--- ε 15 з ---

1.2K 242 82
                                    

------------ ε ♢ з ------------

Haeundae. To plaża w Busan. Kiedyś byłem tam z rodzicami, piasek parzył mnie w stopy i wpadał do oczu, kiedy wiatr zawiał mocniej. Wciąż mam muszelki z tamtego wyjazdu. Wciąż pamiętam zimną wodę. Przyjemną bryzę.
Obiecałeś, że mnie tam zabierzesz.

— Mogę cię przytulić? —

------------ ε ♢ з ------------

6 grudnia

Tak to widzę, Yoongs— Głos zaspanego Jaehyuna działał usypiająco także na psychiatrę. — Jimin w jakiś sposób obwiniał się za ten wypadek. Kisił to w sobie, wyniszczając od środka, ale jak to mówią, gówno zawsze na wierzch wypływa. Tu też wypłynęło. Dlatego Jiminowi przegrzały się styki i jest teraz u ciebie.

— Chciałbym je znowu utopić.

Może być ciężko. Taka reakcja wskazuje na wysoki stopień zażyłości pomiędzy Parkiem a tym jego terapeutą. Nie wyskrobiesz mu tego z głowy w kilka dni.

— Tak... Zdaję sobie z tego sprawę.

Bądź ostrożny. Muszę kończyć, wchodzę na salę sądową. Zdzwonimy się później.

Yoongi jeszcze jakiś czas wpatrywał się w wygaszony ekran telefonu. W szpitalu tego dnia panowała przygnębiająca cisza. Śnieg prószył z nieba, lepiąc się do okien, przez co w budynku było naprawdę ponuro. Kilku pacjentów złapało przeziębienie i całej placówce groziła epidemia, ale Min i tak nie nosił maski. Uważał, że jego odporność jest nadzwyczajnie wysoka.

Schował komórkę do kieszeni kitla i pchnął drzwi, przylepiając do twarzy delikatny uśmiech.

— Dzień dobry, Sanghee — wyszeptał dosyć melodyjnie, nie oczekując żadnej reakcji.

Jedynie sięgnął do ramy łóżka, na której zawieszona była karta pacjenta i podszedł bliżej kobiety.

Była niewidoma. Oczy stały się mętne i wodniste. Bladość źrenic i czerwień przekrwionych białek kontrastowały ze sobą, wzbudzając dziwny dreszczyk niepokoju. Yoongi się skrzywił, kiedy jej powieki dosłownie zaskrzypiały przy mrugnięciu.

— Nie jestem internistą, ale chyba przydałyby się krople do oczu — wymamrotał, sięgając po kartę kobiety — pani Seo.

— Możliwe — odparła ponuro.

Miał ochotę przyłożyć jej do twarzy środkowy palec, ale bał się, że może stanie się ofiarą nagłego ozdrowienia, zobaczy go i bezceremonialnie znokautuje szybkim ciosem z główki, a nie dało się niestety zaprzeczyć, że kobieta była od niego dużo większa.

— Jak się pani czuje?

— A jak mam się czuć? Przypięliście mnie do łóżka.

— Nie bez przyczyny. — Westchnął głośno i oznaczył coś na kartce. — Pytam, bo chcę wiedzieć, czy podawane pani leki są odpowiednie.

— Nic mi nie jest.

— A zdaje sobie pani sprawę z tego, co próbowała zrobić dwa dni temu?

— Zabić tego sukinsyna. Całe życie mnie dręczył. Nie zasługuje na to, by oddychać.

Psychiatra skinął głową, robiąc znaczącą minę i złożył podpis.

— Cieszę się, że jest pani świadoma.

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz