Rozdział 40 "Bez ciebie ..."

273 28 71
                                    


Świadomość tego, że Levi nie żyje, nie docierała do Siny jeszcze przez długi czas. Dotychczas usilnie wmawiała sobie, że to jakiś koszmar, z którego lada chwila się obudzi. Jednak zapach deszczu, zimny przenikliwy wiatr, woń kwiatów i twardy grunt pod stopami, był zbyt realny, zbyt dotkliwy. Zbyt ...

Namacalny ...

Bolesny fakt dotarł do niej dopiero w momencie, kiedy stała w strugach deszczu, wpatrując się nieobecnym spojrzeniem w kamienną płytę nagrobną, z jego wyrytym imieniem. Bukiety polnych kwiatów, ściętych, czerwonych róż i złocistych słoneczników, przyozdabiał wilgotną glebę, delikatnie chwiejąc się na boki w takt chłodnego podmuchu wiatru. Jeden z kwiatów, o barwie burzowego nieba, łudząco przypominało spojrzenie zmarłego mężczyzny. 

Sina nigdy nie chciała się przyznać przed samą sobą, że Levi miał piękne oczy. Rzadko spotykane, o nieokreślonym kolorze, który w zależności od światła i jego nastroju, przeplatany był odcieniami ciemnego błękitu mknących po niebie chmur, zimnego hardego kobaltu, po stalową szarość. Nigdy nie miała okazji, by spojrzeć w nie głębiej, by dojrzeć w nich jego prawdziwe oblicze. Nie te które ukazywał na co dzień, skryte za maską obojętności i znużenia. Lecz te, które ukrywał w głębi siebie, w obawie przed resztą świata. 

Ile okazji miała, by zamienić z nim słowo o jego życiu, o którym wiedziała tyle co nic.

Ile okazji przeminęło bezpowrotnie, kiedy mogła dotknąć jego chłodnego policzka, ścisnąć w ręce jego dłoń, czy wypowiedzieć jego imię. 

Levi ...

To była kolejna rzecz, jaką pragnęła kiedyś zrobić, nim wszystko dobiegnie końca.

Wypowiedzieć jego imię. 

Tak po prostu ...

Bez przeszkód, bez wstydu, bez żalu ...

Na moment zapomnieć o wszelkich tytułach, zaszczytach, czy dokonaniach.

Na moment zapomnieć o otaczającym ją brutalnym, ociekającym krwią świecie. 

Na moment zapomnieć się i zwyczajnie, swobodnie zwrócić się do niego po imieniu. 

Jak do przyjaciela ... który pozostał tylko wspomnieniem.

Jak do rodziny ... której obraz coraz bardziej zacierał się w sercu.

Jak do ... 

Do kogo? ... Kim Levi stał się dla Siny w takim czasie. Kim Sina mogła się stać dla Levi'a gdyby nie jego nagła śmierć? 

Nie wiedziała tego. Jedyne czego była teraz pewna, to świadomość tego, że już nigdy nie spojrzy w te piękne przenikliwe oczy. Nigdy nie usłyszy jego szorstkiego, niskiego głosu. Nigdy nie poczuje zapachu jego bliskości i nigdy nie zaciśnie palców na jego dłoni.

Wszystko minęło bezpowrotnie, gdyż człowiek, który okazał się coś wart w jej życiu, leżał teraz kilka metrów pod ziemią, martwy.

- Znów zostałam sama na tym świecie. - rzekła ledwo dosłyszalnym, chrapliwym od zdartego gardła i płaczu tonem. Ślady łez, które wylała przez całą noc, wyschły, pozostawiając na policzkach ledwie dostrzegalne, podłużne, zatarte smugi.

Do końca dnia, po zamku panoszyła się jak cień, bezszelestnie snuła się jak zjawa, unikając każdego na swej drodze. Błądziła po kwaterze, niczym po zawiłym labiryncie, wybierając pierwsze lepsze drzwi, które zaraz za sobą zatrzasnęła. 

Kuchnia siedziby zwiadowców. To było pierwsze pomieszczenie z jakim wiązały jej się wspomnienia z kapitanem ...

- Nikt nie nauczył cię, jak myć naczynia? 

Ostatnia misjaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora