T̶r̶z̶y̶d̶z̶i̶e̶ś̶c̶i̶ s̶i̶e̶d̶e̶m̶

3K 169 24
                                    

Claude

Całą noc nie potrafiłam nawet zmrużyć oka, choć sen i dużo odpoczynku przodowały na liście rzeczy, które powinnam w tym momencie zrobić.

Nie potrafiłam sie na to zdobyć. Czując się fatalnie jeśli chodzi o stan fizyczny, mentalnie niemal unosząc się nad sufitem przez nadmiar szczęścia, nie potrafiąc zebrać myśli, nie mając siły nawet poprawić poduszki pod moją głową. Jedyne na co potrafiłam się zdobyć był to uśmiech i łzy, które niekontrolowanie spływały po moich policzkach. Zbyt wiele emocji i wrażeń jak na jeden dzień. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć.

Były to łzy szczęścia, które przedostały się dopiero późną nocą, kiedy sala, w której się znajdowałam pozostała pusta. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek w życiu czuła się tak jak w tym momencie. Mnóstwo emocji, jakie zbierały się gdzieś głęboko we mnie przez kilka ostatnich miesięcy, właśnie dziś się skumulowały. Czułam szalony rytm mojego galopującego serca, który rozbrzmiewał w ciszy panującej na sali. Jeszcze niedawno byli tu wszyscy, Nick, Riley i Chloé, jednak niestety zostali już wyproszeni przez lekarza, który zagląda tu co jakiś czas.

Teraz panowała tu tylko cisza przerywana dwoma nierównymi oddechami.

Leniwie przesuwałam wzrokiem po suficie, czując się tak zmęczona, jednak sen nie przychodził. Uniosłam wyżej konciki ust i delikatnie ścisnęłam maluteńką rączkę, która trwała w moim uścisku. Mimo wielkiej radości od momentu, kiedy po raz pierwszy wzięłam tą małą istotę na ręce, ogarnęło mnie przerażenie.

To ja będę odpowiedzialna za pokazanie jej świata, trzymając ją za rękę i prowadząc przez życie. To ja w dużej mierze będę odpowiadać za to, jak będzie postrzegała pewne sprawy, co będzie uważała za dobre a co za złe. Odpowiedzialność, jaka od tego momentu na mnie spoczęła była ogromna, ale w grę nie wchodziło coś takiego jak moment, w którym mogę sobie odpuścić. Czekała nas długa, wspólna podróż. W głowie już wyobrażałam sobie moment, kiedy wrócimy do domu, jej pierwsze słowa, pierwsze kroki, pierwsze urodzinki, pierwsze doświadczenia, aż w końcu pierwszy dzień w szkole, pierwsi przyjaciele. Mam nadzieję, że będzie to piękna i szalona przygoda. Nie mogłam się już tego doczekać.

Plusem dopadającej mnie bezsenności było to, że całą noc mogłam obserwować śpiącą Adelaine. Nie potrafiłam oderwać wzroku od jej pogrążonej we śnie twarzyczki. Mały nosek marszczył się słodko co jakiś czas, w pewnym momencie miałam nawet wrażenie, że jej malutkie usteczka wykrzywiły się w niezdarnym uśmiechu. Pulchne rączki uniesione ku górze, delikatny grymas, który gościł na jej twarzy co jakiś czas, ciemne kosmyki włosów, drobna, niemal krucha sylwetka, była najpiękniejszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek widziałam.

- Może to zabrzmi śmiesznie, ale Adelaine wygląda jak Shawn - w mojej głowie rozbrzmiały słowa Chloé, która przez cały swój pobyt w sali nie spuszczała ze mnie wzroku.

Tak, zabrzmiało to dziwnie, ale przez nią sama zaczęłam popadać w takie myśli.

Teraz, kiedy mała była już z nami łatwiej było chociaż spróbować sobie wyobrazić jak będzie wyglądać za jakiś czas, którego z rodziców przypominać bardziej. Z pewnością było to lekko egoistyczne z mojej strony, ale chciałam, żeby więcej cech odziedziczyła po mnie, mam jednak wrażenie, że będzie zupełnie odwrotnie.

Kolejna porcja łez, która się pojawiła nie była już łzami szczęścia. Chciałam, żeby był tu z nami. Mimo wszystko, mimo tego co się stało, chciałam, żeby był w tej sali ze mną i naszą córeczką. Niemal czułam się zła, że to jego wina, że nie może być tutaj w momencie, kiedy na świat przyszła najważniejsza osoba w naszym życiu. Mogłam najzwyczajniej w świecie powiedzieć, że tęskniłam i wcześniej nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić, że nie byłoby go w tak ważnym dla nas momencie.

Nagle moje naiwne serce zaczęło bić coraz szybciej, słysząc kroki na korytarzu. Chwilę później drzwi do sali się otworzyły i mimo, że nie była to ta osoba, na którą cały czas czekałam, również byłam zdziwiona.

- Nick? Jest późno, co ty tu robisz? - na widok brata szepczę, żeby nie obudzić dziecka.

Nick rozgląda się i zaciska wargi, po jego minie wiem, że stało sie coś, co nie do końca poszło po jego myśli. A tego nie lubił najbardziej. Znałam go tyle lat i od zawsze wiedziałam, że mój brat musiał mieć kontrolę nad wszystkim.

- Jak tu w ogóle wszedłeś? Lekarz cię wpuścił?

- Przyjechałem później, żeby mieć pewność, że tej twojej przyjaciółki tu nie ma. Claude, mam nadzieję, że nigdy więcej nie wejdziecie do mojego gabinetu i nie będziecie przeglądać moich osobistych rzeczy - powiedział wyraźnie niezadowolony.

Potrzebowałam chwili, żeby w ogóle doszło do mnie co takiego powiedział.

- Co? Skąd o tym wiesz?

Nick spojrzał na mnie zwycięsko. Nie widziałam nawet szans dla siebie, żeby udać, że wcale tak nie było.

- Po wyjściu ze szpitala ta blondyna rzuciła się na mnie mówiąc, że mam jak najszybciej pogadać z mamą i zrobić coś, żeby nie przepisywała ci firmy, dała ci spokój, bla, bla, bla. Tyle mi wystarczyło, żeby się domyślić - założył ręce na klatce piersiowej.

Westchnęłam. Nagle poczułam, jak Adelaine porusza się niespokojnie. Oboje zastygliśmy na chwilę, jednak na szczęście był to fałszywy alarm, a dziewczynka wróciła do snu. Odetchnęłam z ulgą. Myślę, że gdyby rozpłakała się kolejny raz tej nocy, sama też zaczęłabym płakać.

- Słuchaj, nie powiem, że mam wyrzuty sumienia za ten pomysł Chloé, ale myślisz, że gdyby nie ona wiedziałabym, że jestem oszukiwana, a matce jak zwykle zależy tylko na jednym? - spojrzałam na niego twardo.

- Czyli już wiesz o wszystkim? - Nick z westchnieniem opadł na plastikowe krzesło, a ja zgromiłam go wzrokiem za hałas.

- Z pewnością nie - uśmiechnęłam się smutno. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że tak nie zachowuje się żadna normalna rodzina?

Nick rzucił mi ostre spojrzenie, a potem omiatał wzrokiem całą salę, omijając przy tym moje oczy. Oddałabym wszystko, żeby wiedzieć co teraz panuje w jego głowie.

- Nick, bądź ze mną szczery. Ten jeden raz w życiu.

Patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem, kiedy ja coraz bardziej traciłam nadzieję na cokolwiek z jego strony.

- Wiesz, że mama nigdy nie lubiła Shawna. Wiadomość o ciąży tylko to pogłębiła, niszcząc przy tym jej plany na przekazanie ci firmy. Poprosiła mnie o małą pomoc, bo jak stwierdziła, nie zostawi tak tego. Później poszło jej już z górki. Zawsze była bezwzględna, nie miała oporów przed niszczeniem. Tym razem za cel obrała sobie was. Wydawało się jej, że będzie to dla ciebie najlepsze wyjście, żebyś zapomniała o Mendesie, a reszta jakoś się ułoży. Oczywiście, jej cele były w tym wszystkim najważniejsze, a ty stałaś się przedmiotem, dzięki któremu miała osiągnąć to co chciała. Chwytała się wszystkiego, co według niej miało pomóc, nie patrząc na to, że ty nieświadomie próbujesz zrobić wszystko, żeby wyjść jej naprzeciw. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale... - zawahał się przez chwilę - mimo wszystkiego co się kiedyś między nami stało, jest mi przykro, Calude. Między nami nigdy nie będzie już dobrze, ale przynajmniej chciałbym, żebyś była tego świadoma.

Tego było już dla mnie za dużo. Po prostu wpatrywałam się w brata, nie starając się zakryć zaszklonych oczu. Czułam, że się sypię, że nie mogę dłużej tego ciągnąć. Każdy przecież czasem pęka, co często prowadzi nawet na lepszą drogę. Musiałam nadal być silna, a to była tylko chwila słabości, która przecież zdarza się każdemu.

Tej nocy nie zasnęłam w ogóle. Co jakiś czas na korytarzu rozbrzmiewały kroki, Adelaide budziła się z płaczem, moje myśli gnały jak szalone, a ja nie umiałam ich pozbierać i ułożyć.

Jednym z moich problemów było to, że pamiętałam wszystko. Nawet to, o czym powinnam zapomnieć, jednak nie potrafiłam się na to zdobyć.

Kiedy kolejny raz drzwi do sali się otworzyły, nawet nie podnosiłam zamkniętych powiek, nie mając ochoty na jakąkolwiek rozmowę, czy interakcję z ludźmi. Wyraźnie słyszałam, jak ktoś delikatnie zamyka za sobą drzwi i natychmiast wstrzymuje oddech. Po chwili poczułam muścięcie na mojej dłoni.

- Kochanie, wiem, że nie śpisz - znajomy szept spowodował, że od razu otworzyłam oczy.

- Shawn?

waiting for emotions; shawn mendesWhere stories live. Discover now