Rozdział 49 "Zanim będzie za późno..."

294 27 18
                                    

"Świat jest brudny,
a im dłużej się człowiek na nim obraca,
tym bardziej nasiąka tym brudem.

Świat jest także pełen cierpienia.
Nie dość, że brudny, to jeszcze pełen cierpienia.
Ząbkowanie to tylko pierwsza i najmniejsza z męczarni,
które czekają człowieka."
 

~ Stephen King "Blaze."


- Jesteśmy na miejscu. - rzekł mężczyzna w spranym, kraciastym kaszkiecie i dziurawej marynarce, jak szwajcarski ser. 

- Tch ... co to za rudera? - prychnęła brunetka, stojąc przed budynkiem, w którym mieścił się opuszczony magazyn. - Nie mogliście ustalić miejsca spotkania w jakimś czystym i schludnym miejscu? 
- Bez obaw, wszyscy są odporni na syf, jaki tam panuje. - uspokoił ją oprych, kierując się w stronę wejścia. Dziewczyna chcąc nie chcąc powiodła za nim, rozglądając się na boki, doszukując się jakiś podejrzanych rzeczy. 

Kiedy mężczyzna uniósł drzwi garażowe by wkroczyć do środka, Sina wślizgnęła się za nim, widząc panującą wokół ciemność. Jakieś niewyraźne kształty majaczyły w oddali na wzniesieniach, będąc łudząco podobnej postury do człowieka. Wysoki postawny człowiek wyszedł przed szereg cieni, by spojrzeć w stronę nowo przybyłych, uśmiechając się przy tym znacząco. 
- Widzę, że przyprowadziłeś do nas grubą rybę, Roy. - zwrócił się do posłańca w kraciastym kaszkiecie, stojącym w stosownej odległości od czarnowłosej. 
- Jest zainteresowana współpracą z tobą, szefie. 
Mężczyzna zdumiony ową wiadomością uniósł brew, spoglądając na niebieskooką. 
- Doprawdy? A co skłoniło cię do takiej decyzji? - odparł w stronę Raven, która stała pośrodku magazynu niewzruszenie. 
- Oi szefie. - jeden z cieni wyszedł przed szereg, a był nim niski acz postawny mężczyzna, którego sylwetka w całości skryta była za długim płaszczem. - Co to za jedna? - dopytał.
- Jaką mamy pewność, że nie wyda nas żandarmom. - dopowiedział kobiecy głos, skryty gdzieś w ciemnościach. Oczy Siny, powiodły w tamtą stronę, nie ruszając się z miejsca. Nie drgnęła, milczała, przysłuchując się rozmowom i oceniając położenie każdego z osobna.
- Mój mistrz wspominał mi o niej.- wysoki mężczyzna, wyłonił się z cienia, ukazując tym samym swoją twarz. Bladą smukłą, naznaczoną wysypem zmarszczek o dwóch głębokich bliznach na lewym policzku. 

To on... pomyślała ciemnowłosa, mrużąc niebezpiecznie szaroniebieskie oczy. 

- Sina Raven, znana jako Hissana, jedna z trzech legendarnych zabójców, która służy bezpośrednio u tego pokręconego Lagusy. Ponoć pięciu najemników załatwiła łyżeczką. Rozumiecie? pierdoloną łyżeczką! - zachwycał się mężczyzna, wyszczerzając na wierzch rząd pożółkłych zębów. - Powiedz mi dziewczyno, jak tyś tego dokonała? 

Ciemnowłosa wzruszyła ramionami, jakby wyczyn ten był zaledwie przystawką tego, co może spotkać tych, którzy ośmielą się stanąć na jej drodze. 
- Kwestia umiejętności. - rzekła lakonicznie, sucho i bezdennie. - Poza tym. - dodała zwracając tym samym uwagę reszty zebranych. - Nie pracuję już u Lagusy. 
Szef organizacji po cichu zatarł ręce, uśmiechając się chciwie. 
- Czyżbyś w akcie zemsty chciała go zniszczyć? - zapytał mężczyzna, a jego szare oczy błysły ciekawością. 
- Może. - odpowiedziała wymijająco dziewczyna. - Wiem, że i wam ten skurwiel nadepnął na odcisk już niejednokrotnie. 
Szef mafii zmarszczył rzadkie siwe brwi. 
- Co racja, to racja. - przyznał, unosząc podbródek tak, by okazać w ten sposób wyższość, gdzie w rzeczywistości czuł przytłoczenie samą aurą, jaką rozsiewała młoda dziewczyna. 
- Więc, rozumiem, że chcesz do nas dołączyć. - bardziej stwierdził, niż zapytał, na co brunetka zareagowała po raz pierwszy cichym śmiechem. 
- Dołączyć? ja do was? - zapytała, wkładając ręce do kieszeni spodni, wyprostowując tym samym plecy. - Chyba czegoś tutaj nie rozumiecie. 

Przenikliwie szepty rozbrzmiały w opuszczonym magazynie. Szumiały doniośle, jak liście na spróchniałych drzewach. Sina już znała położenie każdego z osoba. 

- Więc po co tu przylazłaś? życie ci nie miłe gówniarzu? - szef organizacji w moment zmienił swoje nastawienie z uprzejmego, na gburowaty.
- Macie plan jak pokonać Laguse? - wypaliła bezpośrednio, tym samym wprawiając resztę w nie lada zakłopotanie. - Nie macie prawda? Heh to było do przewidzenia. 
- Jak śmiesz podważać nasze kompetencje. 
- Wynoś się stad, zanim ...
- Czekaj! - wtrącił się wysoki mężczyzna, wystawiając przed sobą dłoń, by uważniej przyjrzeć się brunetce. - A ty jakiś plan masz? 
- Potrzebujecie kogoś, kto was poprowadzi. - rzekła beznamiętnym tonem, wzrokiem prześlizgując się po każdej postaci z osobna. 
- I że niby ty miałabyś dowodzić naszą organizacją? - parsknął jeden z oprychów, siedząc pod ścianą. 
- A kto jak nie ja, zna najlepiej Laguse? - zadała w swoim mniemaniu dość oczywiste pytanie.  
- I to jest dość podejrzana sprawa, właśnie. - usłyszała podejrzliwy ton z ust starszego mężczyzny, na dźwięk którego spięła mięśnie pod ubraniem.
- Hissana którą znam, działa w pojedynkę. Nie zrzesza ludzi w akcie zemsty. - wyjaśnił szef organizacji, obnażając górne kły, sięgając za poły płaszcza po broń. - Ty przyszłaś nas zabić z polecenia Lagusy. 

Raven zacisnęła usta w wąską kreskę, spodziewając się takiego obrotu sytuacji. 

- Tch... noi się wydało. - prychnęła pod nosem dziewczyna, uchylając się przed pierwszym strzałem, który dobiegł ją bezpośrednio z przodu. Jednym ruchem ściągając z siebie pelerynę, zarzuciła ją na osobę stojącą najbliżej niej, tym samym odsłaniając zawieszony przy biodrach sprzęt do trójwymiarowego manewru. 

Tak. Idiota, który ją prowadził na spotkanie z szefem organizacji, nawet nie raczył sprawdzić, czy dziewczyna jest uzbrojona i to była ich zguba. Raven obnażając jeden z mieczy, wyciągając go, nadziała przeciwnika tuż przed sobą, by jego ciało przyciągnąć do siebie, wykorzystując jako żywą tarczę. 

- Zabić ją! - krzyknął wysoki mężczyzna w czarnym płaszczu, wydając rozkaz całej reszcie. - Rozstrzelać, zmiażdżyć. Niech nic z niej nie pozostanie! Słyszycie?!

- Twoje niedoczekanie. - rzekła wypranym z emocji głosem Sina, robiąc zamach mieczem, zrzucając z niego podziurawione ciało jednego z oprychów. Ostrze stali lśniło świeżą krwią, a w oczach dziewczyny zalśnił blask. 

Blask, symbolizujący pierwotne instynkty łaknącego krwi mordercy.

Ostatnia misjaWhere stories live. Discover now