S̶z̶e̶ś̶ć̶

5K 181 6
                                    

Shawn

Rodzinny dom jest miejscem, gdzie nie przebywam często, ale tyle wystarczy, żeby po powrocie do mojego mieszkania, czuć się wypoczętym.

Całkiem szybko musiałem wejść w dorosłe życie, zacząć radzić sobie sam, i choć długo nad tym myślałem, chciałem też wyprowadzić się od rodziców. Był to odważny krok w dorosłość, ale przecież nie wyjechałem do innego kraju, czy miasta. Wciąż mieszkałem w Toronto.

Nie sądzę, że podejmowanie samodzielnych decyzji jest czymś złym, ale czasem trochę żałuję, że tak szybko zostawiłem Aaliyah i rodziców samych. Ale najważniejsze jest to, że każde z nas sobie radzi, a oni mają do mnie zaufanie.

Często wyjeżdżając, czułem, że odcinam się od tego, kim byłem zanim to wszystko się zaczęło. Nie byłem tym samym Shawnem. Właśnie powroty do domu uświadamiały mi, że to nie ja zmieniłem się tak bardzo w porównaniu do mojego życia. W rodzinnym domu zapomniałem o tym sławnym Mendesie, byłem tylko i wyłącznie sobą, bo nie było tu nikogo kto mógł mnie oceniać.

Chyba, że szedłem w złą stronę.

Rodzice zawsze potrafili mnie naprostować. Wiadomo, że nikt nie jest idealny, a tym bardziej ja, ale przy rodzinie nawet nie chciałem taki być. Oni mnie znali. Moi fani w jakimś stopniu też, ale oba te sposoby bardzo się od siebie różniły. Przy jednych często musiałem udawać radość, brak zmęczenia i to, że nie mam żadnych wad. Ci drudzy widzieli wszystko zanim się w ogóle odezwałem.

Oprócz rodziców i siostry w moim życiu były jeszcze dwie osoby, których słowa potrafiły działać na mnie jak kubeł zimnej wody.

Mój menadżer Andrew.

I ona.

Na początku w ogóle jej nie poznałem. Zmieniła się i mogłem nawet śmiało powiedzieć, że wypiękniała.

Ale zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Wystraszona minęła mnie w tak błyskawicznym tempie, że sam nie potrafiłem jej zatrzymać, powiedzieć czegokolwiek. Ja na przykład nie byłem w stanie. Nie dochodziło do mnie, że znów widzę ją na własne oczy i to jeszcze w domu moich rodziców.

Wbiłem wzrok w jej piękne ciemne oczy, w których brakowało ich dawnego blasku. Usta, od których całowania byłem w pewnym okresie życia niemal uzależniony, wcale nie układały się w pewny siebie, często zadziorny uśmiech.

Zmieniła się, ale ja też to zrobiłem.

Dawny ja na tysiąc procent próbowały ją zatrzymać, ale dziś tylko stałem i zdezorientowany obserwowałem jak stojąc do mnie tyłem nakłada płaszcz i buty.

- Claude... och, już wychodzisz?

Przeniosłem wzrok na moją mamę, która była zmieszana jak nigdy wcześniej.

- Tak, czas na mnie. Dziękuję bardzo za zaproszenie, pani Mendes.

Głos, którego nie słyszałem od ponad czterech miesięcy. To głupie, ale miałem wrażenie, że brzmiał doroślej. Jakby ona potrafiła przez ten cały czas od naszego zerwania dorosnąć, a ze mną było wręcz odwrotnie.

Wraz z trzaśnięciem drzwi pogrzebały się moje wszystkie szanse i nigdy nie zadane pytania, na których odpowiedź wciąż chciałem znać. Poczułem jeszcze delikatne ramiona mojej mamy, która przytuliła mnie do siebie.

- Shawn...

- Co ona tu robiła?

Nie miałem zamiaru powiedzieć tego tak gwałtownie i ostro, ale zrobiłem to, zaskakując przy tym nie tylko siebie, ale i mamę, która od razu się odsunęła.

- Zaprosiłam ją na kolację - wyjaśniła, mierząc mnie surowym spojrzeniem rodzica, pod którym kurczy się w sobie nawet dorosły. - Uznałam, że muszę naprawiać twoje błędy. A teraz chodź, bo kolacja stygnie.

