--- ε 41 з ---

1.2K 174 60
                                    

------------ ε ♢ з ------------

I naprawdę długi czas uważałem, że nieważne jak bardzo będziesz się starać, nigdy mi nie pomożesz. Tkwiłem we własnych myślach, utkanych ze strachu i doświadczeń niepowodzeń, smutku, bólu. Przede wszystkim niedowierzania.

 ...ale potem zacząłem wierzyć, bo pokazałeś mi świat z innej strony. 

------------ ε ♢ з ------------


— Udało się. — Usłyszał Yoongi, chwilę po tym, jak Taeyong zsunął z twarzy maseczkę ochronną. Błękitne, lateksowe rękawiczki wymazane były krwią, co wzbudziło w psychiatrze okropne dreszcze. — Żyje. Jej stan jest ciężki, ale stabilny. Jeżeli do rana nic się nie schrzani, wyjdzie z tego.

Yoongi nawet nie próbował powstrzymywać łez, które przetoczyły się po jego bladych policzkach. Spojrzał na Jaehyuna, jakby chcąc podzielić swoją radość, ale ten jedynie obserwował chirurga z kamiennym wyrazem twarzy. Lee to wyczuł, przez chwilę wyglądał na zdziwionego.

— Nóż trafił w wątrobę. Straciła masę krwi... Ale myślę, że będzie dobrze — kontynuował wykończony lekarz. — Będę ją monitorował. I oczywiście od razu dam znać, jeżeli cokolwiek będzie się działo, bo na razie nie mogę was tam wpuścić.

— Dziękujemy, Tae... — szepnął Min, uśmiechając się słabo. — Wiedziałem, że Eunmi w twoich rękach na pewno ocaleje.

Mężczyzna skinął głową, a potem utkwił wzrok w plecach Jaehyuna, który zgarnął z krzesełka marynarkę i ciężkim krokiem ruszył przed siebie. Yoongi go przeprosił i pognał za swoim przyjacielem, bojąc się, że ten zamierzał urzeczywistnić swoje wcześniejsze plany.

— Jae, zaczekaj! Jae!

Jung jednak parł przed siebie, jakby nabierając pędu. Yoongi za to był wykończony, a z jego ciała zeszła już cała adrenalina. Kiedy wybiegł na główny hol, Jaehyuna już nie było. Płynnie zlał się z tłumem obecnych tam ludzi.

Min się bał. Jaehyunowi, jak każdemu człowiekowi, wiele można było zarzucić, ale na pewno nie to, że rzucał słowa na wiatr. Zwłaszcza, że kiedy bardzo czegoś chciał, był w stanie zrobić wszystko, by to dostać. Choćby sięgając po nieczyste środki i ryzykując tym swoje imię.

— Nie mów, że znalazłeś coś przede mną, bo naprawdę zaczyna mi to uwłaczać. — Głos Jina rozbrzmiał w słuchawce telefonu, kiedy tylko Yoongi przekroczył próg wyjścia ze szpitala, a mroźne powietrze rześko chwyciło go za policzki.

Chwilę później policjant został zaznajomiony z całą sytuacją i najwyraźniej sam się zmartwił.

— Idiota — skomentował, zaraz ciężko wzdychając. — Wyślę za nim kogoś zaufanego. Sam już po prostu nie dam rady, muszę się przespać chociaż ze dwie godziny w biurze, bo marny mój los. Gguk jest u was, a Namjoon coś kombinuje, a kiedy Namjoon coś kombinuje, to zawsze mogę się spodziewać przełomu, więc nie będę mu przeszkadzać w ów kombinowaniu, sam rozumiesz. A co do idioty, spróbuję dostrzegać w tym plusy. Nie przeszkadzaj mu i przypadkiem nie mów o tym, że ktoś będzie za nim podążać. Chuj wie, może drań doprowadzi nas do Sehuna. W końcu ma te swoje sposoby, którymi nigdy nie chciał się podzielić.

Yoongi ruszył do P4, kiedy tylko Jin pożegnał go głośnym ziewnięciem. Sam pragnął paść w objęcia łóżka i kołdry, ale wiedział, że było to niemożliwe. Nie, kiedy wszystko nabrało takiego nieoczekiwanego obrotu i tempa.

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz