--- ε 26 з ---

1.5K 250 197
                                    

------------ ε ♢ з ------------

Zawsze starałeś się ukrywać to, że cały drżałeś ze strachu, kiedy tylko traciłem kontrolę, a pojawiał się on. Śmieszne, bo widziałem też, że nie bałeś się o siebie, tylko o mnie. To, jak mocno mnie pokochałeś, świadczyło o tym, jak nierozważny byłeś. Ale byłem ci za to wdzięczny. Bo chyba jeszcze nikt nigdy nie kochał mnie tak mocno.

— Do czasu. —

------------ ε ♢ з ------------


— Otwórz oczy.

Światło było ostre. Na tyle, że aż zabolało go głęboko w oczodołach. Był pewny, że przed snem zostawił włączoną jedynie lampkę przy łóżku; ktoś z personelu pewnie do niego zaglądał i zapomniał z powrotem zgasić górną żarówkę.

Znowu był w tym paraliżującym stanie. Całą noc bił się z myślami, podsycając ogień, aż w końcu sprowokował tę cholerną bestię. Ale to dało mu kilka odpowiedzi.

Nigdy nie pamiętał co się działo, gdy ta jego gorsza część spychała go ze stołka. Jedyne co kojarzył, to moment, w którym zasiadała na tronie i żegnała go oślizgłym uśmiechem. Potem robiło się ciemno, jakby zamykano go w ciasnym pudełku, jego myśli galopowały, a ich echo całkowicie go wykańczało. Nie mógł drgnąć, czując na sobie wielkie, silne łapska, przygniatające go do podłoża.

Gdy wracał, czuł się tak, jakby ktoś pociął jego pamięć nożyczkami. Nigdy, przenigdy nie pamiętał niczego, co miało miejsce podczas jego przymusowej nieobecności. Ale zdążył zauważyć, że ten drugi wiedział i pamiętał zawsze wszystko, nieważne czy się rządził czy też siedział cicho gdzieś w swojej norze, której Jimin nigdy nie był w stanie znaleźć.

I to mu uwłaczało.

Dlaczego coś, co właściwie sam stworzył, miało nad nim większe panowanie, niż pierwotny on? Dlaczego nie miał tylu sił, by się temu postawić? By to z siebie wyrwać i pozbyć się raz na zawsze? Może za długo i za dużo go karmił. Strachem, niepewnością, obawami. Może to coś rosło w siłę i poczuło się zbyt pewnie.

— Yoongi... — mruknął, przesuwając dłonią po klatce piersiowej.

Czuł głęboko w sercu, że Min to ktoś, kto naprawdę był w stanie ich rozdzielić. Wyplewić to zło, ten mrok; sprawić, że uwolni się od tej piekielnej istoty, zatruwającej jego organizm. I modlił się, by lekarz dokonał tego jak najszybciej, ponieważ czuł całym sobą, że coś złego miało nadejść. Bał się, że któregoś razu już nie wyjdzie z tego ciemnego pudełka.

Wielokrotnie chciał złapać ten cholerny odłam siebie i z nim porozmawiać. Zrozumieć go. Być może coś wynegocjować. Ale ten zawsze szybko uciekał, pozostawiając za sobą echo złowieszczego śmiechu.

Może był tchórzem? Może wiedział coś więcej? Może ich spotkanie by go zniszczyło? Może wcale nie był taki silny? Może nie chciał dać sobie przeszkadzać? A może po prostu czuł, że w takiej konfrontacji nie miał szans z prawowitym właścicielem tego ciała.

Ale Jimin wiedział, że miał do siebie coraz mniejsze prawa i to było tak bardzo przytłaczające. Cały czas czuł zagrożenie. Cały czas ktoś obserwował jego dłonie. Nie był bezpieczny. Prawie wcale.

Prawie, bo kiedy Yoongi był blisko, mrok słabł. Robiło się cieplej. Weselej. Świat na nowo zyskiwał barwy.

Yoongi był jak jego A n i o ł.

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Where stories live. Discover now