Widziałem coś dziwnego w jej spojrzeniu, ale ten dzień był dziwny sam w sobie, a ja byłem już tak zmęczony, że nawet nie zwróciłem na to większej uwagi.

***

Nie chciałem wracać do mojego pustego mieszkania, ale w trakcie kolacji kilka razy niemal zasnąłem. Rodzice zaczęli mnie przekonywać, żebym został na noc. Aaliyah stwierdziła, że nawet da mi spać trochę dłużej i nie zbudzi mnie rano, jak to zwykle robiła mi na złość, gdy wracałem z trasy, koncertu, czy gali.

Chciałem porządnie odespać i odpocząć, więc zgodziłem się, a chwilę później byłem już w drodze do mojego danego pokoju.

Sen nigdy chyba nie przyszedł tak szybko jak tamtego wieczora.

Wracając dwa dni później do domu tak naprawdę nie spodziewałem się niczego szczególnego.

- Shawn! Kochanie, już jesteś?

Ale Darcy nie można nazwać tymi słowami.

Był ranek, dokładniej po dziewiątej, a ona chodziła po kuchni ubrana w moją koszulkę, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Przełknąłem ślinę wiedząc, że to będzie bardzo długi i ciężki dzień.

A później zauważyłem, że trzyma w ręku drewnianą łyżkę i miesza nią coś znajdującego się na patelni. Znam Darcy na tyle długo i doskonale wiem, że nie umie gotować. Co ona w ogóle robi?

- Czekałam na ciebie wczoraj, ale nie przyszedłeś - wydęła dolną wargę i podeszła, żeby nie przytulić, najpierw kładąc swoją dłoń na mojej klatce piersiowej.

Czułem jak jej długie czerwone paznokcie wbijają się w moją skórę.

- Byłem u rodziców.

Blondynka patrzy na mnie zagryzając wargę. Po chwili ciągnie mnie za rękę do stołu, gdzie kilka sekund później na stole lądują naleśniki.

Przynajmniej tak podejrzewam, bo nigdy nie widziałem czarnych naleśników, z których unosiłby się dym.

- Um... Darcy? - spytałem niepewnie, gdy zniknęła w kuchni.

Chwilę później jej głowa wystrzeliła z uśmiechem w przejściu między salonem a kuchnią.

- Tak, kochanie?

- Co to jest? - wskazuję ruchem głowy talerz, a ona rzuca mi zdezorientowane spojrzenie.

- Och, głuptasie, naleśniki - pokręciła głową z rozbawieniem, zbliżając się do mnie.

- Nigdy w życiu nie widziałem takich naleśników. Darcy, proszę cię, nie gotuj więcej. A najlepiej zostaw mnie w spokoju.

Obserwowałem, jak wolnym krokiem przymierza dzielącą nas odległość. Usiadła na moich kolanach, a ja byłem zbyt wgapiony w ruchy jej ciała, które było ubrane tylko w moją koszulkę, żeby zorientować się do czego to prowadzi.

Może i nie żywię do niej żadnych głębszych uczuć, a czasem nawet mam jej dosyć, ale Darcy jest naprawdę ładną kobietą i potrafi to wykorzystać.

Szczególnie teraz, siedząc tak blisko na moich kolanach, z twarzą zwróconą do mojej, ze swoim typowym uśmiechem i błyskiem w oku.

- Jutro zrobię coś lepszego. Lubisz spaghetti?

Ale ja już jej nie słuchałem.

Puściłem mimo uszu nawet to, że powiedziała coś o jutrzejszym gotowaniu, przez co chciała mi przekazać, że zostanie na dłużej.

Jej usta zachłannie prosiły o więcej, a ja mogłem jej to dać.

Nie jako chłopak, coś ze zobowiązaniem, ale zwykły znajomy, z którym czasem wychodzi poza granicę.

Kolejny raz mam nadzieję, że ona nie weźmie tego na poważnie.

Ściągając z niej koszulkę tłumaczę to sobie tym, że nie potrafię być już w związku, a w końcu nie oczekuję od niej wiele. W tym momencie po prostu chcę zapomnieć o wszystkich moich problemach. O czekoladowych oczach, które przestraszone patrzyły na mnie z wyrzutem.

Teraz sądzę, że nawet nie potrafiłbym być z kimś na stałe i ograniczać siebie, a drugą osobę ranić.

waiting for emotions; shawn mendesWhere stories live. Discover now