S̶i̶e̶d̶e̶m̶

5.1K 224 6
                                    

Claude

Czasem miałam wrażenie, że już przyzwyczaiłam się do nowego planu dnia, jaki powstał od kiedy dowiedziałam się o ciąży.

Rano bardzo często, choć teraz już mniej, budzą mnie poranne wymioty i nudności. Osoby, które twierdzą, że można się do tego przyzwyczaić nie mają racji. Szczególnie, jeśli nie pojawiają się one tylko rano, a czasem cały dzień.

Zdrowe śniadanie, kilka lekkich ćwiczeń na rozruszanie bolącego ciała i całe przedpołudnie spędzone w domu. Po południu Chloé zawsze kończy pracę i zwykle gdzieś razem wychodzimy, bo nie mam ochoty na siedzenie dłużej w pustym domu.

Kiedyś mogłam podróżować.

Teraz teoretycznie też mogłam, ale wszystkie chęci zniknęły, gdy mój lekarz potwierdził, że tak, za kilka miesięcy będziesz mogła powitać swoje dziecko na świecie. Bałam się tego tak bardzo. Najgorzej było, kiedy siedziałam sama w pustym domu, przerażona do tego stopnia, że często w nocy śniły mi się koszmary. Poród, a później samotne wychowanie nie były na liście marzeń chyba każdej dziewczyny, więc to zrozumiałe.

Aktualnie jestem przy końcu czwartego miesiąca i codziennie wmawiam sobie, że zostało jeszcze dużo czasu. Chciałam okłamać samą siebie, ale nawet mój większy brzuch nie chciał mi w tym pomóc.

Dziś jednak postanowiłam o tym nie myśleć i trochę odpocząć od gnębiących mnie myśli.

Chloé rano wróciła z Francji i miała jeszcze dzień wolnego w pracy, więc od przyjazdu z lotniska cały dzień spędziła u mnie. Nie przeszkadzało mi to, bo miałam się do kogo odezwać i nie musiałam sama siedzieć w domu.

- Claude!

Westchnęłam i leniwie, nie spiesząc się podniosłam się z kanapy przerywając oglądanie serialu, żeby przejść do kuchni.

Chloé związała swoje całkiem długie blond włosy i siedziała przy stole. Rzuciłam okiem na kalendarz, który trzymała w rękach.

- Masz na dzisiaj zapisaną wizytę - przypomniała mi.

Wzdycham i siadam na drugim krześle na przeciwko blondynki. Patrzę na kalendarz i dzisiejsza data faktycznie jest zakreślona na czerwono z dopiskiem, żebym nie zapomniała o badaniu.

Wywracam oczami i biorę ze stojącej na stole szklanki łyk soku.

- Nie mam dzisiaj humoru na oglądanie szczęśliwych matek, przerażonych ojców, wrednych pielęgniarek i w ogóle nie mam na nic ochoty - mamroczę.

- Ciąża na niektóre kobiety wpływa dobrze. Ty zdecydowanie nie zaliczasz się do tej grupy. Zbieraj się i idziemy - przyjaciółka wywraca oczami.

- Byłam całkiem niedawno, Chloé, proszę. Daj mi dzisiaj święty spokój. Chcę po prostu zjeść lody i iść spać - jęczę cicho, opierając głowę na ręku.

- Nie zachowuj się jak dziecko - karci mnie blondynka. - Wiem, że nie chcesz tego robić. Ja nie chcę cię do tego zmuszać, ale jestem twoją przyjaciołką, kocham cię jak siostrę i nie chcę, żeby coś ci się stało.

Prycham cicho bez entuzjazmu, ale ponoszę się bez słowa i idę do mojego pokoju. Dochodzą mnie jeszcze słowa przyjaciółki.

- Nie mogę się już doczekać. Jako ciocia muszę nadzorować jak się ma moje maleństwo.

Nagle przychodzi mi do głowy, że ja jako matka powinnam czuć, że kocham to dziecko, a jego ojciec powinien wiedzieć w ogóle o jego istnieniu.

***

- Dziecko rozwija się prawidłowo. Proszę zobaczyć.

Powoli przenoszę wzrok na ekran, na którym tak naprawdę niewiele widać, ale kiwam głową, gdy lekarka zaczyna coś tłumaczyć.

- Jest to już wystarczający etap ciąży, żebym mogła zobaczyć płeć dziecka - informuje mnie kobieta, a Chloé podskakuje i piszczy ze szczęścia.

