki jej oczu, na dnie których spoczywał głęboko zakorzeniony ból i strach. Nikt nie podał jej ręki, by wstała, by uśmiechnęła się, by żyła. Nikt, poza Angelo i Sarą ...

 Dwoje stojących za Siną Zwiadowców, wyjrzało nieśmiało za jej pleców. Kapitan na ten widok jedynie westchnął z rezygnacją, gestem dłoni wskazując, by weszli do środka i zamknęli za sobą drzwi. Kiedy szeregowi weszli w głąb pokoju, dopiero po chwili zorientowali się jaki panował tutaj nieludzki porządek. Podłoga lśniła tak, że można było dojrzeć w niej swoje własne odbicie. Książki na półkach poukładane były w chronologii alfabetycznej, na drewnianej komodzie, czy szafce nie było ani grama kurzu. Wszystko było poukładane w rzędach z niemal chorobliwą dokładnością. To samo tyczyło się biurka Kapitana. Stosy dokumentów, nie walały się po podłodze jak to bywało z Pułkownikiem Hanji. O nie! Tutaj panował taki porządek, że można było odnieść wrażenie iż nikt nigdy tutaj nie zaglądał, niczego nie ruszał a samo pomieszczenie jest objęte kwarantanną. Jakież było zatem zdziwienie owej trójki, gdy dowiedzieli się, że prawda była zgoła inna. Gabinet był na co dzień użytkowany, jak każdy inny. To czego byli obecnie świadkiem, to nienormalne zamiłowanie Kapitana do porządku. Levi nienawidził brudu, bałaganu i smrodu. Jeżeli takowy pojawiał się na jego drodze, to mężczyzna niezwłocznie eliminował zagrożenie chwytając za miotłę, mopa, ścierkę czy środki czystości. Hanji Zoe zawsze na przekór towarzyszowi nadawała Kapitanowi pseudonim „pedancik" tłumacząc mu, że gdyby ludzie dowiedzieli się o jego obsesji, to przestali by się nim tak zachwycać. Na co brunet kontrował to zwyczajnym prychnięciem, bądź standardowym „ Zamknij ryj, pieprzona okularnico" Bądź co bądź Levi nie należał do osób opanowanych, zwłaszcza przy pani pułkownik, która swoim infantylnym zachowaniem, nieodpowiedzialnością na misjach i fanatyzmem do tytanów doprowadzała go na sam skraj gniewu.

Sina jeszcze nie była świadoma tego, że zajmie kolejną pozycję na czarnej liście Ackermanna.

Kapitan składając równo dokumenty, odłożył je na bok, po czym splótł palce opierając je przy ustach wygiętych w niezadowoleniu. Jako, że dzień był dla niego wyjątkowo męczący, darował sobie długie przemowy i siarczyste reprymendy, podejrzewając, że młodzi szeregowi i tak nie wezmą sobie jego słów do serca. Chciał mieć to już za sobą.

- Domyślacie się, dlaczego zostaliście wezwani. – zaczął, świdrując wszystkich, jak i każdego z osobna, swoim chłodnym kobaltowym wzrokiem. Dwójka zwiadowców celowo błądziła spojrzeniami po pomieszczeniu. Byli przerażeni. Jedynie Sina stała niewzruszona bezczelnie patrząc na kapitana. Levi zmrużył oczy. Nieco zaintrygowała go postawa brunetki. Albo była odważna, albo jedynie odważną udawała.

Była też opcja trzecia. Była zwyczajnie głupia.

- Prze ... przeskrobaliśmy i ... 

- ... i nie ukrywamy, że się niecierpliwimy z pańską reprymendą  – rzuciła pretensjonalnie. Dwójka zwiadowców spojrzała na nią ze strachem, przenosząc wzrok na Kapitana, który niewątpliwie nie wyglądał na zadowolonego. Jego oczy pociemniały, ciemne brwi ściągnął tworząc między nimi zmarszczkę zwiastującą gniew, który kumulował się w nim widząc bezczelność tej dziewuchy. Oboje przełknęli ślinę. Nicola jako pierwsza zebrała się na odwagę. Postępując krok do przodu, postanowiła ratować sytuację, zanim kapitan nie wyrzuci ich przez okno. Drżąc na całym ciele zacisnęła pięści i wyjąkała kilka nieskładnych słów.

- Kapitanie Levi, ja ... znaczy my, przyjmiemy na siebie każdą karę. Pro ... proszę wybaczyć koleżance, jej zachowanie.

Sina słysząc nieudolne tłumaczenia towarzyszki, miała coś dopowiedzieć jednak ubiegł ją Levi, który wstając od biurka nieśpiesznym krokiem, obszedł je opierając się o blat po drugiej stronie. Krzyżując ręce na piersi, mierzył zimnym wzrokiem całą trójkę myśląc o konsekwencjach ich postępowania.

Na pierwszy ogień poszedł Matthew.

- Za zakłócanie spożywania posiłku w miejscu publicznym i wywieraniu presji oraz próbie ataku na towarzysza broni, spędzisz dzisiaj noc w stajni oporządzając ją oraz konie. – Levi spojrzał na zabandażowaną dłoń chłopaka. – Nie musisz się spieszyć, noc jest długa. – dodał z sarkazmem, przenosząc znużone spojrzenie na drugą w kolejce. Nicole. – Za prowokacje i uczestniczenie w tym całym cyrku zwiedzisz dziś toalety zamkowe ... na każdym piętrze. – dodał po chwili tonem nieznoszącym sprzeciwu. Młoda zwiadowczyni posłusznie zasalutowała jak na godnego i zdyscyplinowanego żołnierza przystało a Levi swoje spojrzenie przeniósł na brunetkę.

 Ostatnią w kolejce do dyscypliny.

- Raven. – zwrócił się do dziewczyny o szaroniebieskich oczach, które w mdławym świetle świec, wydawały się teraz bardziej stalowe, chłodne, mętne bez wyrazu. - Za lekkomyślność, narażenie życia towarzysza oraz atak, posprzątasz zbrojownie, wyczyścisz sprzęty do trój-manewrów i napełnisz butle z gazem.

Kobieta westchnęła z rezygnacją. Nie miała innego wyboru. Bez salutu z posępną miną obróciła się na pięcie i wraz z dwójką pozostałych zwiadowców opuściła gabinet kapitana.


                                                                                         ***

Ostatnia misjaWhere stories live. Discover now