--- ε 17 з ---

1.4K 241 182
                                    

------------ ε ♢ з ------------

Nie wiem czy jestem agresywny. Wydaje mi się, że nie. Ale czasem opowiadasz mi te wszystkie historie, a ja zastanawiam się, czy rzeczywiście byłbym do tego zdolny. Boję się, że pewnego dnia przede mną uciekniesz.

— Przepraszam. Znowu straciłem kontrolę. —

------------ ε ♢ з ------------

11 grudnia

— Wow — mruknął Taehyung, odchylając głowę. — Nie spodziewałem się, że będziesz pamiętać.

Yoongi położył w nogach łóżka trzy koce w różnych odcieniach fioletu, który Kim Taehyung tak cholernie sobie cenił. Pamiętał. Był mu winny jeden z nich, za podsunięcie pomysłu o domu dziecka.  Dwa pozostałe to odsetki, które sobie ustanowił, przez męczące go sumienie. Mógł kupić mu je od razu.

— Są duże, grube i ładne. — Lekarz skrzyżował ramiona na piersiach. — Spróbuj powiedzieć, że ci się nie podobają, a przysięgam, że oddam je do kotłowni dla psów.

Chłopak poderwał się z fotela i rzucił na materiał, obejmując go oburącz, by przypadkiem lekarz nie ziścił swojej niecnej idei.

— Są cudowne. Najpiękniejsze na świecie. Nie zamieniłbym ich na żadne inne. Przysięgam, hyung — odrzekł mechanicznie. — Dziękuję.

Psychiatra jeszcze przez kilka chwil przyglądał mu się uważnie, jednak na jego twarzy w końcu zjawił się delikatny uśmiech. Wymienili kilka uprzejmości, ale że Min pośpieszany był przez trwający obchód, pożegnał się z młodszym przyjacielem i opuścił jego pokój.

— Yoongi.

Głos Eunmi zatrzymał go przed wkroczeniem do kolejnego pomieszczenia. Choi stanęła za nim, trzymając pod rękę Seo Sanghee i miała zblazowaną minę.

— Co tam? — zapytał, zwracając się na pięcie.

— Taeyong dzwonił na recepcję. — Wyciągnęła z kieszeni fartucha komórkę i pomachała nią w powietrzu. — Mówił, że nie mógł się do ciebie dodzwonić.

— Coś nie tak z Jiminem? — zapytał, ściągając brwi.

— Nie wiem. — Wzruszyła ramionami. — Powiedział, że masz się zjawić u niego w trybie natychmiastowym, bo mieliście przedyskutować temat Parka.

Oboje zwrócili uwagę na Seo. Kobieta się napięła; rzadko podnosiła powieki, nie chcąc pokazywać swoich zezujących oczu. Stała nieruchomo, ze zwróconą w przód głową, a jej spierzchnięte usta rozchyliły się, kiedy oddech staruszki przyspieszył. 

Yoongi natychmiast odpalił procesy myślowe. W jej życiu istniał jakiś Park Jimin? Może z kimś jej się skojarzył? Może to był ich Jimin? Może wzbudzał w niej strach, tak samo jak w byłym dyrektorze domu dziecka?

— Sanghee, wszystko w porządku? — zapytała Choi, nachylając się lekko nad kobietą.

Ta pokiwała głową i zaczęła ją lekko ciągnąć w przód, dając znać, że nie miała ochoty tam sterczeć. Eunmi znowu poruszyła bezradnie barkami i spełniła niemą zachciankę, zaraz znikając z oczu Yoongiego.

Pół godziny później kroczył już korytarzem oddziału Taeyonga, rozmawiając przez telefon z Yutą. Poprosił Nakamoto, by razem z kilkoma innymi pielęgniarzami, przygotowali pokój dla Jimina. Poprosił o wybranie niedużego pomieszczenia ze sporym oknem, które idealnie nadawałoby się na azyl dla Parka. Czystą pościel i grubą pierzynę, nierozpadającą się szafkę przy łóżku i lampkę, do której mieli wsadzić najmocniejszą żarówkę.

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Where stories live. Discover now