- Chce pani wiedzieć czy jest to chłopiec czy dziewczynka?

Kręce głową w tym samym czasie, kiedy moja przyjaciółka entuzjastycznie kiwa nią na wszystkie strony świata.

- Więc jaka jest decyzja? - kobieta uśmiecha się szeroko. - Aktualnie dziecko jest położone idealnie i mogę pani powiedzieć, jaka jest płeć.

- Cóż, może następnym razem. Do kolejnej wizyty na pewno się zdecyduję.

Lekarka podaję mi chusteczki, którymi mogę wytrzeć brzuch. Później siadam przy jej biurku i słucham jej rad i zaleceń. Daje mi jeszcze kartkę z wszelkimi ważnymi informacjami, których nie mogę nie przyswoić.

- Jak możesz być jaka uparta i nie chcieć sprawdzić płci swojego dziecka - karci mnie Chloé, gdy wychodzimy z gabinetu i kierujemy się do wyjścia.

- Boję się, okej? - mówię jej.

- Zdecydowałaś się je urodzić, Claude. Teraz musisz zachowywać się jak na matkę przystało.

- Wiem, ale czuję, że to wszystko mnie przerasta.

Wzdycham i kładę dłoń na czole. To wydaje się tak nierealne, skomplikowane i trudne do zrozumienia, że nie potrafię zrozumieć dlaczego spadło akurat na mnie.

Gdyby nie to, że obiecałam sobie być silną i to, że wokół jest całkiem sporo ludzi zrobiłbym to samo co każdej nocy, czyli rozpłakała się.

- Pomyśl, że już za kilka miesięcy będziesz miała takiego maluszka i zastanów się czy nadal byś go nie kochała.

Chloé wskazuje ruchem głowy na młodą kobietę, która stoi z wózkiem kilka metrów od nas. Wyciąga swoje maleństwo na ręce, a ono zaczyna się śmiać i machać rączkami i nóżkami, gdy kobieta lekko je łaskocze, a potem całuje w policzek, co kolejny raz wywołuje śmiech dziecka.

Jeśli ten widok miał mi w czymkolwiek pomóc od razu uprzedzam, że tego nie zrobił.

Razem kierujemy się do apteki, a później mamy zamiar pójść do galerii, ponieważ Chloé jest prawdziwą łowczynią okazji, a akurat dziś jest mnóstwo przecen.

Kolejka w środku była naprawdę duża. W końcu udało mi się podejść do kasy i kupić wszystkie witaminy i leki, o których mówił mi lekarz.

Odwracając się, żeby odejść od kasy przez przypadek zaczepiłam paskiem torby o słupek z tasiemką, który wskazywał kolejkę. W ostatniej chwili złapałam równowagę, ale wszystko co trzymałam w rękach, leki i papiery od lekarza, spadło na ziemię.

Pochyliłam się, żeby to wszystko podjąć. Kontem oka zauważyłam, że ktoś również kucnął. Uśmiechnęłam się do tej osoby z wdzięcznością, ale uśmiech znikną tak szybko jak się pojawił.

Wcześniej wydawało mi się, że widziałam jak wchodzi, ale teraz mam stuprocentową pewność.

Pani Karen trzyma w ręku badanie usg. Jej wzrok jest wbity w informacje o końcówce czwartego miesiąca ciąży, dokładnie siedemnasty tydzień.

Jej wzrok podnosi się na mnie i spotyka z moim.

Jestem pewna, że po samym spojrzeniu domyśliła się wszystkiego, czego bałam się jej powiedzieć.

Widzę, jak jej oczy niemal zachodzą łzami, a chwilę później niemo pytają czy ma rację.

Zagryzam wargę bardzo mocno, zamykam powieki, ściskam drżące dłonie, próbuję opanować bijące serce, ale ostatecznie kiwam głową.

Mam nadzieję, że nie jest zawiedzona tym, że dowiedziała się o zostanie babcią w aptece pomiędzy ludźmi, którzy mierzą nas dziwnym wzrokiem.

- Proszę mu nie mówić.

Nie odpowiada, ale wstaje, żeby mnie przytulić. Tak jak to robiła za dawnych czasów, kiedy Shawn był moim chłopakiem, ja nie byłam w ciąży, a życie wydawało się być łatwiejsze i mniej skomplikowane.

waiting for emotions; shawn mendesWhere stories live. Discover now