Rozdział 20 „ Dług wdzięczności"

350 38 5
                                    


Ból, tak dotkliwy i pulsujący rozdzierał każdą cząstkę jej poharatanego serca. Mięśnie miała napięte do granic możliwości, wzrok wyostrzony, zęby zaciśnięte a po twarzy cienką stróżką spływał jej pot. Napędzana gniewem i nienawiścią uderzała pięścią w treningowy worek od dobrych kilku godzin, naprzemiennie z serią ciosów, wykopów prostych czy z półobrotu. Opierająca się pod ścianą Sarah miała wrażenie, że sala treningowa nie wytrzyma upustu emocji Siny. Każde jej uderzenie z okrzykiem na ustach, symbolizowało jej głębokie cierpienie. Przy każdym ciosie, przed oczami brunetki stał obraz z przeszłości, przeplatany wydarzeniami z kilku ostatnich dni. Do teraz czuła na swoim ciele dotyk blond włosego chłopaka, który wypalał jej skórę do nagich kości. Jego drwiący głos dźwięczał jej w uszach a spojrzenie błękitnych oczu pozostało w pamięci. Po całym zajściu, kiedy w miarę spokoju dotarła do skrzydła szpitalnego w łaźni pod strugami zimnej wody, szorowała swoje ciało niemal do krwi, zacierając obraz wyryty w jej psychice. Zakopana pod stertami koców, w cichą, głuchą noc gorzko płakała nie będąc w stanie zmrużyć oka. Przeszłość nawiedzała ją na każdym kroku. Gdzie by nie poszła, czego by nie dotknęła, czy choćby spojrzała miała wrażenie, że oddech zmierzchłości czuje na swym karku. Nosił on za sobą odór stęchlizny pomieszany z metaliczną wonią krwi, potu i namiastką spermy. Wszystko to powodowało, że żołądek Dziewczyny podchodził do jej gardła powodując mdłości. Nie pomagały leki, nie pomagała przeszywająca cisza. Miała wrażenie, że ukojenia mogła doznać tylko po przez doszczętną destrukcję. Z całej siły uderzając zaciśniętą pięścią w worek, raz po raz odczuwała nikłą ulgę, która rosła wraz z rozmazanymi śladami krwi na materiale. Po ostatnim ciosie worek z głuchym trzaskiem, rozpadł się na drobne kawałki. Ból i pieczenie poczuła dopiero w momencie, kiedy zanurzyła swoje poranione dłonie w beczce pełnej zimnej wody. Syknęła patrząc jak ciecz mętniejąc barwi taflę na jasny rdzawy kolor.

- Widzę, że powoli dochodzisz do siebie. – odparła Sarah, podchodząc i podając ręcznik przyjaciółce. Sina wycierając twarz i dłonie rzuciła mokre zawiniątko w kąt sali. Odgarniając długie czarne kosmyki włosów, spojrzała pełnym determinacji wzrokiem na blondynkę.

- Nigdy nie otrząsnę się po tym wszystkim co zgotowało mi życie.

- Przynajmniej do momentu, kiedy sama się nie zrewanżujesz, czyż nie ? – zapytała patrząc na rozpruty i porozrzucany materiał worka treningowego, walającego się po drewnianych deskach.

Sina nie odpowiedziała, wyminęła blondynkę wychodząc na podwórze. Chłodny powiew silnego wiatru owiał jej rozgrzaną twarz. W oddali zobaczyła jak słońce chyli się ku zachodowi, rozlewając dookoła barwy czerwieni i pomarańczy przeplatające się z nikłym błękitem nieba.

- Kiedy zamierzasz mu podziękować ?

Sina uniosła brwi spoglądając pytająco na przyjaciółkę. Jej oczy w blasku promieni zachodzącego słońca wyglądały zabójczo i buntowniczo.

- Levi'owi. – wyjaśniła wymownie unosząc jasne brwi. – Uratował cię, jesteś mu winna podziękowania.

Raven ponownie przeniosła wzrok na pomarańczowe niebo.

- Wkrótce. – odparła ze spokojem. – Przecież wiesz, że nienawidzę być dłużna komukolwiek. Sarah uśmiechnęła się pod nosem patrząc w to samo niebo nad ich głowami. - A Ty ? – Sina odbiła piłeczkę. – Kiedy skończysz odpracowywać swoją karę ?

Blond włosa Zwiadowczyni zaśmiała się nerwowo, drapiąc się po głowie. Wieść o rabanie jaki zrobiła w gabinecie Dowódcy obiegł już cały Korpus, nie pozostawiając na niej suchej nitki. Kapitan również nie zamierzał tolerować takiego wyskoku. Nie obyło się zatem bez ostrej reprymendy i kary, którą Sarah musiała odpracować do końca miesiąca.

Ostatnia misjaWhere stories live. Discover now