--- ε 27 з ---

1.6K 226 210
                                    

------------ ε ♢ з ------------

Byłeś dla mnie wszystkim. Byłeś dla mnie wszystkim. Byłeś dla mnie wszystkim. Byłeś dla mnie wszystkim.

Okłamałeś mnie! —

------------ ε ♢ з ------------

Po powrocie do domu, naprawdę długo nie mógł zasnąć, choć wiedział, że to był jedyny sposób, by okiełznać to wszystko, co działo się z jego wnętrzem. Pomógł sobie porządną dawką melatoniny, którą trzymał w szufladzie z krawatami, właśnie na takie okazje.

Za każdym razem, kiedy nieznośna pamięć przywoływała do siebie ten nieludzki krzyk Jimina, w Yoongim upadał kolejny mur obronny. Empatia empatią, ale to co Park wzbudzał w psychiatrze, było, w jego mniemaniu, po prostu chore. Ten chłopak stał się pierwszym w jego karierze pacjentem, który sprawił, że zdrowy rozsądek i profesjonalne podejście zostały całkowicie unicestwione przez coś tak trywialnego, jak ludzkie emocje.

Yoongi chciał w niego wsiąknąć. Pragnął, by Jimin wchłonął go jak gąbka i pozwolił zobaczyć siebie od środka. Bo tak było na początku, tak wszyscy zakładali. Ciekawy przypadek, więc Min go weźmie. I Min go wziął, ale Park szybko przestał być ciekawym przypadkiem, a stał się kimś bliższym; kimś, kto bez Yoongiego nie miał szans. I odwrotnie, z czego jeszcze nie zdawał sobie do końca sprawy.

Zastanawiał się nad tym, czy może nie popadł w obsesję. W jakąś na pewno, ale nie umiał sprecyzować, o co w ów obsesji chodziło. O ratunek? O rzeczywiste leczenie Jimina? A może to już dawno wyszło poza to szablonowe, lekarskie działanie? Ciągle chciał być blisko niego, miał ochotę go do siebie przyciągać i mocno przytulać, gdy tylko w tych ciemnych oczach pojawiał się smutek lub strach. Miał ochotę trzymać go nieustannie przy sobie; zmniejszyć i nosić w kieszeni, mieć na niego oko.

Min w końcu zasnął, w umyśle mając wciąż wizerunek młodego chłopaka. Śnił o nim. Rzecz działa się w izolatce; przytwierdzony do łóżka Jimin wiercił się na materacu i wypluwał z siebie niezrozumiałe słowa, płacząc tak głośno, że słychać go było na drugim końcu świata. Błagał o ratunek i miłość. W tym przypadku miały one znaczenie stricte synonimiczne.

Kiedy Yoongi otworzył z powrotem oczy, szybko sięgnął po telefon. Po zrozumieniu, że przespał właściwie pół doby, wpadł w panikę. Był już późny wieczór, za oknem gęsto sypał śnieg, a on nie miał pojęcia czy powinien zacząć krzyczeć czy płakać.

Zdecydował się więc na coś zupełnie innego i już po chwili wysłuchiwał irytującego dźwięku, towarzyszącego połączeniom wychodzącym.

Halo? — Głos Eunmi był zawsze cholernie kojący. — Pospałeś, co?

— Nie pamiętam, kiedy ostatnio uciąłem sobie taką długą drzemkę — wymamrotał, uderzając otwartą dłonią w twarz, którą potem zaczął niechlujnie masować. — Ale chyba tego potrzebowałem.

Nie ma za co, przyjemność po mojej stronie.

Yoongi usłyszał znajome skrzypnięcie drzwi pokoju socjalnego.

— Jezu, czy ty nadal jesteś na oddziale?

Przecież obiecałam ci, że zaopiekuję się twoim pluszakiem — odparła, zaraz głośno ziewając. — Jaehyuna i tak nie ma w domu. Wrócił tutaj, a kiedy mieliśmy już jechać do nas, dostał wezwanie do więzienia. Postanowiłam jeszcze trochę zostać. I też zdążyłam się zdrzemnąć. Nawet dwa razy.

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Where stories live. Discover now