--- ε 28 з ---

1.1K 219 91
                                    

------------ ε ♢ з ------------

Czułem się otumaniony, kiedy zjawiałeś się gdzieś w pobliżu. I muszę przyznać, że był to dosyć dziwny rodzaj otumanienia, jakiś taki dojmujący, wnikający prosto w serce, pozbawiający myśli i panowania nad sobą. 

Czas coś zmienić. —

------------ ε ♢ з ------------


30 grudnia

Jednego Yoongi był pewny.

Coś niedobrego działo się z jego głową. A może to nie była kwestia głowy?

Gdy rano się wybudził, poczuł do siebie obrzydzenie. Nigdy tak nie było. Zazwyczaj, kiedy sypiał z kobietami, na drugi dzień czuł się jak młody Bóg, a swoją kochankę traktował jak księżniczkę, przynosząc jej do łóżka kawę i śniadanie, pozwalając chodzić w swojej koszuli, długo ją jeszcze tuląc i rozpieszczając. Tym razem było jednak inaczej. Kiedy tylko dostrzegł na swojej klatce piersiowej długie, splątane włosy Suran, wzdrygnął się. Do tego bolało go całe ciało od spania na cholernej kanapie. I znowu śniło mu się to cholerne jezioro. A przede wszystkim, dobrze pamiętał, co miał w głowie, gdy uprawiali seks.

Pieprzonego, Park Jimina.

Szczęście było po jego stronie. Shin dostała telefon chwilę po tym, gdy ją obudził i musiała się zmywać. Pożegnał ją dosyć oschle i wiedział, że dostrzegała zmianę w jego zachowaniu. Był wdzięczny, że postanowiła tego nie komentować. Czuł jednak, że tak szybko się jej nie pozbędzie, przynajmniej dopóki tkwiła w Seulu.

Wziął prysznic, zjadł śniadanie i pojechał do szpitala, po drodze całkiem poważnie zastanawiając się, czy nie pójść gdzieś na masaż, bo kark męczył go w sumie już od jakiegoś czasu.

— Yeol-hyung, jesteś najlepszy! — zawył Taehyung, wieszając się na rosłym ochroniarzu, który ze spokojem znosił przypływ miłości chłopaka. — Najlepsiejszy na świecie!

— Wiem — odparł, uśmiechając się półgębkiem. — Szkoda, że wszyscy tutaj doceniacie to tylko wtedy, kiedy coś dla was załatwiam!

Yoongi uśmiechnął się pod nosem, mocno ściskając ucho kubka, w którym miał kawę. Park załatwił w tym roku pokaz fajerwerków, kiedy pacjenci wszystkich oddziałów skrzyknęli się do buntu przeciwko sylwestrowemu zakazowi.

— Jak chcecie to zrobić? — zapytał lekarz.

Oparł łokieć o kontuar recepcji, za którym krzątały się Eunmi i Kwon Gain — ich nowa recepcjonistka, która pojawiła się w zastępstwie starej, poczciwej Yejin. Uwadze lekarza nie umknęło, że od kiedy Gain przejęła to stanowisko, to Taehyung częściej kręcił się po korytarzach.

— Wyślę kilku ludzi za ogrodzenie. — Ochroniarz wzruszył ramionami. — Odpalą to to, a potem wrócą.

— Rozumiem, że wolisz nie ryzykować tego, że jakiś pobudzony psychoruchowo pacjent wyrwie wam rakietę i wsadzi ją sobie w tyłek? — wymamrotał Min, biorąc po tym łyka napoju.

— Otóż to.

— Przecież to analne samobójstwo — stwierdził cicho Tae, przez co mężczyźni parsknęli głośno, nie zważając na zdegustowane spojrzenia Choi i Kwon.

Głośny sygnał otwieranych drzwi ściągnął ich uwagę. Odwrócili się i popatrzyli na wejście, w którym pojawił się Seokjin. Min cały się spiął; od dnia, kiedy Jimin wylądował przez policjanta w izolatce, nie zamienili słowa. Yoongi może nie lubił chować długo urazy, ale ta sytuacja naprawdę mu się nie podobała. Mimo próśb, policjant zrobił coś, o co psychiatra bardzo się bał.

◦ Panic room ◦ [yoonmin]Where stories live. Discover now